— 54 —
'
ii ludu zawikłane jest pojęcie: co moje co twoje. Użytkowanie z cudzego tak, aby przy oddaniu tegoż jak najmniej ■zostawić właścicielowi, nie jest-że pospolitom pomiędzy osobami tak zwanego „wyższego towarzystwa?" Wieleż jest osób, które bez formalnej odpowiedzialności mają sobie za skrupuł oddać rzecz pożyczoną, w takim stanie jak pożyczoną została? He razy, pożyczamy, zmuszeni koniecznością — na pewne nieoddanie? Ile czytamy ogłoszeń w pismach o rzeczach zagubionych a ilo z nich wraca do rąk właścicieli? Ozy można przypuścić, że większa część tych rzeczy ginie w głuchej jakiejś przepaści a pomiędzy znalazcami znajdują się sami tylko ludzie prości, którzy znalezione uważają za podarunek Boży?
Nałogowe nieuszanowanie cudzej własności występuje także w usterkach z istoty swej porządku obyczajowego dotyczących a które jak to świadczy niebardzo uprzejme przysłowie naszych sąsiadów, zyskało nam nieszczególną reputacyę zagranicą. Nieochędóstwo jest przedewszystkiem wynikiem pierwotnego nieokrzesania, które nie dba o porządek i czystość, nieznając jego praktycznych korzyści. Postęp atoli dobrobytu, obudzając upodobanie do wygód życia, wtenczas dopiero zaszczepi zamiłowanie porządku i czystości, gdy pójdzie w parze z prawdziwą oświatą, która nie ma nic wspólnego z fałszywym blaskiem a wychodząc z zasady „bliźniego jak siebie samego", każe szukać własnego pożytku i przyjemności, w pożytku i przyjemności wspólnej. Kto starannie pielęgnuje swoje ciało i odzież a naokoło siebie robi śmiecie, barbarząńeein jest tylko przebranym ’). Podejrzana jest tylko gospodarność domostwa, w którem świecą meble salonu a po zakątkach widzieć można pozostawione śmiecie. Lawater powiedział, że eywilizacyę narodu mierzyć należy ilością spożytego mydła. Dodamy do tego uwagę innej osoby, daleko mniej znanej, widocznie jednak trafiającej w myśl Lawatera, że o porządku i czysto-
') Drobny, ale, jak się nam zdaje, charakterystyczny przykladzik takiego niezachowania reguły o bliźnim w sprawie porządku i czystości, ze strony osób należących do najwyższej sfery towarzyskiej. Przywodzimy z własnego spostrzeżenia w podróży Dunajem pomiędzy Wiedniem a Budapesztem. Na pokładzie parostatku Hajda w przyzwoitem odosobnieniu od publiczności siedziała hrabina C*, zajęta wraz z garderobianą przeżuwaniem winogron, szczątki ich z największą akuratnością odrzucała na poręcz pokładu, jakkolwiek nic nic kosztowało strącenie ich do wody. Zapewno ta pani chciała zakonstatować nieobecność lokaja, którego specyalną funkcyą było sprzątanie po jej osobie!