684
O KLEJNOCIE
potem przyjechawszy, zalecając rycerstwo onych dwóch mężów, wielkie męstwo opowiedział, za co udarowani byli hojnie. Mieli potem żony: Jeden Fredrownę zdomuBoń-cza. Drugi Nowomiejską z domu Wilcze kosy.
Za panowania Zygmunta pierwszego, przyszła potrzeba do Moskwy, posłał im listy przypowiedne, dając każdemu z osobna na rotę. U Opoczki u szturmu Andrzejowi spuszczono kamień Żarnowy na ramię, aż rękę odtrącono; zaraz go drabi porwali, odnieśli do obozu, potem do Wilna odwiezion; król pilnie prosił, rozkazał barwierzom aby go pilno leczyli, nagrodę każdemu dobrą obiecując. Gdy przychodził ku zdrowiu, potrzeba tego była aby był przepurgował renes, bo był począł dla tego puchnąó; barwierze, doktorowie go namawiali, księdza przywiedli, który mu dawał rozgrzeszenie, on powiedział: Ja wolę umrzeć aniżeli złamać przysięgę żenie swej miłej, bobym o tem karania od Pana Boga nie uszedł. A tak się o nic więcej nie starajcie, niech się dzieje ze mną wola boża. Wtem umarł po kilku dniach nie usłuchawszy doktorów, ani księdza, i królewskiego rozkazania nie przyjmując. Brat jego starszy potem Jan odwiózł ciało do Przemyśla z Wilna, i tamże je u świętego Jana pochować kazał, a sam znowu do Litwy jechał, wiedząc iż prędko potrzeba miała być z Moskwą; obrócił się prosto do wojska ku Polocku, dostawszy pewnej sprawy, iż na drugiej stronie Dżwiny leżało siedm tysięcy ludzi moskiewskich; acz już było nad wieczorem, rzeka była nieprzebyta. Ale on zjęty chęcią dobrej sławy, zastanowiwszy ludzie swe, których miał tylko czterysta koni, odjechawszy na stronę, zsiadł z konia, prosił Pana Boga nabożnie, aby sam raczył być wodzem jego a przeprowadzić go przez onę wodę do nieprzyjaciela. Chwilę pokornem sercem modlił się Panu Bogu, wtem mu się ukazał mąż w białych szatach na białym koniu, który przed nim jechał przez onę rzekę, za którym on śmiele z rotą swą jechał, zostawił trębacze na onej stronie rzeki, to im rozkazawszy: gdy usłyszycie moją trąbę abyście wy też trąbili, przy których byli ludzie do boju niesposobni pacholęta. Ci się tak pokazali strasznymi nieprzyjacielowi, jakoby jakie wojsko niemałe ku pomocy drugim przybyć miało, co wszystko nie umiejętność ich, ale sprawa samego Boga okazała. On przeprawiwszy się rychło, uległ z ludźmi swymi, gdy rozumiał czas po temu, poraniwszy się uderzył był na one ludzie, których było w gromadzie siedm tysięcy. Jednak oną wielkość swą śmiałością a ogromnym okrzykiem potrwożywszy, rozgromił. A gdy się poprawić chcieli, obaczywszy mały lud, usłyszeli trąby one za rzeką; mniemając że więcej ludzi pr/ybywa, każdy jako mógł zaniechawszy ciężarów, uchodził, które Boratyński mężnie gromił; wszakoż ich daleko gonić nie śmiał, wiedząc że było blisko większe wojsko, ale i to nie śmiało ratunku swoim dać, obawiając się jakiego fortelu.
Boratyński mając wielką korzyść i więźniów niemało, nie mógł onegó brodu trafić, znowu się począł na stronę odjechawszy modlić, prosząc Pana Boga aby mu onego zwy-cięztwa dał z pociechą użyć. W czem uznał tęż pomoc co i pierwej; mąż na koniu także przyjechał do niego w jasnem odzieniu, przeprowadził go z ludźmi przez Wodę. Gdy przyjechał do obozu, z wielką radością i tryumfem był od wszystkich ludzi witan rycerskich. Zatem od króla posłano upominki jemu i towarzyszom jego. Gdy przyjechał do 1 domu, posłał mu król starostwo rohatyńskie i cborąstwo przemyskię. ''