299
się deklarowali iż nie chcą Taborem, ale po zapruciu konno uchodzić, nie maiąc respektu ani na chorych, ani na piechotę, ani na tak wiele synów szlacheckich, który (fi przyszło odhieżeć, zaraz na rzeź albo na łup nieprzyjacielowi. Y tak ieno się poczęło w noc zmierzchać, krzykniono do wałów, a oni y z Hospodarem do Prutu. Tamże 3000 dobrych ludzi nam ubyło, z których setny oglądnął się w Polszczę, do ktorey się tak chętnie kwapił, bo naywięcey ich potonęło, drugich Tatarowie y Wołosza pożarła, trzeci w łyka poszli. Kloby był początkiem tak sromotnego wyiazdu, wolę że YYPan od kogo innego będziesz wiedział. Próbował y traktatów Pan Kanclerz z Gałgą za usiłowaniem zołuierslwa,' ale iakośmy mo'gli baczyć próżne to nadzieje y zawody były: na (o tylko lr ty dobre, że się żołnieistwo które po odbieżeniu braci od'siebie strapione było , rekoligowało.—Wdzieli S. Michała nad wieczorem, wyszliśmy* z okopu; tam zaraz pogaństwo krzyczeć zaczęło, harcować, krzyczeć’; prosto ku nim szliśmy — musieli ustawać z namiotami y kotarami swemi, całą noc nas prześladowali. Na świtaniu co było ultima Sepl. zaszli nam diogę z strzelbą y Ian-czarami osadzili pew nę mogiłę— sami w bok nam stanęli: z okrzykiem wielkim puś'cili się ku nam, których gdy wisparlo, Ianczarowie y działek y inohiły .odbiegli, których nasi nie brali.— Ztamtąd niedaleko sla-nęlicmy y dniowali, skoro w ieczorem w drogę ku Mo-liylow u od Prutu puściliśmy się.— Uowno ze dniem 1° Oktobra (a zdaie mi się że dopiero na ten czas Gałga insze swoie woyska skupił, bo ich nie było lak wieie dnia przeszłego), doszło nas pogaństwo iedno-śmy się trochę nad stawem zastanowili.— Z w ielkim okrzykiem przytarli na tabor, macaiąc gdzieby się snadmey werwać, ale z łaski Boskiey wszędzie gonili, gdzie y dwoie działek odeszli; na tymże mieyscu nocowaliśmy, co nam raz tylko trafiało się w tym uchodzeniu, bo Gałga udawał to, iakby chciał one traktaty co na Cekorze zaczęte kończyć, ale ni°wadziło się