4
o
4
o
O
O
głem nigdzie wyjść ze znajomymi - przeczytałem na go-stek.blog.pl. - A czasami dotykała mnie taka zmuła, że ledwo wyrabiałem. Nawet SMS nie były rozrywką, a poza tym nie będę jush wysyłał, bo znów 50 zeta rozpuszczę w 2 tygodnie”.
Pora odkryć karty i przyznać się, co mnie zainspirowało do opowieści o „zmułach”. Otóż warszawska grupa SPEC, traktująca hip hop parodystycznie (tak naprawdę tworzą ją lokalni spece od awangardowej muzyki improwizowanej), nagrała na swojej wydanej właśnie płycie między innymi
taki oto smaczny dwuwiersz: „Co ty myślisz, dzieciak, że to z masłem buła? / Chyba cię po kreskach już dopadła zmuła”. Dzięki zatem specom ze SPEC-u - co prawda, oni nie opisywali „nudy”, tylko raczej zejście, zobojętnienie czy też spadek nastroju, pojawiający się, gdy używki przestają działać.
Jest - jak zwykle - coś w rodzaju antynomii „zmulanta”. Jako coś takiego odczytuję bowiem słowo „świgant”. Pochodzi od „wyświgany” („odjechany”, „odpałowy” - słowem: „rewelacyjny”), a występuje głównie w dubbingowych sferach. Według Roylca, który sygnalizował mi „świganta” mailem, „»wyświgany« w hierarchii ważności jest wyżej nawet niż »wyczesany«”. Trudno było mi w to uwierzyć. W końcu załapałem: spróbujcie się wyświgać rano zamiast wyczesać, to zobaczycie, co trudniejsze.
K
Zwykle to my ściągamy nowe wyrazy z zagranicznych słowników. Najczęściej z angielskiego, ale - jak się okazuje - do francuskiego też mamy jeszcze sentyment. Do tego stopnia, że daliśmy Francuzom nowe słowo. Ale po kolei. Nad Sekwaną mieli czasownik gęner - „przeszkadzać”, „onieśmielać”, „krępować”, z którego myśmy już dawno wyprowadzili swój: „żenować (się)” - oznaczający z grubsza to samo.
Z czasownika urodził się rzeczownik - „żenada”. Często nadużywany, bo „żenada” mówi się nie tylko na coś, co nas wprawia w zakłopotanie, ale i po prostu na coś beznadziejnie kiepskiego. W tej chwili mówi się już nawet nie „żenada”, tylko „żena”, czasem też „żenua” (z akcentem na „a”, żeby było jeszcze bardziej po francusku). Mnie spodobało się od razu - to jakby słowo samo z siebie wracało do kraju urodzenia. Ale nie mówcie Francuzom, że sukces polityczny Le Pena jest „genois”, bo nie zrozumieją. Problem w tym, że u nich gęner nie tworzy takiej formy.
„Żenua” podobno trafiła do polskiego słownika dzięki skeczowi jednego z kabaretów. Takie informacje znalazłem