6 Niemiecki romantyzm i Rewolucja Francuska, I
tywnie traktowali obydwa te pojęcia jako kompatybilne. Ta ocena utrwaliła się w mniejszej lub większej mierze w ostatnich dwudziestu latach, zwłaszcza w odniesieniu do wczesnoidealistycznego i oświeceniowego dziedzictwa wczesnego romantyzmu. Pytanie wszakże, czy przy tym nowym przewartościowaniu nie doszła do głosu jakaś postać myślenia życzeniowego (wishful thin-king). mianowicie szlachetny zamiar ratowania tak jawnie sprzecznego fenomenu niemieckiego romantyzmu dla tzw. postępowej tradycji, ponieważ chciano — nie przeoczając już intelektualno-artystycznego potencjału — uczynić go bezwarunkowo „czymś, co daje się przyłączyć” do dyskursu rozumu i do społecznej (sozial) nowoczesności. Tutaj kiyje się problem, który chciałbym podjąć po dokonaniu wstępnych metodycznych przemyśleń.
Wszystkie wspomniane pozytywne i negatywne kwalifikacje rewolucji i romantyzmu wychodzą od pewnej stronniczej treściowej identyfikacji: Albo poszukują u poszczególnych romantycznych myślicieli rewolucyjnie oświeconych idei, albo odróżniają postępową wczesno-romantyczną tendencję od póżno-romantycz-nej tendencji zwolenników restauracji. Zazwyczaj nie bierze się wtedy jednak pod uwagę dwóch fundamentalnych kategorii odróżnień. Po pierwsze tego, że romantyzm był przede wszystkim zjawiskiem artystycznym, którego nie można semantycznie przełożyć na polityczno-społeczny ruch Rewolucji Francuskiej. Po drugie tego, że wskazanie na oświeceniowe elementy w obrębie dzieł poszczególnych reprezentatywnych romantyków nic jest jeszcze argumentem świadczącym o rewolucyjnej energii takiego dzieła jako literatury czy też wręcz świadomości jego autora. Oświecenie nie jest rewolucją: entuzjastycznie oświecona uczoność. której nie brakowało żadnemu niemieckiemu pisarzowi tej epoki, nie czyni jeszcze świadomości rewolucyjną, co trafnie zauważył kiedyś Jean Paul. Zanim jednak zastanowimy się dalej nad domniemanym związkiem rewolucji i romantyzmu i zdecydujemy, jak należy go lepiej ująć w tym lub owym treściowym odwzorowaniu lub identyfikacji, powinniśmy jasno zdać sobie sprawę z tego. że znaczna większość niemieckiej inteligencji, a w jej gronie również przedstawiciele linii romantycznej. po początkowym entuzjazmie lub co najmniej sympatii, opowiedziała się przeciw Rewolucji Francuskiej. Nietypowy przykład Goethego potwierdza tutaj regułę. Postawa, jaką zajął Georg Forster, któiy nawet po wrześniowych mordach i jakobińskim terrorze opowiadał się nieugięcie za zasadami rewolucyjnej republiki, stanowiła wyjątek. Mamy zatem z jednej strony żarliwe świadectwa umysłowego stanu generacji przedroman-tycznej, a więc Friedricha Gottlieba Klopstocka, Joachima Heinricha Campego. Christopha Martina Wie-landa lub Konrada Engelberta Oelsnera. i mamy też tradycję niemieckich jakobinów'. A jednak ta w dobrej intencji podjęta, tchnąca nieco duchem akademickim rekonstrukcja rewolucyjnej tradycji w Niemczech nie powinna przesłaniać faktu, że wśród romantyków mamy tylko jedną Carolinę Bóhmer (Schlegel-Schclling), której genialne listy przesycone są rewolucyjną ciekawością, odw'agą i emfatyczną żądzą „nowego”, które na koniec przyniosły jej izolację w krótkotrwałej Republice Moguncji, a w następstwie niewolę i niemal pogardę własnego otoczenia; i że jest jeden tylko młody Ludwig Tieck, który do swego przyjaciela Wackenrodera pisał w' płomiennych listach, jak w tym chętnie cytowanym z 28 grudnia 1792 roku;
„Nie mówisz nic o Francuzach? Nie chcę myśleć, że stali Ci się obojętni, że Cię nie interesują? Och. gdybym teraz byl Francuzem! Wtedy nie chciałbym tutaj siedzieć, wtedy... Niestety, urodziłem się w monarchii, która walczyła przeciwko wolności. pośród ludzi, którzy jeszcze barbarzyńcami są na tyle. że gardzą Francuzami. Bardzo się zmieniłem. Teraz jestem nieszczęśliwy. jeśli nie mam gazet. O. być we Francji, to musi być wielkie uczucie, walczyć pod wodzą Dumourieza i zmuszać niewolników do ucieczki, a choćby też paść — bo cóż to za życie bez wolności? W zachwycie pozdrawiam geniusz