XXXIV
rzą do ziemi, był w jej życiu przejściowy. Rysa w sercu została, ale nie przeszkodziła jei stać się artystką i obywatelką. Cierpienie zapłodniło ją: Poganka, Ksiątlca pamiątek, urodziły się z tego cierpienia. Niebawem pochłonęła ją praca społeczna i narodowa.
I tutaj okazuje się, o ile gra życia jest bardziej złożona, niż jaskrawe kontrasty romantycznej poezji. Tam anioły i demony, tam cichy zagon i ofiarna praca z jednej strony, a z drugiej kaprys i użycie. W istocie było inaczej. Paulina i Narcyza zetknęły się nie tylko na gruncie pieśni, poezji i egzaltowanych uczuć, ałe na gruncie pracy społecznej i narodowej. Zapewne każda pojmowała tę pracę odmiennie: gdy dla Narcyzy była ona jej religią, dla po-ganki-Pauliny była raczej jedną formą więcej wyżycia się, ryzyka, bodaj zabawy. Bywała w śwdecie Paulina Zbyszewska przywiozła z Paryża hasła saint-simonistyczne i musiała je sławić dość głośno, skoro władze pruskie wydaliły ją z Poznania jako niepożądaną cudzoziemkę. Wyznawała zasady •demokratyczne*; ponieważ zaś na polskim gruncie wszystko przybierało zabarwienie narodowe, maczała paluszki w dość niewinnych, zdaje się, konspiracjach. I oto gdy Narcyza rozeszła się z nią już dawno i sama rzuciła się w prawdziwą podziemną robotę, ironia losu zrządziła, że obie panny dostają się do więzienia wskutek przejętej dawnej ich korespondencji. I tu nastąpiło chwilowe zbliżenie obu przyjaciółek poprzez mury więzienne. «Lina to mój los, to moja historia*, pisze Narcyza do innej przyjaciółki, do uwielbianej Anny Skimboro wieżowej.
Paulinę wypuszczono z więzienia rychło. Wstawił się za nią do Paskiewicza sam marszałek szlachty hr. Jezierski. Powołał się na zasługi jej ojca, tzn. na lojalne stanowisko, jakie ów zajął wobec rządu w czasie powstania w r. 1830. Narcyzę
przetrzymano w celi, w ścisłej samotności, półtrze-cia roku.
Akta procesu znajdują się dziś w Warszawie w Archiwum Akt Dawnych; włączone są do nich listy Pauliny do Narcyzy. Przepisałem z tych listów parę ustępów, znamiennych dla tonu tej przyjaźni:
Słuchaj, Narcysso, Matka twoja, gdyby żyta, przeklęłaby miłość twoją — albo ciężką łzą matki opłakałaby nasz zwazek — bo, siostro moja, zrywając twoje zobowiązania z Heleną, zrzekasz się przed własnym sumieniem prawa do czynu. Okropne wymówiłam słowo — potępienie na moje szczęście — na cześć naszej cnoty! Smutno mi, Narcysso. ale błogo i święcie; oby to teraźniejsze uczucie gwiazdką nam w życiu świeciło — świętą Gwiazdą Wschodu ku na* rodzeniu. Kochanko, starać się będę jechać na Poznań, ale jeżeli'na Kraków jechać wypadnie, to cię uwiadomię listem. Zjedziemy się we Wrocławiu i na powrót razem do Polski wrócimy już na zawsze, na bardzo długo...
Moja jedyna, ja^ ciebie kocham całą siłą mojego bytu — ale, aby cię godnie kochać, braknie mi cnoty i wzniesienia ducha — nie dosyć jeszcze— ale co było skarbów w duszy mojej, wszystko ci oddam — wszystko. W tobie tylko przychodzę do uczucia siebie samej — i stąd moje niepokoje — o ile mój żywioł niewyrobiony miesza się i zlewa z twoim przeczystym żywiołem. Moja jedyna, ty odwagą, siłą i miłością wyrzeczesz moje przebaczenie i dasz słowo przyszłego szczęścia. Ale moja Narcysso, aby czuć siłę. trzeba mieć zdrowie, kochanko; to twój obowiązek, trudniejszy jak inne, nie do ominięcia. Wolff powiedział, że jesteś bardzo chorą, czyni te wyrazy były dla mnie, nie pytaj, ale rozmyśl, czym one dla ciebie być powinny...
' Przyjeżdżaj więc, moja siostro, tego wymaga miłość twoja dla mnie i święte obowńąziki dla ogółu.
Twoja, twoja jedynie
Paulina
Kochanki, siostry mojej rączka i usta całuję i nadzieją miłości wierzę w nasz rzeczywisty uścisk w przyszłości. Moja złota, gdyby ci przyjaźń poczciwej Heleny nie wystarczyła, gdybyś czuła, że zdrowie twoje niknie z wrażeniem dni naszych, to pytaj serca o słowo czynu, siostro moja... etc. etc.
III*