88 Część I
nia, takich jak współczesna epoka atomowa. Człowiek dostrzega kruchość bycia, wezwanie, by je chronić z większą niż w innych momentach mocą, staje się tym, co strzeże bycie, i to właśnie jest jego istotą. „Ereignis, pisze filozof, jest tą pulsującą domeną, w której bycie i człowiek sięgają siebie wzajemnie w swej istocie, to istotne ujmują, a tym samym tracą określenia, które im nadała metafizyka”25.
Błysk Ereignis prowadzić więc ma poza formy bycia realizowane w Austrag, poza metafizykę, do jej źródła i jeszcze głębiej, tam gdzie pojawia się ścisły związek zależności i zobowiązania, tam gdzie człowiek i bycie są obdarzone tym, co je łączy. Heidegger uprawia grę słów związaną z czasownikiem eignen, by powtórzyć znów, że bycie i myśl są w tożsamości, która jest czymś bardziej pierwotnym niż ich objawiająca się współprzynależność. Istotą zaś tej tożsamości ma być właśnie Ereignis.
Cóż to wszystko znaczy? Poruszamy się w świecie metafor, które nie mają jednoznacznych odniesień. Próba ich dookreś-lenia wydaje się jałowa. Metafory zresztą należą do języka filozofii i wiele z nich nie budzi żadnych zastrzeżeń. Taką wszakże jest pojęcie ducha absolutnego u Hegla, którym operujemy ze zrozumieniem. Heidegger ma nadzieję, że z czasem stanie się dla nas jasne i Ereignis. W Identitat nie ma pojęcia „es gibt”, warto jednak o nim pamiętać, gdyż udziela pewnych wskazówek. Jest ono nieprzetłumaczalne na język polski. Przekład: to daje, zastosowany przez Barana, nie jest właściwy. Nie ma bowiem w ogóle owego: to. Pytanie o „to”, jak i o „kto”, jest na gruncie filozofii Heideggera fałszywe. Nikt nie daje bycia, bycie się daje samo, darzy się, przychodzi w swej współprzynależności z myśleniem, więcej, ze źródłowej z nim tożsamości. Ereignis nie jest tym es, które daje, jest raczej samym tym darzeniem, darem, który, jak mówi Heidegger, może się ograniczyć, cofnąć, ale przez który dostrzegamy błysk prawdy.
Są interpretacje, które do takich wyjaśnień się ograniczają. W moim przekonaniu można pójść głębiej, nie poprzestając na sensach płynących z es gibt. Dostrzegam przynajmniej trzy
25
Tamże, s* 26.
możliwości ujęcia Heideggerowskich koncepcji. Istnieje więc pokusa, by widzieć w Ereignis jakiś fakt pierwotny, jakąś podstawę, z której wyłania się myśl i bycie w ich istotnych właściwościach, a nie w ich wzajemnych epokowych uregulowaniach, czyli w Austrag. Wiemy jednak, że Heidegger odrzuca pojęcie podstawy. Przeciwnie, dowodzi, że musimy dokonać skoku tam, gdzie się otwiera przepaść, coś bez dna, bez początku. Mówi on o Abgrund, przeciwstawiając mu metafizyczny Grund, lecz dodaje natychmiast, że owa przepaść nie może być pojęta jako nicość. To bijące źródło, w którego pulsacjach daje się usłyszeć sama istota wezwania skrywającego się bycia. To słowo otchłań jest jakby reminiscencją z Hegla. Więcej, czyż ta tożsamość, której istotą jest Ereignis, z której tryska bycie i myśl, która zatem nie anuluje różnicy, lecz, przeciwnie, rodzi ją, nie jest ujęciem w innych słowach Heglowskiej differente Beziehungl Zachodzi tu zgodność teoretyczna w samym ujęciu tożsamości, idąc dalej można by tożsamość tę potraktować jako parafrazy Heglowskiego absolutu wyłaniającego różnicę, lecz bez możności powrotu do siebie, bez syntezy scalającej, wymagającego natychmiast nieustannego pamiętania o źródle. U Heideggera nie ma perspektywy zakończenia procesu przez negację różnicy. Hegel jest zwrócony ku przyszłości i syntezie, Heidegger odrzucający syntezę patrzy w przeszłość, bo tam szuka korzeni myśli jeszcze nie wypaczonej przez metafizykę. Lecz ten zwrot ku przeszłości ma nas pouczyć, że tożsamość jest tu obecna, że skrywa się i odkrywa nieustannie.
Możliwa jest jednak inna interpretacja, nie w tym Heglowskim duchu. Wszak wszystkie określenia dotyczące Ereignis jako istoty tożsamości wskazują na jakiś akt, na coś dziejącego się, przez co bycie pojawia się i odsłania, a więc jest tożsamość czymś w sobie, dającym się pomyśleć poza formami „istoczenia się” bycia, choć jest nieprzedstawialna, skryta. Tak rozumiana tożsamość przybiera postać niemal transcendencji. Być może rację ma Jean Beaufret, mówiąc
0 mistycyzmie Heideggera i jego związkach z mistrzem Eckhartem i z pojęciem takiego Boga, któremu „przysługuje przywilej bycia czymś czystym od wszelkiego bytu”
1 który „z racji czystości wobec bytu może być przyczyną