24 Wstyd i przemoc
hospitalizacji tych spośród nich, których choroba doprowadziła do śmierci innych ludzi.
Ale nawet najbardziej oczywisty nieracjonalny akt przemocy, którego dopuściła się osoba niepoczytalna czy chora umysłowo ma z jej punktu widzenia pewien sens, pewne racjonalne znaczenie, i jeśli chcemy zapobiec takim aktom, to musimy to znaczenie zrozumieć. Z drugiej strony nawet najoczywiściej racjonalny, wynikający — wydawałoby się — z czysto egoistycznych, służących interesom sprawcy czy też niegodziwych pobudek akt przemocy wypływa z motywów, które są zupełnie irracjonalne i w ostatecznym rachunku zgubne dla sprawcy. Również i tego typu przemocy nie będziemy w stanie zapobiec, dopóki nie poznamy tych motywów. Z psychologicznego punktu widzenia wszystkie zachowania, włącznie z gwałtownymi i brutalnymi, bez względu na to, czy określane są jako złe czy szalone, są psychologicznie znaczące i mają sens dla ich podmiotu. Dopóki jednak tego nie zrozumiemy, nie będziemy mogli im zapobiegać, to znaczy wziąć ich pod kontrolę jednostki i społeczeństwa. Psychologiczne zrozumienie przemocy wymaga poznania, ile metody jest w tym brutalnym szaleństwie i ile jest psychopatologii w przemocy życia codziennego. Ale takie psychologiczne zrozumienie przemocy wymaga, byśmy potraktowali ją jako tragedię.
W opowieści z dziejów mojej rodziny wydaje się jasne, że matka nie miała najmniejszego zamiaru skrzywdzić ukochanego dziecka, a zgoła przeciwnie — chciała zrobić coś dobrego, mianowicie uchronić je przed brutalnością ojca. Nie jest jasne natomiast, jak zamierzała to zrobić. Trucizna, na przykład, mogła być przeznaczona dla jej męża, a w takiej sytuacji fakt, że przez przypadek zabiła jej syna, miałby jeszcze bardziej tragiczną wymowę zarówno w odniesieniu do dziecka, jak i do jego matki. Bez względu wszakże na to, kogo chciała zgładzić, zachowanie to służyło osiągnięciu celu, który postrzegała jako moralnie dobry, a nawet konieczny z moralnego punktu widzenia.
A jeśli i ona zginęła — piszę Jeśli”, ponieważ tego nigdy się nie dowiemy — to i ona stała się ofiarą — albo samej siebie, albo męża, albo i siebie, i męża. Tutaj jednak zawodzą nas słowa i uważam, że musimy stworzyć zupełnie nowy język dla mówienia o przemocy, bo określanie tym samym mianem ofiar zarówno rodziców, jak i syna jest używaniem jednego słowa na opisaniu trzech różnych rzeczywistości, a to dlatego, że zupełnie odmienny jest sens, w którym każde z nich było ofiarą, tak jak r.upełnie odmienny był kontekst każdej z tych trzech odmian wiktymizacji.
Bo czyż na przykład oboje rodzice owego nieszczęsnego dziecka nie byli ofiarami różnorakich splotów okoliczności? Nie ulega wątpliwości, że matka stała się ofiarą stereotypów i uprzedzeń rasowych, skoro pozbawiono ją nawet tak powszechnego przejawu szacunku, jakim jest określenie człowieka imieniem własnym, skoro nie traktowano jej jako jedynej w swoim rodzaju osoby, lecz mówiono o niej używając pogardliwej etykietki półkrwi Indianka (czy biała), co w dodatku nie oddaje nawet rzeczywistości, uwzględnia bowiem tylko jedno z jej rodziców. Nie była ona żadną osobą półkrwi, lecz jak wszyscy inni ludzie była pełnej krwi, całkowitą, kompletną istotą ludzką. A czy nie cierpiała też innej krzywdy — wykorzenienia ze swojej kultury, oderwania od własnej rodziny i społeczności? Czyż lud, do którego należała jej matka, nie został wykorzeniony, pozbawiony możliwości życia w swój tradycyjny sposób, zdominowany i rozproszony przez inwazję Europejczyków na Amerykę, tak że trafniejsze byłoby określenie go mianem ginącego ludu o ginącej kulturze? Czy byłoby zatem takie dziwne, gdyby wśród tych cierpień kobieta owa trzymała się rozpaczliwie jednej tylko zasady kultury swego ludu, która nadal tworzyła strukturę moralną jej życia, zasady, że bicie dziecka jest czymś niewyobrażalnym, czymś wprost nie do pomyślenia? Jakiż zatem musiał być jej ból, kiedy widziała, że jej synek jest wciąż bity i zdawała sobie sprawę z tego, że jest bezsilna i nie może zapobiec tej przemocy, chyba że przez odwołanie się do drastycznych, destrukcyjnych, jak się miało okazać — destrukcyjnych również dla niej samej środków, po które w końcu w rozpaczy sięgnęła?
A czy ów ranczer nie był też ofiarą? O włos uniknął masowej zagłady, którą uważa się za jedną z największych w historii współczesnej, plagi głodu w Irlandii, radząc sobie jakoś w obcym