208 Wstyd i przemoc
zauważyć, że zwracanie na siebie uwagi, bycie widzianym czy dostrzeganym, jest również niezbędnym warunkiem wytworze nia się pełnego poczucia dumy. Jedyna różnica między tymi dwoma stanami polega na tym, czy dostrzegane są nasze wady, skazy i braki czy też osiągnięcia i zalety. Okazywanie komuś braku zainteresowania, niezwracanie na niego uwagi, niedocenianie lub ignorowanie jego zalet, zdolności, umiejętności czy osiągnięć może tak samo pozbawić go poczucia dumy jak zbył natrętne, natarczywe czy uważne przyglądanie się czyimś wadom lub brakom może wywołać w tej osobie uczucie wstydu, ale bilans poczucia własnej wartości i godności jest taki sam. Sława czy chociażby zwykłe uznanie wzmaga dumę (i właśnie dlatego — zdaniem Adamsa — zapomnienie, zapoznanie i lekceważenie, w jakim żyje biedak, odbiera mu szansę doznania dumy i w rezultacie naraża go na uczucie wstydu), podobnie jak niesława wzmaga wstyd. Biedaka ignoruje się i pogardza nim, podczas gdy on chciałby, aby go zauważano, i wystawia się na pogardliwe spojrzenia innych, podczas gdy on chciałby, aby uszanowano jego godność i prawo do intymności. I jedno, i drugie są formami lekceważenia.
Komentując uwagi Adamsa, Hannah Arendt12 stwierdza, że precyzyjnie opisał on sytuację białej biedoty w Ameryce, tak odmienną od sytuacji osób ogólnie znanych, sławnych i cieszących się uznaniem, oraz że — podobnie jak Marks w kilkadziesiąt lat później — był on jednym z nielicznych epoki współczesnej, którzy dostrzegli, że „przekleństwem nędzy jest nie tyle niedostatek, ile życie w cieniu [tzn. bycie w społeczeństwie osobą tak mało znaczącą, że nawet niezauważalną!”; że do „zranionego życia” nędza dokłada „zniewagę (jaką jest pogrążenie w otchłani! zapomnienia”. Dodaje jednak Arendt, że sytuacja czarnych (w porównaniu z sytuacją wszystkich białych, bogatych i biednych) jest jeszcze gorsza. Ujmuje to tak: „Instytucja niewolnictwa niesie ze sobą cień jeszcze głębszy niż ubóstwo; to niewolnik, a nie ubogi (biały], był traktowany jak powietrze” — nawet przez Adamsa13. To samo o losie czarnych w Ameryce pisze wielu autorów o tym kolorze skóry, zwłaszcza W.E.B. Du Bois w słynnym fragmencie Półmroku świtu14 oraz Ralph Ellison, który wyraża to już w samym tytule swojej powieści Niewidzialny człowiek15.
To, że podział klasowy społeczeństwa amerykańskiego nie Jo«t jeszcze bardziej szkodliwy dla białej biedoty, że jeszcze bardziej jej nie deprawuje i że nigdy nie doprowadził do wybuchu wielkiej rewolucji socjalistycznej, zawdzięczamy tylko temu, iż ów system posiada mechanizm zabezpieczający w postaci opartego na jeszcze większej dyskryminacji systemu kastowego (podziału na białych i czarnych). Zawsze byli tu czarni, którzy stoją w hierarchii społecznej niżej od najbiedniejszych białych. Dzięki temu zarówno bogaci, jak i biedni biali są żywotnie zainteresowani utrzymywaniem owego podziału kastowego i dyskryminacją czarnych. Dla bogatych jest to tani (i w sensie finansowym, i moralnym) sposób zachowywania nieproporcjonalnie dużego do ich liczby i wkładu udziału w bogactwie narodowym i dochodzie krajowym. Natomiast uwagę biednych białych zawsze odwracał od tego, jak są dyskryminowani i wykorzystywani przez bogatych, fakt istnienia grupy, na którą mogą patrzeć z góry. Dla białej biedoty nierówne (czyli gorsze) traktowanie czarnych zawsze było i dotąd jest jedną z nielicznych form potwierdzenia własnej wartości, na jakie pozwala im system klasowy. Dla białych z dolnego szczebla hierarchii społecznej spoglądanie na czarnych z góry jest jedynym dostępnym środkiem zachowania chociaż resztek dumy. W ten sposób bogaci kupują sobie spokój i mogą dalej zawłaszczać większość bogactwa narodowego, nie martwiąc się, że którakolwiek z dwóch wykorzystywanych przez nich grup czy któraś z dwóch partii politycznych USA zagrozi poważnie ich przywilejom.
Jeśli ktoś zajmuje niższą pozycję klasową czy kastową, to jest bardziej skłonny do przemocy. Jak to wytłumaczyć? Sennett i Cobb16 badali psychologię niższej klasy społecznej w Ameryce, przeprowadzając serię wywiadów z pracownikami fizycznymi i ich rodzinami. Piszą o tym tak: „Straszną cechą systemu klaso-