dach. Jasne jest (cóż zresztą można na to poradzić), że potrzebne są wnikliwe rozważania historyczne i krytyczne, by przed powzięciem wszelkich decyzji zadbać o radykalne samozrozumienie, a to pytając, czego pierwotnie i kiedykolwiek chciano jako filozofii, czego dalej chciano we wszystkich historycznie komunikujących się filozofiach i u wszystkich filozofów; to jednak przy- krytycznym zważeniu, co w stawianiu celu i metodzie wykazuje ostateczną pierwotną autentyczność, która raz uchwycona apodyktycznie pokonuje wolę.
SENS HEDUKCJI FENOMENOLOGICZNEJ
Zastanawia_nas rozdrobnienie współczesnej filozofii i jej bezradna krzątaruhaTCzy nie należy tłii-maczyc' tegb~tym,że siły napędowe promieniujące z Medytacji Descartes’a zatraciły w niej źródłową żywotność? Czy jedynie owocnym renesansem nie byłoby obudzenie tych Medytacji, nie po to, by je przejmować, lecz by przede wszystkim odsłonić najgłębszy sens ich radykalizmu w powrocie ku ego cogito i tryskające stąd wieczne wartości?
W każdym razie tym Określa się droga, która doprowadziła do transcendentalnej fenomenologii.
Na tę drogę wspólnie wkroczymy. Jako radykalnie zaczynający filozofowie podejmiemy po kartez-jańsku medytacje, stale krytycznie przekształcając, rzecz jasna, medytacje starokartezjańskie. To, co było w nich tylko zarodkową dyspozycją, ma być doprowadzone do swobodnego rozwoju.
Zaczynamy zatem, każdy dla siebie i w‘ sobie, od tego, że postanawiamy unieważnić nauki uprzednio dane. Nie porzucamy celu, którym kierował się Descartes — absolutnego uzgsadjuenią nauki, ale początkowo nie zak^adSmyjako przesłanki nawet jego możliwości."Zadowalamy się tym, że przeno-simy ~się~w czynności nauk i stąd1 wyw55zimy~TcH ideał naukowości jakó~~to7~ku czemu nauka zmie-rzaTWedle jej zamiaru~ża~prawdziwie naukowe nie
może być uznane nic, co nie jest ugruntowane w pełnej oćzyWistóści|~tó~inaczy nie daje się oka-j zać przez po wrót do samych rzeczy!
1 ub iTairiycli stanów rzeczy w pier-w o t n y rii ĆT6 św I a d c ze n i u i oglądzie. Kierowani tą myślą my, początkujący filozofowie, przyjmujemy za swoja zasadę osądzać tylVn_ w oczywistości, a i samą oczywistość kontrolować krytycznie — również, rzecz lasna. w oczywistości. Jeśli na początku pozbawiliśmy nauki ważności, to znajdujemy się w życiu przednaukowym, a i tam arie brak przeciez^oczy wistośći bezpośrednich i pośrednich. Na razie mamy tylko to i nic więcej.
Stąd pojawia się nasze pierwsze pytanie: czy f możemy okazać bezpośrednie i apodyktyczne oczy- j wistości, takie mianowicie,' które 'z’komeczhościąl muszą wyprzedzać wszystkie inne? j
Gdy medytujemy nad tym pytaniem, wydaje się' nam początkowo, że rzeczywiście pierwszą z'wszy-stkicu oczywistości i apodyktyczną ■— jest oczywistość istnienia świata. O świecie traktują wszystkie nauki, a jeszcze przed nimi praktyczna działalność. Ponad wszystko zrozumiałe samo) przez się jest istnienie świata — ] tak bardzo, że nikt nie może pomyśleć, by to wy- 1 raźnie w zdaniu wypowiedzieć. Mamy przecież nieustające doświadczenie świata, a doświadczenie to ciągle i bez pytania stawia nam świat przed oczami. Ale czy ta oczywistość doświadczenia, choć samo przez sie zrozumiała, rzeczywiście iest apodyktyczna i sama w sobie pierwsza, wyprzedzając wszystkie inne? Jednemu i drugiemu musimy zaprzeczyć. Czy to i owo nie okazuje się złudzeniem zmysłowym? Czy nie zdarza się tak, że nawet cały, jednolicie przejrzysty zespół doświadczalny zostaje pozbawiony wartości jako marzenie senne? Nie będziemy zajmować się dokonaną przez Descar-tes’a, poprzez nazbyt pobieżną krytykę poznania zmysłowego, próbą Wykazania, że nieistnienie świata daje się pomyśleć, mimo że stale doświadczamy tej możliwości. Przyjmiemy z tej próby tyle
305
20 Filozofia — cz. I