162 Jarosław Lawski
nieuświadomione58. Wiedza, że powieścią poetycką poeta podniósł myśl o zdradzie w narodzie, przyjdzie, co mówię, spadnie na Mickiewicza niczym piorun i wyrzut sumienia dopiero po powstaniu. Ale już wkrótce po tym, gdy Wallenrod opuścił drukarnię, jeszcze dość młody byronista bije się w piersi przed przyjacielem, który nic same tylko piękności dostrzegł był w arcydziele:
Twoje uwagi, bardzo skromnie i trwożnie wyrzeczone o Wallenrodzie, bardzo słuszne. „Uczta" długa nadto; nie moje wina. Chciałem zrobić dwie powieści oddzielne, pocma zacząć od opisu zarazy ca, ak musiałem dać je w usta Wajdeloiy dla różnych przyczyn, i to zepsuło układ. Wiersze zaczynające rozmowę Konrada z Aldoną ciemne, grzech mój, leniłem przerobić. Uwaga damy o chrześcijaństwie Konrada, żywym, a potem zaniedbanym, jest arcygłęboka; błąd mój pochodzi z planu, który się potem zmienił. Życzę, abyś tej damie swoje drama ta czytywał. O wierszach niery-mowych. co oni mi piszą, iż jest po sicdmnaścic zgłosek? nic rozumiem! alboż liczę zgłoski. O cezurze długo rozwodzić się - mój system metryczny potem wyłożę zupełnie. Wiersze , Ja cię, mój łuby. nic chcę widzieć z bliska" ca ctL utrzymuję i bronię przeciwko zarzutom1.
Modestia tryumfująca! - można by zawołać. Skromność Mickiewicza z pozoru istotnie niemała. Dużo zresztą mówi o procesie tworzenia: pełnym niekonsekwencji w budowie („zepsuty układ”), dłużyzn, niejasności, myślowych aporii (istotna uwaga „damy”, Natalii Bisping, o nieprzekonującej przemianie żarliwego chrześcijanina w neopogańskiego mściciela). Mickiewicz nie tyle więc pisał z gotowym piane m, ale pozwolił, ażeby dzieło pisało się podług reguł, które narzuca imagina-cja, by to z niej, jak z krateru, wylatywały te skłębione, groźne fantazmatycznie ciągi obrazów. Liczył zgłoski i akcenty w heksametrze, ale już o przydługiej uczcie wyrokował bezwzględnie: tak, za długa, lecz „nie moja wina”. W owym narzekaniu, że poemat pisze się ciężko i niezdarnie, chaotycznie lub leniwie, także było coś z krygowania się oraz autokrecji. Ale była i prawda. Dziełko momentami emanuje wulkaniczne moce, to znów osiada na mieliźnie, sprawia wrażenie wymuszonego. Poemat razi wtedy pustosłowiem. Niemniej... On go chciał, i to bardzo! - napisać. Znać to po dumie, jaka jednak ujawnia się w pisarskim wyznaniu win, któreśmy tu cytowali. Widać to w poczuciu artystycznej i intelektualnej wyższości, z jaką — odniósłszy literac-ko-towarzyski sukces w Rosji - pisze do Odyńca; najwyraźniej lękającego się krytykować Adama: „Twoje uwagi, bardzo skromnie i trwożnie wyrzeczone o Wallenrodzie, bardzo słuszne”. To nader ambiwalentna zgoda na krytykę i będące unikiem przyznanie się do win. pisane z poczuciem wyższości, łaskawe. Na to i tamto autor się godzi, ale już wiersze - „»Ja cię, mój luby, nic chcę widzieć z bliska« ctt. ctL utrzymuję i bronię przeciwko zarzutom”. Jednak! Mówi więc Mickiewicz: zgoda, krytykuj Antoni, lecz to ja osądzę twą krytykę, ja poprowadzę krytykę twej
krytyki. Wydał Wallenroda, przyjaciele moskiewscy żegnali go jak króla poezji, zatem mógł pisać z dczynwolturą:
Wyjechałem z Moskwy nie bez żalu, żyłem tam spokojnie, nic znając ani wielkich przyjemności, ani smutków. Przed odjazdem literaci dali mi wieczór pożegnalny (nieraz mi robiono surprizy tego rodzaju). Były wiersze i śpiewy, ofiarowano mi na pamiątkę puchar srebrny, improwizowałem podziękowanie po francusku, przyjęte z wielkim aplauzem - pożegnano mię ze łzami.2
Dlatego miał powody do zadowolenia. Liczył już nie na sławę, lecz na coś znacznie więcej: sławę międzynarodową. Mógł sobie, kończąc list do Odyńca, pozwolić na uszczypliwe, jeśli nie złośliwe, a zapewne nieprzyjemne dla autora pokwitowanie lektury wiersza Odyńca napisanego na cześć koncertującego w Warszawie Karola Lipińskiego:
Twój wiersz do Lipińskiego dobry,ale pospolity,zupełnie warszawski.-popraw się, szlachcicu. - Są tam piękne kawałki tylko. [Adam.]3.
