ny Wojskowej. Nie opuścił też swojej placówki badawczej kierownik Stacji Meteorologicznej ob. Moczulski. Wykorzystywał on przerwy w nalotach i regularnie, po trzy razy dziennie wypuszczał w górę swoje baloniki, dokonując pomiarów temperatury, wilgotności powietrza, kierunku i siły wiatru. Uzyskane dane podawał teraz nie do Warszawy, jak przed wojną, lecz do sztabu obrony Helu. Na dachach wynioślejszych domów i willi funkcjonowały posterunki służby obserwacyjno-alarmowej, z bronią przeciwlotniczą i syrenami alarmowymi. W kościele ewangelickim, tuż za nabrzeżem portu handlowego, był centralny magazyn żywnościowy, w którym składowano: mąkę, cukier, smalec, konserwy, bekony, wódkę itp.
W jednej z opuszczonych restauracji była gospoda żołnierska. Każdy żołnierz znalazłszy się we wsi mógł w tej gospodzie wypocząć chwilę, napić się bezpłatnie gorącej kawy czy herbaty lub zjeść gorącej zupy. Gospodę zorganizowały i prowadziły panie z Koła Rodziny Wojskowej: Łuszczewska — przed wojną kierowniczka biblioteki garnizonowej, Powa-łowska — żona adwokata z Gdyni, zmobilizowanego na Hel, gdzie przydzielono go do Morskiego Sądu Wojennego na funkcję oficera śledczego, Moczulska — żona kierownika Stacji Meteorologicznej i Kosekowa — żona kpt. Koseka, adiutanta dowódcy Dywizjonu Artylerii Nadbrzeżnej kmdr ppor. Kukiełki10 (kpt. Kosek trzeciego dnia wojny przeniesiony do Gdyni na dowódcę kompanii poległ pod miejscowością Reda) [...]
Oprócz opisanej działalności społecznej, kobiety na froncie niejednokrotnie dawały przykład odwagi i poświęcenia osobistego. I tak pani Krygowska, żona kpt. rezerwy, przez cały czas walk przebywała razem z mężem w okopie na pierwszej linii frontu. Pomagała w ratowaniu rannych i swoim przykładem pociągała innych do tego rodzaju czynów.
Przed wojną świetlicę wojskową na Helu prowadziła młoda, około 20-letnia panienka. Przyjaźniła się ona z młodziutkim ppor. mar. Wierzbickim. Podczas wojny został on ciężko ranny (urwana lewa ręka i prawa noga). Przewieziony do szpitala znalazł się pod czułą opieką właśnie tej świetliczanki, pełniącej teraz funkcję siostry szpitalnej. Widząc, że ranny jest kompletnym kaleką, zdecydowała się roztoczyć nad nim opiekę przez całe życie. Przywołała księdza i wzięła z tak ciężko rannym oficerem ślub na łożu szpitalnym. Był to przykład wielkiego poświęcenia osobistego kobiety dla mężczyzny, który przedstawiał .sobą teraz strzęp człowieka i do końca życia miał pozostać zupełnym inwalidą.
Syreny przeciwlotnicze swoim buczeniem na punktach obserwacyjnych spędzały ludność cywilną do schronów lub piwnic domów. Początkowo każdy szukał kryjówki przed bombami w pobliżu swego miejsca pobytu. Później okazało się, że domy rybackie nie stanowiły żadnego zabezpiecze-
i° w rzeczywistości kpt. Kosek był adiutantem Dywizjonu Artylerii Nadbrzeżnej, nie zaś adiutantem dowódcy Dywizjonu.
289
19. Ostatnia Reduta