— 129
t
do praw, trzeba było obliczyć, czy kraj j potrafi oprzeć się przemocy cudzśj. Bo sło- \ wTa zuchwałe a czyn żaden, to źle ze sobą j się paruje, i zamiast poszanowania, małowa- ^ źenie obudzą. Teraz Moskwa oświadczyła, \ źe żąda dla dyssydentów porównania ich > w prawach z katolikami, i źe dla popierania tego żądania, naszle do Polski wojsko czter- \ dziestotysiączne. \
A źe konfederacya dyssydentów niepo- \ koiła umysły, zaczęły się wiązać konfede- < racye przeciw dyssydentom. Król przy pro- \ wadziwszy do zniesienia liberum veto, po- \ dał się w porozumienie, źe chce naruszyć j wolności rzeczypospolitćj, więc zawiązała \ się konfederacya, mająca na celu zrzucenie \ go z tronu. s
I znowu inne popierające króla. Dość, \ że w krótkim czasie nawiązało się konfe- \ deracyj więcśj jak sto. Poseł Moskiewski <> Repnin każdą zachęcał wprost albo po- j średnio. \
Wójt. Dla czegóż to? s
Stan. Ruch ten okazywał, źe naród j Polski przebudził się z uśpienia. Gdyby i więc siły swoje był mógł obliczyć i poznać, j zkąd mu bliskie grozi niebezpieczeństwo, j byłby się może pojednał pomiędzy sobą, i działając zgodnie, całą siłą wyrzucił z kra- j ju wojska Moskiewskie i wpływy Moskiew- j skie. Zaś te cząstkowe zaburzenia, niepo-zwalały narodowi ani się ocknąć, ani przej- ! źrzeć, a tern bardziój wzmódz się siłą, któ- s ra wypłynąć mogła tylko z jedności. Poseł < Moskiewski kierując sprawami wedle woli i swojój carówój miał wolę jedną i cel jeden. \ Im więcój on poróżnił Polaków pomiędzy s sobą, tern łatwićj było mu dokonać co za- i mierzył. \
Jasiek. I cóż on tam zamierzył? \
Stan. Zwrócić króla z drogi samoistnej \ i poddać go pod wpływ Moskiewski. \
Jasiek. I udało się to jemu? \
Stan. Zupełnie. Przeciwnicy dyssyden- j tów wymogli w sejmie jeszcze ostrzejsze na \ nich prawa. Lecz zarazem i liberum veto \ przywrócono. Wtenczas Repnin króla skło- s nił, źe przyłączył się do konfederacyi Ra- s
domskiój, na czele tejże przymierze nowe-z Rosyą zawarł, prawa dyssydentom przywrócono, zaś senatorów i posłów najbardziej się temu wszystkiemu opierających biskupa Krakowskiego Sołtyka, Józefa Załuskiego biskupa Kijowskiego, Wacława i Seweryna Rzewuskich porwano i z kraju w głąb Rosyi na Sybir wywieziono!
Wójt. Na cóż to?
Stan. Aby już nic mówić nie mogli. Aby zastraszyć innych, iżby się Moskwie sprzeciwiać nie śmieli.
Bart. Wiesz ty Stanisławie, źe i ja już zaczynam tych dyssydentów nienawidzieć?
Stan. Trudno powiedzieć inaczój. Źle się pokazali. Bo jeżeli im się działa niesprawiedliwość , innych przecie potrzeba było szukać środków. Burząc dom, pod którego dachem znaleźli byli kiedyś pobłażanie i przytułek, źle się odwdzięczyli. Działali też nieprzezornie; bo jakkolwiek wtenczas pełności praw obywatelskich nie używali, mieli przecież udział tych wolności, które runęły wszystkie wraz z Polską.
Bart. I to z ich przyczyny?
Stan. Tak jak chorobę poprzedzającą śmierć uważają zwykle za przyczynę śmierci.
Marysia. I cóż stało się z wywiezio-nemi ?
Stan. Wywieziono ich na miejsce gdzie Moskale zbrodniarzy swoich wywożą do Syberyi.
Bart. Proszę ciebie, ja dobrze nie zrozumiałem za co?
Stan. Ponieważ oni usiłowali przekonać sejm i rodaków, źe lepićj było, aby sami zaspokoili zażalenia dyssydentów, zaś wpływów z tćj przyczyny Moskwy na Polskę zniszczyli przyczynę. W każdym kraju, gdzie są sejmy, ci co się naradzają, mają wolność mówienia co się im podoba.
Podczas narad sejmowych, żaden sąd nawet nie ma prawa odrywać ich od spraw kraju najważniejszych. Dlatego porwanie senatorów i posłów zrobiło nadzwyczajne w kraju wrażenie. Spostrzeżono w tern i słusznie nadwerężenie wszelkich praw Rze-
17