Początki taternictwa. 71
Nie był zaś nim napewno Karol Soczyński, dr. medycyny, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, senator Rzeczypospolitej krakowskiej — drugi z Polaków, który wszedłszy w ślady Staszica — stanął na szczycie Łomnicy.
Prof. Soczyński zwiedzał Tatry — jakby dla udowodnienia, że Kraków zawsze należał do miast, które Tatry znają najlepiej — w tymże samym roku, w którym odbył wycieczkę swoją Ambroży Grabowski. Okazuje się to z tytułu rozprawy, większych prawdopodobnie rozmiarów, przygotowanej przez dzielnego profesora medycyny pod napisem: Karpaty w r. 1825 ze wstępem na Wielki Krępak z odwiedzeniem Morskiego Oka, Rybiego jeziora, Czarnego Stawu i Kościelisk i t. d. Manuskrypt tej pracy, nieogłoszonej nigdy drukiem, nie przechował się niestety; sam jedynie pełen bogatej treści tytuł podaje Zegota Pauli w swej tece z materjałami dotyczącemi Tatr, przechowywanej pod nr. 5373 w Bibljotece Jagiellońskiej. Praca Soczyńskiego o Tatrach — przypuszczać należy — nie jest przeróbką lub kompilacją opisów obcych, lecz owocem spostrzeżeń własnych. Wyprawy Soczyńskiego w Tatry, które mu dały możność ich opisania i stanowiły podstawę rozprawy, pozostawały zapewne w związku z jego podróżami, odbywanemi głównie po Spiszu w celu zawodowym dla naukowego badania źródeł mineralnych, któremu to przedmiotowi poświęcił również rozprawę (znaną tylko z zapisku Zegoty Pauli ego) p. t.: Manuscripta ubi de aquis et thermis carpathicis in Drużbami, Kamionka, ŁączkoWa, Lubowla, Topór, Szczawnik, Powroźnik, Słotwina, Tylicz, Muszyna, Kwaśnik, Krynica, fT^ardyów, Sławków, Szczawnica, Śmierdzącka et insuper de thermis in Piszczany, 7 renczyn, Łucki, Slacz, Wichnia etc. tractatur.
Soczyński z czasem zaniechał jednak praktyki lekarskiej i literatury medycznej i uległ zupełnie innym upodobaniom, przerzuciwszy się cały na pole badań nad sztukami pięknemi. Notaty jego i zbiory, przypuszczalnie także i rękopis pracy o Tatrach, padły ofiarą pamiętnego pożaru Krakowa w r. 1850; niezrażony tern rozpoczął swoją pracę, więcej amatora i szperacza, niż uczonego, na nowo i zdołał zebrać ogromne materjały, odnoszące się do zabytków sztuki i kultury, które utworzyły jego dwudziestoczterotomowy „Lexikon sztuk pięknych". O leksykonie tym ukazała się anonimowa broszura u Budweisera, Kraków 1858; wywnioskować z niej można, że dzieło roiło się wprost od niedorzeczności; skrzętność w zbieraniu materjałów i jak najlepsze zamierzenia nie mogły zastąpić koniecznego przygotowania naukowego. Jedynie tom, obejmujący życiorysy artystów malarzy, rzeźbiarzy i budowniczych, z którymi pozostawał w osobistych stosunkach, mógłby mieć