80 S. DIOKSTKLW
pada 1814, epoki podpisania >długu świętego*, — nie mówiąc wcale
0 nauce, jaką mu dawałem później po zawiązaniu stowarzyszenia —czy nauka ta, powiadam, warta jest tego wynagrodzenia, jakie zobowiązał się zapłacić*'?—Odpowiedź powinna być kategoryczna, według formy takiej:
Tak lub nie
podp. Ars on.
Jeżeli Arson odpowie nie, w takim razie Wroński umorzy sprawę
1 zwróci przekazy. W dalszym ciągu broszura Wrońskiego jest poświęcona rozmaitym spostrzeżeniom nad wartością i celem życia ludzkiego. W zakończeniu oświadcza, że potwarz Arsona nakłada na niego obowiązek zawieszenia publikacyi dalszych prac, mających na celu dobro ludzkości.
Nie będziemy przytaczali szczegółowo treści nowej repliki Arsona (Rćplique au sieur Hoenć-Wroński), stanowiącej dalszy ciąg jego pierwszej broszury. Replika ta jest co do treści swej właściwie rozprawą filozoficzną i kończy się propozycyą oddania całej sprawy pod sąd grona złożonego z ludzi uczonych, których nawet imiennie nazywa. Sąd ten zwołany nie był. Wroński czekał odpowiedzi na swoje pytanie. Zakreślony termin trzymiesięczny minął, odpowiedzi nie było. Wroński przedłużył go o trzy dni, po upływie których Arson odpowiedział tak i dług swój zapłacił.
Tak zakończyła się sprawa, jedyna może w swoim rodzaju i przedstawiająca dziś jeszcze ciekawe zagadnienie dla psychologa. Nie będziemy tu rozbierali punkt po punkcie wzajemnych oskarżeń i przeglądali dokumentów sprawy; zwrócimy uwagę na pewne zadziwiające okoliczności. Już po ukończeniu procesu i wypłaceniu kwoty należnej Wrońskiemu, Arson ogłosił obszerną broszurę p. t. Appel k 1'humanite, contenant l?exposć de la conduite du nommć Arson, depuis qu’il s’est vouń au service de ses semblables* (Paryż, czerwiec 1818), napisaną wskutek broszury Wrońskiego »Conduite coupable et condamnation propre du nomme Arson, suivies de sa confession* (Maj 1818). Widać z niej, że przez cały czas stosunku swego z Wrońskim, przed sporem i w czasie tegoż, Arson nie mógł zdać sobie jasno sprawy, kim jest ten człowiek, z którym związały go losy. Był przeświadczony, że charakter człowieka tej miary winien być bez nagany, pozostawał przeto w dręczącym niepokoju, gdy czyny Wrońskiego zdawały mu się dowodzić rzeczy przeciwnej. Każda rozmowa, jaką miał z Wrońskim, podnosiła w nim szacunek i uwielbienie dla mistrza, każde rozstanie wzmacniało podejrzenia, którym oprzeć się nie mógł. Gdy Wroński wyjechał z Nizzy, Arson wyjechał za nim do Paryża i starał się spotykać z oso-