ROZDZIAŁ 12. WRAŻLIWOŚĆ ESTETYCZNA LUDU 749
to patrzy, ten rozumu nie ma). — W r. 1932 podczas podróży odbytej wspólnie z prof. F. Kolessą w celu zebrania melodii i tekstów poleskich poznałem m. i. 28-letnią kobietę z Wieleśnicy pod Łunińcem
0 uderzającym wyrazie twarzy: surowym i poważnym; po prześpię-waniu szeregu pieśni ( - uchodziła ona we wsi za pierwszorzędną śpiewaczkę —), gdy głośno wyraziłem szczere uznanie dia jej śpiewów, wyznała, że kiedy jest sama w domu, tedy śpiewając niektóre pieśni nie może się powstrzymać od płaczu. W oczach Cz. Pietkiewicza słynny wśród ludu skrzypek z Pruszyna na rzeczyckim Polesiu, nazwiskiem Ivan Burak, podówczas lat trzydziestu kilku, słyszał po raz pierwszy w życiu kwartet zawodowych muzykantów, wędrujący po dworach a złożony z dwojga skrzypiec, basetli i fletu; chłop ten, słuchając muzyki, sprawiał wrażenie nieprzytomnego, drżał całym ciałem, aż mu zęby szczękały, i łkał; długo zaś później nie chciał wziąć skrzypiec do ręki, wyrażając się o własnej grze z zupełną pogardą. — A oto, co pisze Stanisław Witkiewicz, obserwator dość trzeźwy i z pewnością daleki od sentymentalnej przesady, zaś w dodatku sam mało wrażliwy na muzykę, o „skrzypieniu gęślików" Sabały1: „Dla mnie widocznym jest, że muzyka ta stanowi jeden ze sposobów jego mówienia. Są w człowieku takie przeczucia, takie nieokreślone myśli, które tylko dźwięk bezsłowny wyrazić potrafi. Takim wyrazem jakichś stanów psychicznych są dla Sabały dźwięki jego gęślików. Smutek, malujący się przy tej muzyce na jego twarzy, jest dziwny
1 przejmujący. Gdzie są wtedy jego myśli, do czego lub po czym tęskni jego dusza, nie wiem — ale on wygląda wtedy tak, jak gdyby największy żal po czymś straconym ściskał jego serce". — „Znam — powiada znów inny autor, A. Chybiński, w artykule „Muzyka Podhalan" — kilkanaście melodyj podhalańskich tak smętnych, tak przejmujących do głębi, że można by je chyba porównać tylko z nastrojem bezdennej rozpaczy... Wykonywane są one zazwyczaj śród zawodzenia i łez*.
Ale, podobnie jak u nas muzyka nie tylko umie mniej lub więcej silnie wzruszać, lecz także koić cierpienie czy gniew, tak też jest i u wieśniaków. „Jak co dopaluje, a zagro na gajdach — wyznał M. Gładyszowi jeden ze śląskich górali — to uż wdycki popuszczi; choćby jako było żle, wsziecko szie zabe-dżie, staroszć szie straci"-. W r. 1932 pewien uderzająco zdolny pieśniarz poleski (z Pużycz) opowiadał mi, jak to w młodości swej — bo od lat dziecinnych lubił muzykę — by rozbroić zagniewaną nań czasem matkę, poczynał śpiewać jej ulubione pieśni, i pieśni te łagodziły gniew. — Gdy zważymy wszystko o czym wyżej, wątpić
1 Słynny dziś już nieżyjący góral z Podhala.
3 „Kiedy co dokucza, a zagrać na dudach, to zawsze odejdzie; choćby i nie wiadomo jak było źle, o wszystkim się zapomni, starość się zatraci".