Czpć 11 - Rozdział IV. Człowiek modlitwy 187
dochodzi się do „pragnienia jednej rzeczy”32. To wejściowe wrota do Królestwa Bożego. Lecz dojście do pragnienia jednej rzeczy czy też dojście do wrót Królestwa nie jest ani łatwe, ani proste. Sugestii Jaspersa, jakoby pobożność Kierkegaarda była prostą pobożnością, nie można już dłużej podtrzymywać, jeśli weźmie się pod uwagę jego interpretację modlitwy, a nie jego osobiste życie modlitewne. Tak jak wiara jest bezpośredniością przychodzącą po refleksji, nie zwykłą natychmiastowością, tak samo modlitwa, podczas gdy kończy się ona dziecięcym pokładaniem nadziei w ojcowskim Bogu, w całkowitym samo-poddaniu się opartym na absolutnym zaufaniu, nie zaczyna się tutaj. Dla Kierkegaarda, korzenie prawdziwej modlitwy, tak jak korzenie całej chrześcijańskiej pobożności, tkwią w poczuciu własnej bezwar-tościowości33. Kierkegaardowskim punktem widzenia na modlitwę rządzi coś, co można by nazwać rzeczywistą regułą. Kimże jest człowiek w porównaniu z Bogiem? Istnieje nieskończona jakościowa różnica pomiędzy nim a Bogiem, ponieważ człowiek jest grzesznikiem. W rezultacie, oznacza to, że jest on niczym wobec tego Jedynego, najwyższego i świętego. Prawdziwa modlitwa rozpoczyna się i dochodzi do tej świadomości - widzenia samego siebie takim, jakim się jest, kiedy stoję samotnie przed Bogiem. Ten ruch modlitwy jest na wskroś dialektyczny. Otóż przechodzi się od poczucia własnej bezwartośclowości do pojmowania absolutnej odległości oddzielającej od Boga, a potem po uświadomieniu sobie znaczenia tego dystansu w nierozwiązanym napięciu dochodzi się do pojmowania poprzez całe swoje istnienie, że jest się akceptowanym przez Boga nawet wtedy, gdy jest się kimś trudnym do zaakceptowania. Chrześcijańska modlitwa rozpoczyna się więc od tego wzmożonego poczucia własnej indywidualności. Zadaniem modlitwy jest zatem oderwanie się od społecznych więzi i socjalnej zależności oraz samotne przyjście przed oblicze Boga 34. Modlitwa posiada odosobnione miejsce dla swojej matki, którą jest wiara35. Im bardziej człowiek staje się świadomym tego, czym jest Bóg, tym większe staje się jego poczucie bezwartościowości oraz grzechu. Związek narasta w napięciu, podczas gdy jednostka próbuje myśleć o Bogu w każdej chwili. Im bardziej odsuwa się od społecznych zobowiązań w swoim stosunku do Boga, tym więcej uczy się na temat tego, jak w każdej chwili móc zachować wewnątrz samego siebie myślenie o Bogu. Myślenie o Bogu, które wywodzi się z potrzeby Boga oraz myślenie o Bogu, będące w każdym momencie świadomością tego, że potrzebuje się Boga w każdej chwili. Wszelkie niebezpieczeństwo związane z tym procesem odnosi się do dwóch kwestii. Jednostka może się zniechęcić i zrezygnować. Im bardziej czyni się uniżoną oraz im mocniejszym staje się Bóg, tym większą bojaź-
32 Purity of Heart, s. 55.
33 Papżrer, IX, A, 316; X 2, A, 76. 33 Tamże.
35 Tamże, X +, A, 281.