tendencja monopolistyczna sięga tak daleko, że ruguje teoretyczne pojęcie prawdy. Między tą tendencją i pojęciem „wolnego rynku w świecie idei”, rekomendowanym przez Hooka, nie ma wcale -wbrew jego mniemaniu - antagonizmu. Jedno i drugie jest wyrazem geszefciarskiego podejścia do spraw ducha, żądzy sukcesu.
Daleka od wykluczania konkurencji kultura industrialna zawsze organizowała badania na zasadach współzawodnictwa. Jednocześnie badania te są nadzorowane i konformistyczne w stosunku do propagowanych wzorców. Mamy tu przykład współdziałania kontroli opartej na współzawodnictwie i na autorytecie. Takie współdziałanie na rzecz ograniczonego celu bywa niekiedy korzystne - przykładowo w wypadku produkcji najlepszej odżywki dla niemowląt, materiałów wybuchowych o dużej sile rażenia i metod propagandy; trudno byłoby jednak powiedzieć, że przyczynia się ono do postępu rzeczywistego myślenia. W nowoczesnej nauce nie istnieje ostre rozgraniczenie między liberalizmem i autorytaryzmem. W istocie liberalizm i autorytaryzm wzajemnie na siebie oddziałują w sposób, który sprzyja powierzeniu instytucjom irracjonalnego świata coraz ściślejszej kontroli.
Mimo że naukowy absolutyzm protestuje przeciwko zarzutowi dogmatyzmu, musi on, tak samo jak atakowany przezeń „obskurantyzm”, powrócić do oczywistych zasad. Z tą jednak różnicą, że neo-tomizm jest świadomy tego rodzaju założeń, podczas gdy pozytywizm wykazuje pod tym względem całkowitą naiwność. Nie w tym rzecz, czy teoria może opierać się na zasadach oczywistych - jest to jeden z najtrudniejszych problemów logicznych; idzie raczej o to, że sam neopozytywizm praktykuje to, co zarzuca oponentom. Jak długo podtrzymuje on te zarzuty, musi usprawiedliwiać swe własne najwyższe zasady, spośród których najważniejsza zakłada tożsamość prawdy i nauki. Musi on wyjaśnić, dlaczego określone sposoby postępowania uznaje za naukowe. Jest to sporna kwestia filozoficzna, od której rozstrzygnięcia będzie zależało to, czy „zaufanie do metody naukowej”, antidotum Hooka na dzisiejszą groźną sytuację, okaże się ślepą wiarą czy racjonalną zasadą.
Wspomniane trzy artykuły nie wnikają w ten problem. Nietrudno się jednak domyślić, jak rozwiązaliby go pozytywiści. Hook wskazuje różnicę między wypowiedziami naukowymi i nienaukowymi.
Odnośnie do prawomocności tych ostatnich twierdzi, że rozstrzygają
0 niej osobiste uczucia, gdy tymczasem prawomocność sądów naukowych jest orzekana „za pośrednictwem metod publicznej weryfikacji, metod dostępnych wszystkim, którzy podporządkują się ich dyscyplinie”55. Termin „dyscyplina” oznacza reguły skodyfikowane w najbardziej postępowych podręcznikach i z powodzeniem stosowane przez uczonych w laboratoriach. Takie procedury są z pewnością typowe dla współczesnej idei naukowej obiektywności. Wydaje się jednak, że pozytywiści myląje z samąprawdą. Nauka winna oczekiwać od myśli filozoficznej, wyrażanej czy to przez filozofów, czy przez uczonych, że będzie wyjaśniać naturę prawdy, zamiast po prostu rekomendować metodologię naukową jako najwyższą jej definicję. Pozytywizm robi unik, utrzymując, że filozofia nie jest niczym innym niż klasyfikacją
1 formalizacją metod naukowych. Postulaty krytyki semantycznej, jak postulat związku albo zasada redukcji skomplikowanych wypowiedzi do zdań elementarnych, są interpretowane jako taka właśnie formalizacja. Kwestionując autonomię filozofii i filozoficzne pojęcie prawdy, pozytywizm zostawia naukę na łasce przypadków historycznego rozwoju. Ponieważ nauka jest elementem procesu społecznego, przyznanie jej roli arbiter veritatis podporządkowałoby samą prawdę zmiennym kryteriom społecznym. Społeczeństwo zostałoby pozbawione wszelkich środków duchowego oporu wobec zniewolenia, które zawsze demaskowała krytyka społeczna.
Co prawda, nawet w Niemczech pojęcie „nordyckiej” matematyki, fizyki i tego typu niedorzeczności większą rolę odgrywały w politycznej propagandzie niż na uniwersytetach; było to jednak przede wszystkim konsekwencją siły przyciągania samej nauki i zapotrzebowania Niemiec na zbrojenia, nie zaś stanowiska filozofii pozytywistycznej, która koniec końców odzwierciedla charakter nauki na danym etapie historycznego rozwoju. Gdyby jednak zorganizowana nauka zaprzedała się całkowicie „nordyckim” potrzebom i na ich użytek stworzyła konsekwentną metodologię, pozytywizm musiałby ją ostatecznie zaakceptować, tak jak zaakceptował wzorce socjologii empirycznej ukształtowaneprzezpotrzeby administracyjne
55 S. Hook, „The new failure of nerve”, wyd. cyt., s. 6.