dniach. Nastrój był niespokojnie optymistyczny, z pewną domieszką jowialności, jak zwykle, gdy się czeka na sprawy ważne praktycznie bezczynnie oraz bez ciężaru bezpośredniej odpowiedzialności.
Z rezerwistów napływających do dywizjonu formowano batalion piechoty. Dowódcami plutonów zostają oficerowie rezerwy piechoty, dowódcą batalionu jest zawodowy kapitan-obserwator M.D.Lot.
W tym czasie nadleciał nasz hydroplan i wodował w pobliżu hangarów dywizjonu. Załogę stanowiło dwóch oficerów. Hydroplan był nowy, duży i przyleciał wprost z Triestu, gdzie został zbudowany dla Polskiej Marynarki Wojennej. Ze wzglęidu na oczekiwanie wojny, przylot jego przyśpieszono *[...]
Około 30 sierpnia 1939 roku batalion zostaje przeniesiony do Hallero-wa-Władysławowa.
Dnia 1 września 1939 roku około godz. 4 rano usłyszeliśmy głuchy, podobny do grzmotu warkot samolotu. Miało się wrażenie drżenia całego domu. Wyszedłszy z kwatery, widziałem bardzo wysoko liczne klucze małych srebrnych samolotów niemieckich, skierowanych na wschód.
Zaczęła się wojna. Jako jeden z pierwszych poległych ginie, chyba zaledwie w kilka minut później, dowódca Morskiego Dywizjonu Lotniczego kmdr por. pil. Szystowski od bomby zrzuconej w rejonie koszar.
Zaczynają się dni napięcia i czekania na bieg dalszych wypadków, ściśle na atak niemiecki, ponieważ każdy z nas zdawał sobie sprawę z tego, że nie nam przypadła rola atakujących, tylko obrońców ze wszystkich stron coraz więcej zacieśnianego przez nieprzyjaciela przyczółka.
Niemcy na razie dają o sobie znać jedynie dziennymi lotami wywiadowczymi. Pewnego przedpołudnia znajdowałem się na zachodnim przedpolu Władysławowa w rowie strzeleckim, rozmawiając z załogą ciężkiego karabinu maszynowego. Dzień był bardzo upalny i żołnierze porozbierali się do pasa, za co zostali skarceni przez przechodzącego oficera batalionu.
Nagle pojawił się niemiecki hydroplan. Nie słyszeliśmy jego nadiotu aż do ostatniej chwili. Tak było zawsze z nadlatującymi hydroplanami, które leciały nisko nad wodą i wzbijały się dopiero przy przelocie nad terenem wywiadowczym.
Samolot leciał, jak mnie się wydawało, nisko wzdłuż naszych linii. Nasze karabiny maszynowe zaczęły ogień. Widziałem naciętą twarz celowniczego ckm, przy którym stałem. Niemiecki samolot przeleciał wzdłuż naszych linii i po chwili wracał tą samą trasą, nie strzelając do nas zupełnie, mimo że był ostrzeliwany przez nas. Przypuszczalnie robił zdjęcia fotograficzne. Odtąd coraz częstsze były naloty samolotów niemieckich bez szczególnego bombardowania.
2 Autor ma na myśli bombowo-torpedowy samolot typu Cant, jaki na kilka dni przed wojną przyleciał z Włoch do Pucka (porównaj przypis 2 do relacji Żochowskiego).
219