112 Część I
0 postulat powrotu do judaistycznych źródeł, to na pewno nie można przejść koło niego obojętnie. Judaistyczna tradycja jest tradycją wielką. W rozmaitych pracach Levinas dokładniej wyjaśnił, co cywilizacja europejska z tej tradycji odrzuciła, a co przejęła, czym się nadal żywi, choć w innej, zmodyfikowanej formie. Są to interesujące analizy. Nie chcę się wdawać w tę kwestię, wymaga ona znajomości kultury judaistycznej, jakiej nie posiadam. Chciałoby się tylko zapytać Levinasa, czy rzeczywiście w kulturze europejskiej przestała mieć znaczenie idea sprawiedliwości, odpowiedzialności? Czy takie cnoty, jak cierpliwość w cierpieniu, litość i miłość ku tym, co są w nędzy, zostały odrzucone?
W jednej kwestii natomiast Lćvinas na pewno ma rację. Kultura europejska zbyt mocno przejęła się ideami jedności
1 całości. Są to rzeczywiście idee niebezpieczne, zarówno w sferze życia społecznego, jak i intelektualnego. Levinas chce im przeciwstawić swój radykalny pluralizm racji i dążeń ludzkich, pluralizm istnień, z których każde jest niezależne i każde jest odpowiedzialne za siebie i inne. Pluralizm, a więc poszanowanie drugiego, jest warunkiem dobroci, pokoju, sprawiedliwości w stosunkach międzyludzkich, warunkiem prawdziwie etycznych zachowań. Z pluralizmu rodzi się miłość, chęć ofiary, uznanie. Więcej jeszcze, pluralizm pozwala nam w pewien sposób rozbić skorupę immanencji, przez uświadomienie sobie, że drugi transcenduje nas, że go ogarnąć do końca nie możemy, że jest w nim coś, co się nie poddaje naszej myśli, nawet naszemu rozumieniu. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że struktury sensu, w których porusza się nasza myśl, nie są nigdy gotowe, że się nadal muszą rozwijać i wypełniać, niemal bez końca, i że to, co transcendentne, nie daje się w nie ująć. W tej perspektywie metafizyka pozostaje jako zadanie. Levinas ma rację, gdy przeciwstawia sobie dire i dit, czyli wypowiedź i wypowiedziane, to, co tkwi w dynamiczności spotkania, a co już zostało uporządkowane, ujednolicone. Lecz ten pluralizm, moim zdaniem, może się rozwijać także w łonie Tego-Samego, jeżeli pojęcie to będzie oznaczać nie ujednakowienie, lecz tylko wspólną właściwość, obecną już na najniższych szczeblach kultury, a decydującą choćby tylko o tym, że każdy gest, każdy dźwięk mowy zostaje dostrzeżony jako znak, którego sens pragnie się odczytać. Poszukiwanie sensu wyprzedza pluralizm, więcej, ono go rodzi. I dopiero tak właśnie świadomy swych źródeł pluralizm, który nakazuje w każdym człowieku uznawać w pełni jego niezależność, godność i pełne prawo do sprawiedliwości i wolności, może się stać orężem przeciwko totalita-rystycznym tendencjom.