KARL R. POPPER
nia: „Do kogo adresujesz swoją teorię? Do mojego ciała? A może do moich mniej lub bardziej inteligentnych zachowań? Czy twoim celem jest wywołanie jakiejś reakcji werbalnej? Należy bowiem odrzucić możliwość, iż twoim celem jest przekonanie mnie. W najlepszym razie twoim celem może być spowodowanie, by moje ciało wytworzyło mniej lub bardziej inteligentne dźwięki werbalne:«Jestem przekonanym Dlaczego jednak zachowania werbalne miałyby być warte wszystkich tych zabiegów? Albo czy istnieje coś takiego, jak prawda i fałsz? Jeśli bowiem cały dyskurs dotyczący prawdy i fałszu jest tylko zachowaniem werbalnym i niczym więcej, z jakich powodów zachowanie werbalne miałoby być warte trudu, jaki wiąże się z prowadzeniem wszystkich tych nie kończących się sporów?”
Nie chcę przez to powiedzieć, że te uwagi mogą obalić fizykalizm. Ze swej strony mogę tylko stwierdzić, że nie jestem tak dalece zainteresowany werbalnymi dźwiękami fizykalistów, aby dłużej zajmować państwa uwagę tymi moimi zachowaniami werbalnymi, które my, staroświeccy niefizykaliści, moglibyśmy scharakteryzować jako argumenty krytyczne adhominem skierowane pod adresem fizykalizmu.
Skoro powiedziałem już tyle o fizykalizmie, mogę również powiedzieć kilka słów o komputerach: o twierdzeniu, iż nasze mózgi, czy raczej nasze umysły, są komputerami, lub na odwrót; a także o wypowiadanej z wielkąpowagąuwadze, że komputery mająrównie dobre, a nawet lepsze mózgi niż my.
Einstein powiedział pewnego razu: „Mój ołówek jest inteligentniejszy ode mnie”. Chodziło mu oczywiście o to, że za pomocą ołówka mógł uzyskać wyniki, których nie był w stanie przewidzieć. Całkiem słusznie: właśnie z tego powodu produkujemy ołówki i posługujemy się nimi. Gdyby posługiwanie się ołówkiem nie mogło przynieść lepszych rezultatów niż te, jakie otrzymujemy bez jego pomocy, nie posługiwalibyśmy się ołówkami.
Stosuje się to również, rzecz jasna, do komputerów. Komputer jest bowiem tylko ołówkiem wyniesionym na piedestał: większym, lepszym, mającym większąmoc i—co najistotniejsze — niezmiernie drogim ołówkiem. Nie ulega wątpliwości, że nie produkowalibyśmy tych niezmiernie drogich superołówków, gdyby nie były one inteligentniejsze od zwykłych.
Mówiąc krótko, fizykalizm przeczy oczywistości — to znaczy istnieniu stanów mentalnych, istnieniu świadomości. Wśród tych, którzy nie odrzucaj ą oczywistego istnienia stanów mentalnych, o uznanie rywalizowały rozmaite teorie umysłu. Jedna z takich teorii została wysunięta przez Descartes’a. W nieznacznie unowocześnionej wersji, w której unika się mówienia o „substancji”, teoria Descartes’a głosi, że stany mentalne i stany fizyczne wzajemnie oddziałują. Z tego właśnie powodu teorię tę określa się mianem „interakcjonizmu”. Ponieważ stany fizyczne ^zlokalizowane w czasie i w przestrzeni, nasuwa się pytanie, w jakim miejscu dochodzi do interakcji. Descartes udzielił następującej odpowiedzi: „W mózgu, w tak zwanej szyszynce”. Odpowiedź Descartes’a wywołała wiele drwiących komentarzy. Zaproponuję tu jednak bardzo podobne rozwiązanie.
Alternatywnym rozwiązaniem dla interakcjonizmu jest teoria głosząca, że stany mentalne i fizyczne nie oddziałująna siebie wzajemnie, lecz zachodzą równolegle. Teorię tę określa się mianem „paralelizmu ciała i umysłu”. W swej najprostszej i najgłośniejszej wersji, pochodzącej od Spinozy, głosi ona, że umysł i materia to różne aspekty tej samej rzeczy. Jeśli przyglądamy się skorupce jajka od wewnątrz, jest ona wklęsła. Jeśli tej samej skorupce przyglądamy się od zewnątrz, jest wypukła. Jednakże wypukłość i wklęsłość są różnymi aspektami tej samej rzeczy. Spinoza wskazywał, że jeśli patrzymy na rzeczywistość od wewnątrz, jest ona umysłem, ajeśli spoglądamy naniąod zewnątrz, jest materią.
Teoria Spinozy jest pomysłowa; możliwe, iż jest to teoria prawdziwa. Być może elektrony sąobdarzone świadomością. Wedle fizyki kwantowej wszystkie elektrony są jednak identyczne, niezależnie od tego, jakie były ich dotychczasowe dzieje. Innymi słowy, elektrony nie mogą być podatne na wpływ swojej historii. Na gruncie paralelizmu oznacza to, że nawet jeśli elektrony mają świadomość, nie mogą dysponować żadnym rodzajempamięci. Otóż świadomość pozbawiona pamięci składałaby się z pojedynczych impulsów świadomości; każdy z takich impulsów musiałby trwać bardzo krótki odcinek czasu i nie byłby w żaden sposób powiązany z jakimkolwiek innym impulsem. Taka forma świadomości jest możliwa. Byłaby ona jednak najzupełniej różna
149