74 51. WITKIEWICZ
dowodzi tego istnienie jednej, wielkiejjSztuki, w której nie ma rozwoju, tylko zmiana form. jak również i walka dzisiejsza z naturalizmem, czyli realizmem. Oczywistym jest, że nie chcemy stawiać twórczości żadnych granic. Stawiamy tylko granicę niższą; wyższa pozostaje nieokreślona.
Kryterium „jednej rzeczywistości" jest zupełnie nieistotnym, ponieważ nie wiemy, czym jest jedna rzeczywistość w znaczeniu estetycznym, a to dlatego, że sztuka nie ma w istocie swej do^czynienia z żadną przedstawianą różnie rzeczywistością, tylko z^konstrukcjami focm-stanowiącymi jedność, niezależnie od takiej luĘ innej rzeczywistości.
Dlaczego bowiem, jeśli o^ rzeczywistość chodzi, nie mog^ właśnie pięciu czy sześciu rzeczywistości łupnąć na rązjiaJednyiD_obcazifi2. Jeśli powiem, że ujęcie formy musi być jednostajne, bo inaczej obraz przestanie być jednością w wielości mimo jedności kompozycji i układu kolorów, kwestia jest zupełnie jasna i w dodatku ujęta w abstrakcji od jakichkolwiek wyobrażonych światów. Obraz realistyczny, przedstawiający różnorodność materii świata zewnętrznego, już przez to samo nie może posiadać jedności, ponieważ będzie miał w częściach swych zupełnie różnorodne ujęcia formy. A jeśli o rzeczywistość mi chodzi, to właśnie czemu nie ma nas bawić oglądanie rzeczywistości różnorodnej i czemu nie mogę kropnąć naturalistycznej główki wśród kubistycznych kwiatów, na tle pointylistycznym, a suknię przy tym prymitywnie wystylizować? W imię czego bowiem nie mam tego uczynić? Syntęz_a czterech rzeczywistości, możność „wielości poglądów” na jednym kawałku płótna, połączona jeszcze z oscylacją.główki ludzkiej w kierunku główki makowej i na powrót, a wszystko razem jako kiszka pasztetowa! Co za cudowny, całkiem nowy dreszcz estetyczny, co za brak „deprymującej nudy i sztywności"! I tego nie mogę zrobić, bo Chwistek każe odtwarzać jedną, nudną rzeczywistość. Ale dlaczego? Jest to wprost dowolny zakaz samowładnego tyrana. Tak być musi i koniec. Jeśli się określi jednak stronę czysto formalną malarstwa jako taką (co w tym zakazie tkwi implicite tylko jako fałszywie sformułowany zdrowy instynkt artysty, nie pojmującego praw swojej własnej twórczości), kwestia staje się jasna , i zakaz ten może nabrać sensu. Może to nastąpić przez wprowadzenie [ pojęcia jednolitego w pewnych granicach ujęcia formy (w uniezależnie-, niu właśnie od użytych, jako symbolów napięć, przedmiotów), koniecz-I nego elementu formalnej jedności. Gdyby nie „zastosowanie się do ogól-' nych zasad realizmu", zdanie o „konsekwencji w rozkładaniu kształtów i barw" miałoby sens określony. Byłoby to choćby lekkie napomknięcie o stronie formalnej dzieł sztuki. Ale jak w tym wszystkim pojmuje Chwistek realizm połączony z formizmem i to dopiero na tle doświadczeń kubistów, futurystów i ekspresjonistów, jest już tajemnicą kompletną. Tym bardziej, Ze z punktu widzenia rzeczywistości zarzuca: „mechaniczne i przypadkowe szufladkowanio przedmiotów" futuryzmowi, „karykaturalność” kubizmowi, a „rozwałkowanie obrazu” ekspresjonizmo-wi. Co zostaje istotnego w tych kierunkach, właśnie z punktu widzenia rzeczywistości, jeśli się te właśnie elementy odrzuci? Według nas zostaje u wybitnych artystów kierunków tych, a nie u ich bezmyślnych naśladowców, wzbogacona oswobodzeniem się od form przedmiotów jako takich Czysta Forma, w której możemy sobie pozwolić na niesłychane bogactwo napięć kierunkowych przez tzw.-ideformację". „Surowość i prostota” nie są wcale tym. co oaróżnia kubizm od innych kierunków. „Wypełnienie płótna przedmiotami o charakterze jednolitym" nie jest pojęciem jasnym. Można by to wziąć za wypełnienie płótna samymi np. krowami lub samymi lokomotywami. „Syntetyczne ujęcie ruchu" jest już tajemnicą zupełną. Jakie „pojęcia realizmu i piękna” rozwinęłyby się z doświadczeń artystów powyższych kierunków, też pozostaje nie wyjaśnionym, a stąd pozostaje ciemna idea formizmu, który się według Chwistka na pojęciach tych opiera.
Pojęcie piękna, bez uprzedniego zróżniczkowania na pojęcia: piękna życiowego i piękna formalnego, jest zupełnie nieużyteczne i prowadzi tylko do nieporozumień1. Pojęcie zaś realizmu połączone tak z pojęciem formizmu doprowadziłoby do tego, że oba te pojęcia straciłyby swój sens istotny. Zrobiła się kompletna kasza.
Zasada, że „nieudolność zrozumienia utworu, zrozumiałego dla innych, nie może być brana za miarę jego wartości, a świadczy o lenistwie lub nieudolności odnośnego mózgu", jest zupełnie niesłuszna. Nie możemy od nikogo wymagać, aby zrozumiał dany utwór. Możemy wymagać co najwyżej, aby zrozumiał ogólne zasady rozumienia. Nie możemy zmusić kogoś, aby lubił obrazy Picassa. Co najwyżej możemy go nauczyć, aby lubił je lub nie lubił, ale za to, co jest istotą tych obrazów, a nie nieistotnym a koniecznym ich balastem. Jeśli ktoś powie: nie lubię Picassa, bo nie podoba mi się jego kompozycja, harmonia barw i ujęcie formy, na to nie ma rady. Jeśli ktoś będzie mu zarzucał kwadratową łydkę, wtedy możemy się oburzyć i starać mu się wytłumaczyć, że nie o łydkę tu chodzi, tylko o znaczenie pewnej masy kompozycyjnej o pewnym kierunkowym napięciu w stosunku do całości tej kompozycji. Możemy tylko nauczyć ludzi, aby szukali w obrazach tego, co w nich znaleźć można, tzn. czystego estetycznego zadowolenia, a nie różnych „widzeń" przedmiotów. Te ostatnie należą właśnie do prywatnych spraw artysty i nikogo nie powinny obchodzić. „Argument o przemycaniu nonsensów", który „można zwrócić natychmiast przeciw każdemu, kto się
Zaznaczamy, ze różnicę tę uznaje August Zamoyski, tylko że nic przeprowadza jej dość wyraźnie.