TAJEMNICZY I WIELKI KW
wydział prawa uniwersytetu w Odessie. Dwa lata później usunięto go za udział w rozruchach studenckich i wydalono z miasta. Od tego czasu niedoszły prawnik poznał smak niejednego nielegalnego kółka i studenckich schadzek, a także więzień i procesów politycznych. W końcu doszedł do wniosku, że jedynym środkiem urzeczywistnienia jego ideałów może być tylko terror.
Z Kijowa przyjechał ideolog terroru, szlachcic Nikołaj Kołodkiewicz, z Charkowa - wiecznie podekscytowany, kłębek nerwów, syn żydowskiego kupca, Grigorij Goldenberg, zwariowany na punkcie terroru zabójca charkowskiego generała-gubernatora.
Z południa przybył syn ubogiego zdymisjonowanego feldfebla, Michaił Frolenko, który ukończył gimnazjum, a następnie studiował w stołecznym Instytucie Technologicznym. Ale znudziło go to. Frolenko przeniósł się do Moskwy, wstąpił do Piotrowskiej Akademii Rolniczej, w której Nieczajew zamordował nieszczęsnego studenta Iwanowa. Studia w Moskwie okazały się znacznie weselsze. Frolenko przyłączył się do moskiewskiej bohemy rewolucyjnej - wydawał odezwy, brał udział we wszystkich studenckich zebraniach. W końcu porzucił akademię i znalazł się w podziemiu. Podczas „wędrówki w lud" wyruszył na Ural, by tam szukać nosicieli rosyjskiego ducha rewolucyjnego. Sądził, że owymi „nosicielami" będą zbiegowie z syberyjskich więzień i prześladowani przez Cerkiew sekciarze. Frolenko wierzył, że Ural roi się od tych buntowników. Przebrany za chłopa przemierzył góry, przeważnie pieszo. Ale straciwszy trzy miesiące, wyruszył w drogę powrotną, nie napotkawszy żadnego sekciarza i ani jednego zbiegłego katorżnika. Po powrocie wstąpił do „Ziemli i Woli". Jako jej członek dokonywał zuchwałych napaści na więzienia, z których wyzwalał aresztowanych rewolucjonistów.
Ceniono go wysoko. Pośród towarzyszy o wypielęgnowanych szlacheckich czy też inteligenckich twarzach, bądź charakterystycznych żydowskich rysach, Frolenko wyróżniał się nijakim obliczem typowego rosyjskiego prostaka-robotnika. Na ulicy był „swoim człowiekiem", jednym z wielu.
Przyjechał także słynny spec od dynamitu, szlachcic Stiepan Szyria-jew. Dandys w modnym europejskim garniturze, który pracował w Paryżu w laboratorium jednego z wynalazców żarówki, Pawła Jabłoczkowa, i wrócił do Rosji jako znakomity specjalista-elektryk. Szyriajew stworzył całe podziemne laboratorium, gdzie pracował istny geniusz - przyszły ojciec silników rakietowych, niedouczony student Nikołaj Kibalczycz.
Nikołaj Kibalczycz, wstępując do organizacji, złożył przysięgę: „Daję słowo, że cały mój czas, wszystkie moje siły poświęcę służbie dla rewolucji przy pomocy terroru. Zajmę się taką nauką, która pomoże mnie i moim towarzyszom dołożyć wszystkich sił, sprzyjać rewolucji w najkorzystniejszy dla niej sposób".
339