166
— Osóbka zachwycająca, piękna jak aniołek, byłaby zachwycającą baronową de Garennes. Jestem gotów być jój uajpo8luszniej8zym mężem. Z twojśj strony matko, mosisz mi pomagać. Do widzenia się jntro.
I Filip poszedł do swego pomieszkania.
Genowefa tymczasem mając pozwolenie baro-nowój napisała do swych opiekunów, a jak ODa myślała, rodziców, zapowiadając im spokojną przyszłość i względny dobrobyt. List doręczyła baronowój de Garennes, która ją bardzo pochwaliła i przyobiecała dołożyć bilet stufrankowy do lista.
— Czy jesteś teraz zadowoloną, moja Genowefo?
— Musiałabym cbyba być bardzo niewdzięczną, gdybym nią nie była — odrzekła Genowefa - ja-kiemie jednakowoż cudem zasłużyłam na tyle dobroci.
— Moja kochana, masz szczególny dar podobania się.
— Oh pani! pani! wyszeptała zarumieniona Genowefa.
— Mówię to, co myślę, i nie ja sama takie mam o tobie zdanie. I Filip to samo podziela, co ja. Uczuwa on do ciebie głęboką sjmpatyą. Zwykle zimny, spokojny, wczoraj, gdyśmy mówili o tobie, mówił z takim ogniem i przejęciem, że mnie to zastanowiło.
— Pan Filip jest bardzo dobry, skoro tak się mną interesuje — odpowiedziała Genowefa. Z pewnością dodawać nie potrzeba wcale, że baronowa listu nie wysłała.
Filip tymczasem nad swój zwyczaj przychodził teraz już nie tylko na obiady ale i na śniadania do mieszkania matki swój.
Z początku rozmowa jego z Genowefą nie przekraczała granic zwyklój grzeczności. Genowefa nie zwracała większćj wagi na te nadskakiwania barona. Powoli jednakowoż Filip stawał się coraz śmielszy i Genowefa zaczęła się domyśliwać, na co te grzeczności Filipa są obliczone. Im śmielszymi zaś były umizgi Filipa tern niespokojniejszą stawała się Genowefa i musiała sobie powiedzieć w końcu, że Filip się pokochał w niej.
To ją ogromnie bolało, bo czuła, że mu nie ' może być wzajemną, że musi jego oświadczenie, skoro to nastąpi, odrzucić.
Bardzo ją to wszystko gnębiło i żałowała, że przyjęła miejsce u baronowćj. A tu jak na nieszczęście znikąd nie mogła się dowiedzieć, co się z jćj ukochanym Raulem dzieje.
Nigdy nie wspomniano o nim ani jednem słówkiem nawet, a wypytywać nie śmiała. Czuła zaś, że lada dzień nastąpi chwila, kiedy Filip się oświadczy, bo nie było dnia, żeby jćj nie przyniósł to kwiatka, to nut, to książki jakićj, w ogóle przedmiotów bez większej wartości ale bardzo wiele mówiących.
Genowefa możliweini sposobami starała się unikać spotkania się z Filipem pomimo to trudno jćj było nie spotykać się z Filipem sam na sam.
Raz Filip przybył rano nawet rychlćj jak zwykle i zastał Genowefę samą, gdy haftowała na kanwie. Zbliżył się i usiadł obok mćj. Położywszy zaś przed nią bukiet róż, tak ją zagadnął:
— Panno Genowefo 1 dla czegóż to pani nie chcesz postępować ze mną, jak ze swym przyjacielem ? gj
I przy tych slowai h podał jćj swą rękę a ona po dlugićm wahaniu, rumieniąc się, podała mu swoją.