pod miasteczkiem Brdów spotka! niespodziewanie grupę generała Konstandy. Siły rosyjskie były większe niż powstańców, których byłcr zaledwie 500. Artylerii nie było w ogóle. Rosjanie mieli 5 rot piechoty, 40 huzarów, 30 kozaków i 2 działa. W dodatku teren był dla powstańców niezbyt dogodny, a padające deszcze przemoczyły amunicję. W tej sytuacji Young liczył na pomoc oddziałów Oborskiego i Seyfrieda. Niestety, mimo że stali w pobliżu, tylko Oborski posłał pluton strzelców i kawalerię, Seyfried zaś nie stawił się w ogóle. Również Taczanowski, stojący pod Pyzdrami, nie pospieszył z pomocą. Mimo to Young zaatakował przeciwnika i sam, z kosą w ręce, prowadząc swych dzielnych kosynierów, rzucił się na wroga z okrzykiem: „Toujours en avant!”, wierząc w siłę uderzenia.
Niestety, kula nieprzyjaciela trafiła w pierś bohaterskiego dowódcę. Gdy poległ również jego zastępca, Aleksander Wasilewski, szeregi powstańcze, rażone morderczym ogniem krzyżowym z dział i broni ręcznej, poczęły się chwiać i mieszać. Na czele kosynierów próbował ratować sytuację kapitan Buffet, towarzysz Younga, ale i on poległ. Wtedy wszczął się popłoch wśród powstańców. Ocalała zaledwie garstka. Nie można było zliczyć ani poległych, ani przykładów bohaterstwa, poświęcenia i ogromu przelanej krwi. Prawie cały oddział, w którym znalazł się kwiat młodzieży poznańskiej, uległ zagładzie.
Okryły się żałobą domy polskie w Wielkim Księstwie Poznańskim. Oprócz Polaków w bitwie poległo kilku Francuzów, którzy chlubnie walczyli za sprawę polską.
Wróćmy jednak do dalszych losów naszego bohatera.
Po bitwie pod Olszakiem rannego i nieprzytomnego Calliera pT"7świ«zi.ono do r.ąoicdnicgo Pątnowa. Gromady żołnierzy rosyjskich przyglądały się rannym powstańcom, leżącym na słomie w wiejskiej chacie. Calliera ułożono w oddzielnej izbie, gdzie przez kilka godzin leżał nieprzytomny.
Nadszedł wieczór. Callierowi powoli wracały zmysły. Otworzył oczy — nie wiedząc, co się z nim dzieje. Ostry ból przeszywał czaszkę i nogi. Z trudem spostrzegał, że izba jest przepełniona obcymi żołnierzami.
— Ktoś ty? — spytał groźnie żołnierz stojący najbliżej łóżka.
— Powstaniec — odpowiedział Callier.
Nagle ucichły głośne rozmowy — do izby
wszedł oficer rosyjski i przystąpił do leżącego Calliera.
— Pańskie nazwisko? — zapytał płynną francuszczyzną.
— Edmund Callier — odpowiedział ranny.
— Służyłeś w Legii i byłeś pod Sewastopolem, później w Afryce?
— Tak, to prawda — potwierdził Callier.
63