.1
ł
— Ja Józwie pomagam, mnie to bardzo bawi — za-szczebiotała.
— Zostaw, Janek — odezwał się Milordziak. — Niech się dziewucha wprawia, przyda się jej.
— Oszalałeś! — zaprotestował milioner. — Po co jej się babrać w skórach? Ona ma tyle pieniędzy, że do końca życia nie musi tykać palcem, żadnej roboty.
— Jak tam sobie uważasz — powiedział pojednawczo gospodarz i zaczął nalewać do butelek wódkę.
Przyjemny zapach milordzianki mile połaskotał nozdrza Buły. Milordziak podał mu szklaneczkę. Odkąd większą ilość brandy wymienił w hotelu na porcelanowy iserwis na dwadzieścia cztery osoby, nie pijał już ze skorup. Kilka kryształowych szklanek też pochodziło z handlu wymiennego.
— Dobra bestia! — powiedział z uznaniem gość odstawiając naczynie.
— Wszystkie drogi prowadzą do Milordziaka — powitał Bułę prezes Skubany, który przyszedł po swój codzienny kontyngent, narzucony producentowi wódki.
— Prosimy, prosimy — milioner zrobił miejsce na pniaku.
Milordziak nie czekając rozlał w trzy szklaneczki i wszyscy wypili.
— Na drugą nóżkę! — zawołał Buła.
— Na trzecią — zażartował Skubany,
Tylko Józwa w kącie ruszał pracowicie grdyką, ale widząc, że ojciec mu nie nalewa, wziął Mary za rękę i poszli w stronę lasu.
Dziewczyna, zakochana w nim po uszy, obsypywała chłopaka prezentami, znosiła do chaty Milordziaków wszystko, co tylko mogło mu przypaść do gustu. On również rewanżował się jej szczerym uczuciem, ale ponieważ nic wartościowego nie miał, prezentował
l
**
•I
i,u
r-fi
r
i*K
i.' i'
rk5:^'
:Ó
k.:!:
uK
I
i.
i
i
i
i
I
i
\
!
. i I
'ii!!;.-
l figurki rzeźbione w drzewie i fujarki, na których rała, klaszcząc z zachwytu w ręce.
; — Józwa, cieszyłbyś się, gdybyśmy byli zawsze ra-
I
jatm? — zapytała, gdy znaleźli się w lesie.
| — A ty?
| — Tak bardzo, że aż słów mi brak. j Chłopak zachmurzył się.
: — Co tu marzyć. Ty nie dla mnie, ja nie dla ciebie.
: >— Nie mów tak, bo mi się serce kraje.
■— Prawda, co mówię. Ty nie stworzona do tego na-nogo cholernego życia. Widzisz przecież, jak tu jest. Ja też bym tak mogła ■— upierała się Mary.
...... Bądź rozsądna. Wrócisz do domu, zapomnisz o
pKyndzylakach i o mnie. .
— Nigdy o tobie nie zapomnę i nigdzie stąd nie Wyjadę.
i Chłopaka zdziwiła jej stanowczość.
— Przede wszystkim musiałabyś chodzić w skórze. A która dziewczyna zgodzi się zamienić te piękne materiały, z których uszyte są sukienki na ordynarną llkórę z dzikiego zwierza.
.....- Jak będzie trzeba,■ to będę chodzić w skórze.
I w łapciach z łyka?
! — Tak i w łapciach z łyka.
— I przyjmiesz nasze barbarzyńskie zwyczaje?
— Oczywiście.
Józwa wziął ją w ramiona. „Jak tylko odbębnię Wojsko, zaraz się z nią ożenię” — pomyślał, a głośno "dodał: — Kocham cię, Mary.
— O Józwa, Józwa! — szepnęła radośnie i przytuliła się do niego z całej siły.
, Usiedli na trawie i tam ich dojrzał Żółwiaczek, j li fcóry teraz o zmierzchu wymykał się z chaty i zbierał w lesie i na okolicznych polach łyko, z którego wyrabiał pętle dla samobójców zza Oceanu. Ponie-
I
I
i
i
i
i
V
i
i
137
i •
i
UUi ŁtŁŁżłmm kOfthU liii . U . ..Ł.l-L..... ..I L HHMtlMWUlM