NIEMIECKA BALLADA ROMANTYCZNA
„Niech tam przez głogi śwista wichr, niech śwista miedzą polną.
Koń grzebie i ostroga drży —
Mnie w dom już wejść nie wolno.
12S Chodź, odziej się i oknem w noc —
Na mego konia za mnie skocz!
Sto mil nas dzisiaj czeka, łożnica jest daleka!”
„Sto mil odległy jest twój dom 130 i ta łożnica miła?
Posłuchaj, huczy właśnie dzwon —
Już jedenasta biła!”
„Patrz tam! Miesięczny promień padł —1 Zmarli i my ścigamy wiatr!
135 Zakład nie wiedzieć o co, że zdążę przed północą!”
„Powiedz mi, gdzie ten domek masz i jakie w nim pościółki?”
„Ziemny i ciemny, i w sam raz:
140 sześć desek, dwie deszczułki”.
„Jest dla mnie kąt?”r .— „Tobie i mnie! Chodź, odziej się, a pospiesz się!
Już są weselni goście — otwarte drzwi na roścież...”
145 Piękną włożyła suknię w lot, na konia zwinnie skoczy.
T iliowych rączek ciasny splot już jeźdźca w pół otoczył.
I hura! hura! hop-hoc-hoc!
150 Wściekłym galopem poszli w noc.
Koń z jeźdźcem dyszy, zgrzyta, skry sypią się z kopyta.
Czy w prawo oczy zwrócą się, czy w lewo — w bok czy prosto,
155 jak lecą w pędzie pola, wsie, jak dudnią dyle mostów!
„Boisz się?... Co za księżyc wstał!
Hurra! Umarli jeżdżą w cwał!...
Czy boisz się umarłych?”
160 „Ach, nie, lecz zostaw zmarłych...”
Co tam za śpiew? Co tam za dźwięk, aż kruki się spłoszyły?
To śmierci psalm, to dzwonu jęk:
„Czas ciału iść w mogiłę...”
185 Pogrzeb nadchodzi, czarny wóz trumnę i mary czyjeś wiózł, a śpiew był taki prawie, jak żabi rechot w stawie.
„Gdy minie północ, niech gra dzwon 170 i grzebią żałobnicy!
Ja teraz młodą żonkę w dom, w dom wiozę do łożnicy.
Chodź, zakrystianie, z chórem sam!
Veni Creator beknij nam!
175 Mów, księże, słowo boże, nim nas zespoli łoże!’*
Zmilkł jęk i dźwięk. I tak jak stał, znikł orszak pogrzebowy.
Posłuszny rumak pędzi w cwał
w. 173 sam (stpol.) — tu.
w. 174 Veni Creator Spiritus Gac.) — Przyjdź, Duchu s*.v rzycielu... Początek hymnu kościelnego, śpiewanego w uroczystych nabożeństw lub np. podczas ślubu. as,ęi
■