Jest drugi wulgarny skrótowiec lego lypu: ChGW (HGW), czyli „... go wie”: nie wiadomo skąd, co i kto. Tylko co rusz nieszczęśliwie wracamy do tego nieszczęsnego słowa, którego pisowni Polacy nie będą sobie wstanie utrwalić, dopóki oczywiście nie trafi ono do dyktand.
Moje koleżanki mawiały o mężczyznach „mięso” - gdy pływały na damskiej łódce na Mazurach. „O, świeże mięso płynie!” - reagowały na pojawienie się męskiej załogi na horyzoncie. To jedno z rzadkich (patrz: „foki”, „szmule” i „fruzie”) słów w nowej polszczyźnie, które opisuje mężczyzn. Drugie to „ciastko”. „Ciastko” znaczy mniej więcej tyle co „atrakcyjny fizycznie facet”. Czy słodki? Hmm... nie mnie stwierdzić. Chociaż tekst z lobuziara.bIog.pl podpowiada, że tak. „I kto by pomyślał, że mężczyznę marzeń można poznać w autobusie - pisze Łobuziara. - Ideał. Ideał pod każdym względem. Słodkie ciastko, które już niedługo schrupię ze smakiem, delektując się długo i bardzo namiętnie”.
Zdaje się, że pewna niesympatyczna przedmiotowość w mówieniu o kobietach, którą czasem obserwuje się u mężczyzn, teraz pojawiła się po drugiej stronie barykady. Na bigbrother.blog.pl mamy- nie wiem już, czy prawdziwą, czy wyimaginowaną -- scenę ze schyłkowego polskiego Big Bro-thera: „Fryta malowała ryjka, ciesząc się na kolejną nockę z ke-nowym bolcem, a tu nagle słyszy, że pani »fotograf« postanowiła wyrwać jej ciastko”.
Radzę więc nie lekceważyć okrzyków: „O, ciastka idą!”, albo „te, ciastko”. To wcale nie jest takie ot, zabawne i fry-wolne, jak się wydaje. To poważna przemiana kulturowa. Weźmy mężczyzn - od lat mają swoje dowcipne zestawienia: dlaczego piwo jest lepsze od kobiety. Na to kobiety odparowują teraz analogicznie, wymyślając własny zestaw powodów, dla których ciastko jest lepsze od mężczyzny. Oto
mMUteifca tyt-
'U W; i;
.! :,^A
; l i'|:
•lip
kilka argumentów: „Ciastka są dobre i miękkie, i twarde”, „Ciastko się nie pogniewa, jeśli się nim podzielisz z przyjaciółmi”, „Ciastko nie będzie się skarżyć, gdy je pogryziesz”, wreszcie: „Jeśli nie dokończysz ciastka, możesz spokojnie zostawić je sobie na później”. Tak oto bezceremonialnie potrafią się odgryźć współczesne kobiety.
W tym kontekście na prawach metafory wracają odwieczne tematy świątecznych dyskusji przy stole: czy lepsze ciastko kruche, czy też napompowane, drożdżowe, czy pozwolić, by nasiąkło alkoholem, czy może ograniczać płyny? Lepsze wyrośnięte czy zbite? Jaki stosować zapach? No i w końcu -czy używać wałka?
Ten zwrot wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z baseballem. Co prawda, w tej mało u nas popularnej grze bazy się zdobywa lub się ich broni, więc pewnie (jak zakładam w swojej naiwności) i przyczaić się można przy takiej bazie, to jednak, mówiąc „czaić bazę”, nowoczesny Polak ma na myśli: „rozumieć, wiedzieć, o co chodzi, pojmować podstawy”.
h
„Młoda kita, ale czai bazę!” - chwali starszy stażem żołnierz „kota” w powieści Wiesława Pasławskiego 540 dni warmii. Z kolei w jednym z tekstów w moim ulubionym literackim periodyku „Bar Mleczny5’ (dostępny tylko w Internecie: wtvw.barmleczny.com) znalazłem taki oto ustęp:
Dużo wiesz, o co chodzi, ale nie wiesz, o co chodzi.
- Uhy, uhy - potakiwała ona, patrząc na niego z pełnym zrozumieniem zwykle wtedy, gdy nie umiała znaleźć pasującej wszędzie riposty, czyli ogólnej, zamotanej, zakręconej, mającej nieskończoną ilość znaczeń, intrygującej i interesującej w swej formie.
- Czaisz bazę, ale nie czaisz bazy”.
Z „bazą” problemu nie ma: zapewne odnosi się do base lub basie, słów, które czają nawet znający tylko podstawy an-