198 OD FENOMENOLOGII DO EGZYSTENCJALIZMU
198 OD FENOMENOLOGII DO EGZYSTENCJALIZMU
pośrodku — pomiędzy bogami^lu^m^est kimś wyrzuconym — wyrzuconym wio ro mię dz y, .pomiędzy—bogami. i ludźmi. Jedynie tu zaś, tu po raz pierwszy rozstrzyga się, kim jest człowiek i gdzie osadza on swe lsfmenie7 ^Poetyćkónmieśzk^rijzłowrek ~ na tej Ziemi”.
Nieustannie i coraz pewniej, wśród obfitości napierających nań obrazów i coraz prościej poświęcał Holderlin swą poezję dziedzinie tego Pomiędzy. Dlatego właśnie mówimy, że jest on poetą poety.
Czy możemy jeszcze teraz twierdzić, że Holderlin uwikłał się w puste i przesadne samouwielbienie — z braku więzi z pełnią świata? Czy uznamy raczej, że nadmierny napór wyrzuca myśl tego poety w podstawę i środek bycia? To samego Holderlina dotyczą słowa we wspomnianym już późnym wierszu „w miłym błękicie zakwita...”, odnoszące się do Edypa:
Król Edyp ma może o jedno oko za wiele (VI, 26).
ale nie w sensie
ponadczasowo ważnego pojęcia. Tą_ istota poezu należy do^ okre-^ ^iop^goczasu. Nie dostosowuje się jednak do tego czasu jak do czegoś już istniejącego. Holderlin, stanowiąc na nowo istotę poezji, określa dopiero nowy czaśT Jest to czas zbiegłych bogów i nadchodzącego Boga. Jest to czas biedy, cechuje go bowiem dwojakiego rodzaju brak, dwojakiego rodzaju Nie: już-nie zbiegłych bogów i jeszcze-nie Boga nadchodzącego.
Stanowiona przez Holderlina istota poezji jest dziejowa w najwyższej mierze, z góry bowiem określa pewną epokę dziejów. Jako dziejowa jest ona zaś jedynie istotną istotą.
Biedny jest ten czas, i dlatego nadmiernie bogaty jego poeta. Tak bogaty, że często, gdy wspomina tych, co byli, i oczekuje Tego, Który nadejdzie, chciałby już tylko znieruchomieć i usnąć w tej pozornej pustce. Ale nie ustępuje, trwa w nicości tej nocy. Tak pozostając sam z sobą, najbardziej odosobniony w swym losie, poeta zdobywa prawdę dla swego ludu — sam za wszystkich, i dlatego zdobywa ją istotnie. Obwieszcza to siódma strofa
elegii Chleb i wino (IV, 123 n.). Poeta mówi w niej to, co myśliciel mógł tu tylko tłumaczyć:
Lecz, przyjacielu, za późno przychodzimy. Choć żyją bogowie, Lecz żyją ponad naszymi głowami, w innym świecie.
Tam mogą działać bez granic i mało wydają się zważać,
Czy żyjemy, tak bardzo szanują nas nieba mieszkańcy.
Gdyż nie zawsze potrafi objąć ich kruche naczynie,
Człowiek tylko czasami może znieść boską pełnię.
Snem o tych chwilach jest potem życie. Ale błądzenie Bywa pomocne jak drzemka, bieda i noc dają siłę,
Dopóki w spiżowych kolebkach nie wzrosną bohaterowie
0 sercach, jak dawniej, podobnych w sile swej bogom.
W gromach wychodzą na jaw. Wśród tego wydaje mi się Nieraz, że lepiej byłoby spać niż tak bez przyjaciół Czekać, i nie wiem wtedy, co robić, co mówić,
1 nie wiem, po co poeci w tak jałowym czasie.
Ale są, mówisz, jak święci kapłani winnego grona,
Którzy z kraju do kraju ciągnęli pod świętą nocą *.
1 [Przekład Mieczysława Jastruna. W trzeciej linijce od dołu pada zwrot: „-.po co poeci w tak jałowym czasie” („...wozu Dichter in diirftiger Zeit”). Ze względu na sens, jaki ma ten zwrot w analizach Heideggera, trzeba by go raczej przełożyć: „...cóż po poecie w czasie biedy”. (Przyp. tłum.)]