90
i gdzie znajdę wszelkie, a tak oddawna upragnione wygody. Przy śniadaniu mamy koncert, któregoby się nie powstydziły i nasze wielkie bulwary. Zwiedzam bardzo ciekawe miasto i robię zakupy futer i rozmaitych specyalnych wyrobów norweskich, tych małych drobiazgów, które nas później tak cieszą swoim widokiem, przypominając oryginalną ich ojczyznę i przywodząc miłe wspomnienia. W dalszej drodze zatrzymuję się dwie godziny w Kopenhadze, a wreszcie 30 sierpnia dojeżdżam o świcie do ujścia kanału Kieł na pokładzie statku SJcirner, którym odbywam ostatnią podróż morską.
Wszyscy pasażerowie wylegli na pokład, by się przypatrzeć flocie niemieckiej, zgromadzonej w tern miejscu. Ze dwadzieścia pancerników, spora liczba małych statków wojennych do rozwożenia rozkazów, i torpedowców, stoi uszykowanych w szeregu u wyjścia kanału, budząc żywe zajęcie; tak dla mnie, jako też i innych podróżnych widok to zupełnie nowy, który nie codzień się zdarza.
W końcu przejeżdżam Hamburg, Kolonię i Liege i dostaję się do Paryża.
W niedługim czasie nadszedł po mnie nasz balon biegunowy, wysłany tu celem przechowania go aż do pory, w której Andree, będzie mógł wznowić wyprawę.
Zgodził się on na moją radę, by powiększyć jeszcze objętość balonu o ile to będzie możliwem, przez dodanie dwóch pasów na równiku z potrójnej kitajki jedwabnej, co powiększy pojemność balonu do 5,000 metrów kubicznych; zmianą tą osiągnie się siłę wzlotu około 300 kim., co nie jest do pogardzenia.
Pokrycie następnie odwerniksowano na wewnątrz j na zewnątrz, a przeróbka cała ukończona była z końcem kwietnia 1897 roku. Następnie balon był wysłany do Gothenburga, gdzie miał być przeniesiony na okręt Swensksund.
Nowi towarzysze Andreego, Fraenkel, członek czynny, i Svendenborg, zastępca,. przybyli na wiosnę do Paryża dla studyów aerostatycznych, podobnie jak Strindberg zeszłego roku. Celem zapoznania się z tym fachem .odbyli w parku aerostatycznym Vaugirard kilka wycieczek nadpowietrznych w balonach Nobel i ]]ram pod kierunkiem pp. Machuron, Lair i moim.
Pomimo ochoty ujrzenia znów krain podbiegunowych, odstąpiłem moje miejsce siostrzeńcowi i współpracownikowi, który szczęśliwszy odemnie, mógł być obecnym przy wzlocie balonu.
W oczekiwaniu powrotu odważnych podróżników, kończę opis tej wycieczki, która stanowić będzie ważny moment z mego życia i pozostawi niezatarte wspomnienia.
Henryk Lachambre.
Paryż, 14 października 1897 r.