Tak, jest w tych słowach pycha. Jeszcze jej Mickiewicz w pełni nic zdiagnozo-wał jako zjawiska sweąo duchowego ży cia To pycha nieuzasadniona. W ogóle nic ma uzasadnionej pychy . A zdanie ostatnie o i>m. żc w wierszu autom Listów z podróży są „piękne kawałki tylko” niebacznie zapowiada arc>krytyczną opinię Maurycego Mochanackiego o Konradzie Wal len nudzie / opublikowanej w' grudniu „owego roku” 1830 rozprawy O literaturze polskiej w wieku dziewiętnastym: o tym. żc Wallenrod to „mozaikowa robota” poety, co nic potrafi opuścić swego ,ja" . I ukonstytuować - dodajmy - obrazu świata ani historii, które miałyby ontologiczną realność i sensowy wymiar poza narcystycznym „ja"
Jest w sądzie Mochnackiego najgłębsza intuicja: poeta zaczyna bow iem dopiero porządkowanie - jak wiadomo, nigdy w pełni udane i skończone życia wewnętrznego, także wyobraźni, chaosu fantazmatycznego Suh specie tego procesu poemat to dzieło wykreowane w epoce życia tyleż gorzkiej, co słodkiej, wygodnej. To swego rodzaju bczboskie apocalypsis, odsłonięcie ^uasi-scnsu nic tyle dziejów, co .Ja” Kon-rada-Mefista-Mickiewicza . Tyle ty lko, że ów „sens” oznacza tu samówyniszczenie
u Możną by tu mfaifl odwołując nłj do psychoanalizy, o Konradzie jako uosobieniu samoniszczycid-skkh. negatywnych potencji w psychice Mickiewicza. Por. J. Wais. Gilgamesz l Psyche. 7. antropologii przemiany duchowej. Warszawa 2001. v ISO: ..Mcfistofclcs jest inny (niż Tanatos J. L). Wcale nic pojawia się u kresu życia. Przeciwnie. Przychodzi w samej jego pełni. Niszczy to, co jest samą zasadą życia: jego zdolność do miloici, m więc do odradzania się, rozwijania i przeobrażania. Sam tej zdolności nie posiada. Jest personifikacją, akty w nych. dy n am i c znyc h sił niszczycielskich, a zwłaszcza i I j samoniszczący ch w c z ło w i c k u ** (podkr. J. L.(. Taką postacią jest bohater poematu: Wallenrod-MefiMo.
H LXIV, a 471. list do A. E. Otfyica z Petersburga 28IV / 10 V 1828 roku.
Tamże. Jeden z badaczy wysunął nawet tHnałą lezę, iż ideologia poematu jest sv pewnym wic ctr.ł-
nacją nbsol utystyczncj filozofii rosyjskiego państwu- E Szymam*. Chw wrf Konrad HW/cwwT Wallenrodyzm wobec ainWknttw. „Rocznik To»airy(twa Literackiego imienia Adama Mickiewiczu”. Rok XXXVII (2002), Warszawa 2003. $ „Brzmi lo niemal obrazoburczo, ale gdyby »Konrada
Wallenroda*. odczytywać rzeczywiście w uniwersalnym wymiarze metafory, utwór bliższy by łby tradycji rosyjskiej niż. polskiej. Swoista detftkacja narodu, mającego wszakże własne państwo • władze, taka w utworze tym się dokonała, znacznie bardziej mogła podobać vię imperatorowi Rmji ani dnedecaas polskiej tradycji demokracji szlacheckiej-. Czy na pewno?!
LXIV, s. 472.
1 Mamy tu do czynienia z tym rodzajem pychy, który prócz, pychy wynikającej t acktuto i pychy duchowej Włodzimierz Sołowjow łączył z. umysłem (tegoż. Duchowe podstawy iyeta. jrat i. Zychowicz, w: NJłór pism. L I. Poznań 19SS). Por. także intrygujące rozważanaa o psychologii sukcesu i relacji „życic dzieło”: CK BOhler, Bieg tycia ludzkiego, peset. E. Cichy. J. Jarosz. W arszawa |«W. paragrafy: 26 Statystyka dzida. 28. Zagadnienie szczytowego punki* tycta. 33. /Kuaswęju dąb wad tyciem, 35. Dominacja tycia mad duetem.
Liczni dawniejsi, i liczni badacze z 2 połowy XX w. wdarli w pi i lau ii jednak ty Ko ąsSKuę tragicznego .poświęcenia «ę ojczyźnie, gdy ratunek jej tego wymaga”, jak ptd W Bradaahb. w A. Mickiewicz, Konrad Wallenrod, wydanie, wssęp. phjalaicaii! W Ibia łmałałi. Lwów 1022. cyt. ca te-