120 Praca, konsumpcjonizm i nowi ubodzy
są czynni w reprodukcji .dąiącej-się zatrudnieni łyjobocze i (to jest siły roboczej jako towaru - dopasowanej do tego, by ją kupić i skonsumować). Trzecia kategoria składa się z ludzi wynajętych do „usług osobistych"1 (świadczonych głównie innym ludziom w roli konsumentów) - rozległy kontyngent sprzedawców produktów i „propagatorów pragnienia”, by je nabyć. Wreszcie, czwarta kategoria: „prącow-nicy rutynowi”, dołączeni do tradycyjnych linii montażowych oraz ich „nowe i ulepszone” wersje, w formie zautomatyzowanych urządzeń elektronicznych-jak. na przykład, kasy w supermarketach.
Ludzie z tej ostatniej kategorii sprawiają podobno najmniej trudnością jeżeli chodzi o sprzedaż ich siły roboczej. Ich potencjalni nabywcy nie sa szczególnie wybredni. Jako że w tego rodzaju profesjach, jakich wykonywania oczekuje się od „rutynowych pracowników”. nie wymaga się ani rzadkich i specjalnych, trudnych do opanowania umiejętności, ani szczególnej bystrości w radzeniu sobie w bezpośrednich relacjach z klientami, mogą oni przemieszczać się względnie łatwo z jednego miejsca zatrudnienia do innego poprzez całe spektrum niewykwalifikowanych i nisko płatnych prac najemnych. Lecz z tego samego powodu jest ich również szczególnie łatwo zwolnić: ich prace mają chronicznie niestabilny charakter. Pracodawcy mogą ich zastąpić w każdym momencie kimś innym, bez żadnej straty dla siebie; „rutynowych pracowników” można z miejsca wyrzucić, gdy interes nie idzie, ponieważ jest wielu innych, jak oni gotowych podjąć pracę, gdy zastój w branży minie -a więc nie mają oni żadnej „mocy sprawiania kłopotu” [nuisance p.ower]t żadnych kart przetargowych, żadnej szansy, by zwyciężyć w walce o lepsze warunki zatrudnienia, gdyby mieli zdolność i chęć do prowadzenia takiej walki.
Trudno dziś jednak o pragnienie walki, a w szczególności o pragnienie dzieione z innymi „podobnymi sobie” - a więc takimi, z którymi można prowadzić wspólne działania. Dostępne prace są ulotne, mogą zniknąć w każdym momencie i z pewnością nie potrwają zbyt długo; dzisiejsi towarzysze pracy niechybnie przeniosą się w inne. często odległe miejsca; ludzi, których spotyka się dziś, jutro lub pojutrze już tu nie będzie... Inwestowanie w solidarność pracowników i w kolektywny opór, wymagające długoterminowych, ryzykownych wysiłków, nie daje żadnych nadziei na to, że przyniesie coś więcej prócz wygórowanych i trudnych do skalkulowania kosztów. Gdyby takie warunki trwały przez długi czas, bez widoku na żadne alternatywy, wówczas światopoglądy i postawy pracowników upodobniłyby się do siebie. Tymczasem niekwestionowanymi zasadami roztropnej i skutecznej strategii życiowej stają się - niedostrzegalnie, lecz nieustępliwie - hasła w rodzaju: „Wykorzystaj dziś tyle, ile zdołasz, nie myśl o jutrze” i „Każdy za samego siebie; nic nie da się zyskać dzięki wspólnocie”.
Wziąwszy to wszystko pod uwagę, można uznać termin „rutynowa pracownicy” za częściowo mylący. Ten rodzaj czynności zawodowych, w jakie angażują się pracownicy czwartej kategorii, może być równie monotonny, nietwórczy i nudny oraz wymagać równie niewielu nowych umiejętności, jak rutynowe prace w starym stylu, w rodzaju zajęć robotników fabryki Forda - lecz tym, co je od nich odróżnia, jeżeli chodzi o podejście i postępowanie, jakie wywołują, jest niewątpliwie zmienna jak kameleon, niestabilna, tymczasowa, krótkotrwała, epizodyczna, a często efemeryczna natura. Ich zajęcia są rutynowe, lecz ich zatrudnienie - nie. „Rutyna” sugeruje monotonne powtarzanie tego samego - i w tym sensie oddaje wiernie charakter skierowanego na innych działania, w które angażują się oni dzień w dzień, tak długo jak pozostają wynajęci do jego wykonywania. Lecz rutynowa natura ich zajęcia czyni samo wynajmowanie - ich dostęp do prac - jak najdalszym od rutyny.
Nawet najbardziej rutynowa, nieinspirująca, nudna i często wymagająca praca może przyczynić się do powstania stabilnych, solidnie zakorzenionych i trwałych ludzkich więzów. Dzieje się tak jednak tylko wtedy, gdy (i dlatego że!) zaangażowani w nią ludzie spodziewają się, że będzie ona trwać przez dłuższy czas - w praktyce nieskończenie długo. Uczucie, że „jesteśmy wszyscy na tej samej łodzi” i najprawdopodobniej pozostaniemy w tej łodzi, cokolwiek się stanie - razem przetrwamy burze i razem będziemy cieszyć się spokojną żeglugą - napędza i podsyca poszukiwania najbardziej satysfakcjonującego (lub przynajmniej najmniej opresyj-