Dei iustitiam contemplantur, et dum se evasisse eas cognoscunt”1. Utrzymuje się wciąż tendencja do przedstawiania absolutnej zasady jako realnej siły albo realnej siły jako absolutnej zasady; wydaje się, że najwyższa wartość może być uznana za prawdziwie absolutną tylko wtedy, gdy jest zarazem najwyższą siłą.
Owa tożsamość dobra, doskonałości, siły i realności zapisana jest w tradycyjnej filozofii europejskiej. Filozofia grup, które posiadały władzę bądź dążyły do niej, wyraźnie dochodzi do głosu w arysto-telizmie, a także stanowi rdzeń tomizmu, mimo jego autentycznie głębokiej nauki, że byt absolutu tylko per analogiam może być nazwany bytem. O ile zgodnie z Ewangelią Bóg cierpiał i umarł, o tyle zgodnie z filozofią Tomasza2 nie jest on zdolny ani do cierpienia, ani do zmiany. Za pośrednictwem tej teorii oficjalna filozofia katolicka usiłowała uniknąć sprzeczności między Bogiem jako nąj-wyższąprawdą i Bogiem jako realnością. Wykoncypowała ona realność, która nie zawiera żadnego elementu negatywnego i nie podlega zmianie. Dzięki temu Kościół mógł obstawać przy - niezwykle istotnej dla kultury zachodniej - idei wiecznego prawa natury zakotwiczonego w fundamentalnej strukturze bytu. Jednakże rezygnacja z elementu negatywnego w absolucie i wynikający z tego dualizm
- Bóg z jednej strony, grzeszny świat z drugiej - pociągnęły za sobą arbitralną ofiarę z intelektu. W ten sposób Kościół zapobiegł upadkowi religii i zastąpieniu jej przez panteistyczne ubóstwienie procesu historycznego. Uniknął niebezpieczeństw, na które wystawili mistykę niemiecką i włoską mistrz Eckhart, Mikołaj z Kuzy i Gior-dano Bruno, próbując przezwyciężyć dualizm w drodze wyzwolenia myśli.
Uznanie przez owych myślicieli ziemskiego elementu w Bogu dało impuls przyrodoznawstwu - którego przedmiot skutkiem włączenia do absolutu został uprawomocniony, a nawet niejako uświęcony -jednak dla religii i równowagi duchowej okazało się szkodliwe. Mistyka zaczęła - na wzór zależności człowieka od Boga
- czynić Boga zależnym od człowieka, a skończyła - co wydaje się logiczne - na wieści o śmierci Boga. Jednak tomizm podporządkował inteligencję ścisłej dyscyplinie. Zawiesił myślenie w obliczu izolowanych i stąd sprzecznych pojęć - Boga i świata - które zostały związane mechanicznie, za pośrednictwem statycznego i ostatecznie irracjonalnego, hierarchicznego systemu. Sama idea Boga stała się czymś wewnętrznie sprzecznym: istnością, która ma być absolutna, a nie dopuszcza żadnej zmiany.
Przeciwnicy neotomizmu argumentują słusznie, że dogmatyzm wcześniej czy później doprowadza myślenie do zastoju. Ale czy neopozytywistyczna teoria nie jest równie dogmatyczna co gloryfikacja jakiegoś absolutu? Neopozytywiści usiłują skłonić nas do zaakceptowania „naukowej, czyli eksperymentalnej filozofii życia, która wszelkie wartości bada z punktu widzenia ich przyczyn oraz skutków”3. Odpowiedzialność za współczesny kryzys duchowy przypisują oni „ograniczaniu autorytetu nauki i wprowadzaniu innych metod - celem odkrycia istoty i wartości rzeczy - niż kontrolowany eksperyment”4. Gdy się czyta Hooka, nie sposób sobie wyobrazić, że tacy wrogowie ludzkości jak Hitier mają w istocie wielkie zaufanie do metod naukowych, czy że niemieckie ministerstwo propagandy konsekwentnie posługiwało się kontrolowanym eksperymentem, badając wszelkie wartości z punktu widzenia „ich przyczyn i skutków”. Nauka, tak jak każda wiara, może być wykorzystywana w służbie najbardziej niegodziwych sił społecznych, tak więc scjentyzm jest nie mniej prymitywny niż wojująca religia. Nagel zdradza jedynie nietolerancję swej koncepcji, gdy stwierdza, że każda próba ograniczenia autorytetu nauki jest jawnie złośliwa.
Nauka staje na niepewnym gruncie, uzurpując sobie uprawnienia cenzorskie, które denuncjowała w swej rewolucyjnej przeszłości, kiedy to pozostawały one w gestii innych instytucji. Uczeni obawiają się, że autorytet nauki zostanie pogrzebany akurat teraz, gdy cieszy się ona powszechnym uznaniem, a nawet skłania się ku represyjności. Pozytywiści chcieliby bowiem dyskryminować wszelkie myślenie, które nie jest w pełni zgodne z postulatem zorganizowanej nauki. Przenoszą na świat idei zasadę przymusu członkostwa. Ta ogólna
Tomasz z Akwinu, Summa theologica, t. 36, suplement 87-99, Heidelberg, Graz-Wien-Koln, 1961, s, 341 in. z których wybrani czerpią radość, gdy spostrzegają, że dosięgła ich sprawiedliwość Boża i uświadamiają sobie, że uniknęli tego losu”.
Tomasz z Akwinu, Summa contra gentiles, I, 16.
S. Hook, „The new failure of nerve”, wyd. cyt., s. 10.
E. Nagel, „Malicious philosophies of science”, wyd. cyt., s. 41.