142 Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy
szukiwaniu przyczyn niewystarczającego wysiłku, by pracować {...J Dlaczego ubodzy nie korzystają z [okazji] tak gorliwie, jak tego spodziewa się po nich kultura? Kim właściwie są?** Rdzeniem kultury ubóstwa zdaje się być niezdolność kontrolowania swojego życia- to, co psychologowie nazywają nieudolnością [i«-efficacy]1.
Okazje są w zasięgu ręki; czy wszyscy nie jesteśmy żywym tego dowodem? Lecz okazje trzeba również postrzegać i wykorzystywać jako takie, a to wymaga kompetencji: trochę rozumu, trochę woli i trochę wysiłku. Ubogim najwyraźniej brak wszystkich trzech. Owo upośledzenie ubogich to, mimo wszystko, dobra, krzepiącą wiadomość. Jesteśmy odpowiedzialni, oferując ubogim okazje. Ubodzy są nieodpowiedzialni, odmawiając skorzystania z'nich. Tak jak lekarze, którzy niechętnie, ale jednak rezygnują z walki, gdy ich pacjenci konsekwentnie odmawiają współpracy i stosowania przepisanego im leczenia, my wszyscy w obliczu uporczywej niechęci ubogich do pracy - możemy równie dobrze poniechać naszych wysiłków, by zapewnić im możliwości pracowania. Są granice, do których możemy to robić. Nauki etyki pracy są dostępne każdemu, kto będzie ich słuchał, a okazje do pracy tylko czekają, aby z nich skorzystać reszta zależy wyłącznie od samych ubogich. Nie mają oni prawa domagać się od nas czegokolwiek innego.
Skoro ubóstwo wciąż istnieje i rośnie pośród rosnącej zamożności, znaczy to, że etyka pracy musi być nieskuteczna. Jeśli jednak wierzymy, że pozostaje ona nieskuteczna tylko dlatego, że jej przykazania nie są poprawnie wysłuchiwane i przestrzegane, jej klęskę można wyjaśnić albo przez moralną ułomność, albo przestępczą intencję ze strony tych, którzy „odpadli”.
Niech wolno mi będzie powtórzyć raz jeszcze: na początku etyka pracy stanowiła wysoce wydajny średek służący wypełnieniu fabryk, które pragnęły wciąż więcej siły roboczej. Choć ta ostatnia zmieniła się w przeszkodę na drodze ku dalszej produktywności, etyka pracy wciąż rna do odegrania pewną rolę, tyrn razem jednak jako skuteczny środek pozwalający tym, którzy pozostali w obrębie przyjętych granic społeczeństwa, umyć do czysta ręce i oczyścić sumienia z winy, jaką było opuszczenie wielkiej liczby swoich współobywateli i wtrącenie ich w stan permanentnej zbyteczności. Czystość rąk i sumień zapewnia środek o podwójnym działaniu: moralne potępienie ubogich i moralne oczyszczenie reszty.
Bycie ubogim jest przestępstwem
Pamflet Meada przeciwko ubogim, którzy „wybrali” nieprauowa-nie na swoje utrzymanie, kończy się pełnym emfazy apelem: „Polityka społeczna musi sprzeciwiać się biernemu ubóstwu uczciwie i stanowczo - tak sarno jak Zachód powstrzymał komunizm - aż nadejdzie zdrowie i wrogi system upadnie pod własnym ciężarem”2. Metafora jest bezbłędnie wybrana. Jedną z najważniejszych usług, jakie underclass świadczy współczesnemu zamożnemu społeczeństwu, jest wchłonięcie lęków i obaw, których nie kanalizował już potężny wróg zewnętrzny. Underclass jest wrogiem wewnętrznym, przeznaczonym do zastąpienia zewnętrznego niczym lek niezbędny dla zbiorowego zdrowia; zawór bezpieczeństwa dla zbiorowych napięć zrodzonych z indywidualnej niepewności.
Underclass jest szczególnie predysponowana do grania tej roli. Mead mówi wielokrotnie, że do utworzenia zjednoczonego frontu przeciwko „pasożytom na zasiłku”, kryminalistom i tym, co nie ukończyli szkoły, popycha „moralnych”, przyzwoitych Amerykanów to, co postrzegają jako zgubną niekonsekwencję tych, przeciwko którym się jednoczą: członkowie underclass naruszają wszystkie wartości hołubione przez większość, jednocześnie lgnąc do nich i pragnąc tych samych radości życia konsumenta, na jakie inni lu-
«Jbid.,s. 133. 5? Ibid., s. 145.
Ibid., s. 261.