mendował generał Lgnący Chrzanowski. Prze- | ważył jednak głos Chłopickiego wspieranego między innymi przez Prądzyńskiego. Przyjęto wariant pierwszy, uważając, że w razie przegra- j nej bitwy łatwiej będzie o schronienie w okopach stolicy. Na podstawie uchwały 8 lutego j Rząd Narodowy ogłosił Warszawę wraz z okoli- | cami za będącą .w stanie wojny i dodał do pomocy gubernatorowi stolicy specjalny Komitet, i w skład którego wchodzili: dowódca Gwardii j Narodowej Antoni Ostrowsiki, Klemens Kołaczkowski jako kierujący fortyfikacjami stolicy, dyrektor generalny policji i poczt oraz inne osoby wezwane przez gubernatora.
Roboty fortyfikacyjne wokół Warszawy i Pragi, przerwane wskutek mrozów, wznowiono. Kołaczkowski wznosił bądź umacniał slanowis- j ka obronne u rogatek grochowskich, przed ro- j gatkami golędzinowskimi, na trakcie do Jabłonny, jak rSwnież w piaszczystych górkach — przy Szmulowiźnie. Narzekał na brak rąk do pracy. Trzeba było przecież kopać rowy co najmniej 13 stóp głębokie i 20 stóp szerokie, co wymagało zarówno siły, jak i ofiarności ludzi.
Obrona Warszawy stała się dla Polaków sprawą niezwykle ważną i dlatego Kołaczkowski wraz z podległymi mu ludźmi nie szczędził sił i umiejętności, aby powierzone zadania wykonać należycie. I
lucz do pozycji polskiej, której zdobycie IKS. umożliwiłoby wojskom carskim przedar-cie się pod Pragę, stanowiła Olszynka Grochowska.
Kołaczkowski osobiście nadzorował końcowe prace na praskim przedmościu. Od nich przecież zależało tak wiele.
Feldmarszałek rosyjski Iwan Dybicz wydał 25 lutego rozkaz do natarcia na polskie pozycje pod Grochowem. Rozpoczęło się ono huraganowym ogniem artylerii o godzinie 9.00, a o 10.00 nastąpiły ataki piechoty rosyjskiej na Olszynkę, bronioną w tym dniu przez dywizję generała Franciszka Żymirskiego. W zaciętym krwawym boju Olszynka kilkakrotnie przechodziła z rąk do rąk. Polacy bronili dosłownie każdego metra ziemi.
Gdy załamały się trzykrotne natarcia przeciwnika i Dybicz rzucił 32 bataliony, które wyparły wyczerpaną dywizję Żymirskiego z 01-szynki, wówczas Prądzyński, Cfełopicki, Skrzy-
67