262 Odczytać rzeczywistość
perwersja przemienia się niemal w mistyczną energię, szczyt banalności pozwala podejrzewać, że mamy do czynienia z czymś wzniosłym. Coś przemówiło zamiast reżysera. Zjawisko zasługuje przynajmniej na oddanie mu czci.
1975
Fotografia
Czytelnicy ,,L’Espresso” pamiętają z pewnością zapis nagrania z ostatnich chwil Radia Alicja, kiedy to policjanci mieli już wtargnąć do środka. Wiele osób musiał uderzyć fakt, że jeden ze spikerów, podczas gdy opowiadał pełnym napięcia głosem o tym, co się dzieje, odwoływał się do sceny z pewnego filmu. Szczególna doprawdy sytuacja kogoś, kto przeżywa dramatyczne doświadczenie tak, jak gdyby znalazł się w kinie.
Interpretacje mogą być tylko dwie. Jedna, tradycyjna: życie przeżywa się jako dzieło sztuki. Druga zmusza nas do dodatkowej refleksji: dzieło wizualne (film, video-tape, rysunek na murze, komiks, fotografia) stanowi już część naszej pamięci. Jest to coś całkiem innego i zdaje się potwierdzać wysuniętą wcześniej hipotezę, że nowe pokolenia uczyniły wzorem swego zachowania wiele elementów przefiltrowa-nych przez środki masowego przekazu (pochodzących czasami z najbardziej niedostępnych regionów sztuki eksperymentalnej naszego stulecia). Prawdę mówiąc, nie ma potrzeby powoływać się na nowe pokolenie, wystarczy należeć do średniego, aby wiedzieć, jak dalece świat emocji (miłość, lęk, nadzieja) przefiltrowany jest przez obrazy , już kiedyś widziane”. Moralistom pozostawiam narzekanie na taki sposób życia za pośrednictwem mediów. Wystarczy przypomnieć, że ludzkość zawsze tak czyniła i przed pojawieniem się Nadara oraz braci Lumiere posługiwała się innymi obrazami z pogańskich płaskorzeźb albo miniatur przedstawiających Apokalipsę.
Łatwo teraz przewidzieć kolejną obiekcję, tym razem nie ze strony zwolenników tradycji. Czyż nie jest odstręczającym przykładem ideologii naukowej neutralności próba analizowania, definiowania, interpretacji aktualnych postaw oraz świeżych, dramatycznych wydarzeń? Czy można zdefiniować coś, co ex defmitione wymyka się wszelkiej definicji? Cóż, trzeba mieć odwagę powtórzyć raz jeszcze to, w co się wierzy, a mianowicie, że dziś, bardziej niż kiedykolwiek, sfera polityki nasycona jest symboliką. Zrozumieć mechanizmy symboliki, pośród której żyjemy, znaczy uprawiać określoną politykę. Brak ich zrozumienia prowadzi jedynie do uprawiania złej polityki. Oczywiście błędem jest sprowadzać fakty polityczne i ekonomiczne tylko do mechanizmów symbolicznych, ale równie błędne jest ignorowanie tego wymiaru rzeczywistości.
Istnieje z pewnością wiele poważnych przyczyn, które zaważyły na wyniku wystąpienia Lamy na uniwersytecie rzymskim, ale jednej przynajmniej nie powinniśmy pominąć: kontrastu między dwiema strukturami teatralnymi i przestrzennymi. Lama pojawił się na podium (wprawdzie zaimprowizowanym), a zatem zgodnie z regułami frontalnej komunikacji, typowej dla przestrzenności cenionej przez związki zawodowe oraz robotników, i stanął naprzeciw tłumu studentów, którzy dopracowali się innych form zgromadzeń i komunikacji, odśrodkowych, ruchomych, pozornie zdezorganizowanych. Mamy tu do czynienia z dwiema odmiennymi formami organizowania przestrzeni i owego dnia na uniwersytecie starły się również dwa pojęcia perspektywy, jedno, powiedzmy, rodem z Brunelleschiego, z drugim, kubistycznym. Zgadzam się co do tego, że nie można sprowadzać całej historii do tych dwóch czynników, lecz również błędem byłoby odrzucenie takiej interpretacji jako czy-