64
dla dwóch sympatycznych Belgów, miała objąć najpiękniejszą część Tatr polskich. Wyruszono jeszcze większym taborem z przed willi Chałubińskiego, a że chodziło o możliwe zaoszczędzenie sił, więc dla starszych uczestników były przygotowane konie wierzchowe, na których dojechano aż do hali Gąsienicowej. Stąd przez Zawrat i Pięć Stawów udano się do doliny Wierchcichej, stamtąd przez Zawory do doliny Ciemnosmreczyńskiej, z niej do doliny Hlińskiej, poczem przez przełęcz Koprową nad Wielki Staw Hińczowy, gdzie przenocowano pod golem niebem, oczywiście przy rozpalonych ogniskach. Nazajutrz, wciąż przy najcudniejszej pogodzie, przez Przełęcz Mięguszowiecką przedarto się do Czarnego Stawu i Morskiego Oka, a po noclegu w Schronisku puszczono się przez Świstówkę, Pięć Stawów, Zawrat do Zakopanego. „Obaj Belgowie ■— opowiada Kossak — byli pod u-rokiem i przyznawali Tatrom charakter zupełnie odrębny, wyższość bezwzględną nad Pirenejami przez fantastyczne kontury szczytów i ich oryginalność. Takich sylwet dziwnych, jak Ganek albo Mnich, nigdzie nie spotkali11.
Jeden z tych Belgów, mianowicie Karol Buls, powróciwszy do Brukseli, opisał te swoje przygody i wrażenia tatrzańskie, Ogłosił je drukiem, jeszcze w tym samym roku 1882 w „Revue de Belgique“, skąd je przetłumaczył na polski p. S..., poczem przekład ten znalazł pomieszczenie w najbliższym Pamiętniku Towarzystwa Tatrzańskiego.
Wdarto zapoznać się bliżej z temi wrażeniami z Tatr Bulsa, albowiem dając miarę tego, jak Zakopane i Tatry przedstawiały się oczom cudzoziemca, już przez to samo niezmiernie są charakterystyczne.
Otóż przedewszystkiem, znalazłszy się w Zakopanem, doznał burmistrz Brukseli srogiego zawodu, albowiem gdy się wybierał w te dziewicze strony, zapewniano go, że pozna kraj dziki zupełnie, „mieszkańców w stanie pierwotnym, obyczaje proste i naiwne, góry zaludnione tylko niedźwiedziami i kozicami11.
Niestety, musieliśmy się wyrzec tych ponętnych o-bietnic. Byliśmy obecni przy poświęceniu dworca, zbudowanego staraniem Towarzystwa Tatrzańskiego, gdzie zamiast przepowiadanych nam wiązek siana, znaleźliśmy łóżka, które, chociaż nieco krótkie, bardzo były wygodne, i kuchnię, bardzo daleko tylko spokrewnioną z kuchnią góralską. Zastaliśmy tam towarzystwo tak uprzejme, tak gościnne, i Polki tak wdzięczne i czarujące, że ani na chwilę nie żal nam było owej dzikości, którejśmy tutaj przybyli szukać; nawet niemiłosierny deszcz, który przez cały tydzień lał jak z kadzi, nie popsuł nam ani na chwilę dobrego humoru. Członkowie tej kolonji polskiej, złożonej z wysokich dygnitarzy krajowych, z profesorów Uniwersytetów, krakowskiego i warszawskiego, z adwokatów i literatów, udzielili nam zajmujących wiadomości o położeniu kraju, o jego dążnościach, o wrących w nich walkach narodowościowych... W Zakopanem spotkaliśmy tę klasę społeczeństwa polskiego, którą sami Polacy nazywają inteligencją; jest to widocznie sam kwiat... Szczególną charakterystykę Tatr stanowi ich dzikość i ponurość, a obok tego mnóstwo małych jezior, błyszczących wśród górskich dolin, a które krajowcy poetycznie nazwali Morskiemi Oczami. Wreszcie główne przyjemności stanowią wycieczki w głąb gór, wycieczki, odbywające się w zupełnie odmiennych, niż gdzieindziej warunkach, w towarzystwie nadzwyczaj charakterystycznej ludności góralskiej, która nam towarzyszyć musi.
A cóż dopiero, gdy taką wycieczkę odbywało się w towarzystwie i pod przewodem Chałubińskiego, który dołożył wszelkich możliwych starań, by dwom belgijskim gościom pokazać Tatry z najlepszej strony. Z dwóch wycieczek, opi-sancyh przez Kossaka, opisuje Buls w swym artykule tylko
Legendowe postacie zakopiańskie