więc dziwnego, że tyle uwagi poświęcał tej sprawie.
Przednie straże Obozu nie wpuszczały nikogo oprócz ludzi dostarczających żywność. Trzeba było szczególnie dbać o bezpieczeństwo oddziału i zachowanie w tajemnicy jego kryjówki.
Żołnierze i oficerowie jadali z jednego kotła. Rębajło surowo tego przestrzegał, a gdy rodziny szlacheckie przysyłały furmankami wyszukaną żywność dla swych najbliższych, odsyłał je z powrotem.
Umundurowanie powstańców było nader urozmaicone i stanowiło mieszaninę wszelkiego rodzaju ubiorów, a więc moskiewskich szyneli, ubrań mieszczańskich i chłopskich siermięg. Również broń stanowiła różnorodną kolekcję — karabiny rosyjskie i austriackie, sztucery belgijskie, pojedynki myśliwskie itp. Taki stan sprawiał Kalicie mnóstwo kłopotów i utrudniał zaopatrzenie w odpowiednią amunicję.
Rębajło bez wytchnienia prawie do końca października szkolił intensywnie powstańców, starając się przygotować ich do walki. Z braku broni nie chciał na razie podejmować starcia z wrogiem. Jego ambicją jako dowódcy było doprowadzenie oddziału do (takiego stanu, aby mieć pewność zwycięskich bitew. Bieg wydarzeń przerwał jednak te zajęcia.
Była wczesna poranna godzina, gdy major Rębajło doglądał musztry swego oddziału. Ranek był chłodny, ale już w południe słońce zaczęło mocniej dogrzewać. Jesień dawała o sobie znać lekkimi przymrozkami i deszczami. Do majora przybiegł jeden z żołnierzy, meldując mu przybycie oficera od pułkownika Zygmunta Chmieleńskiego.
Kalita przerwał ćwiczenia i skierował się w stronę swojego szałasu, przed którym stał posłaniec trzymając za uzdę konia kasztanowej maści.
— Panie majorze, melduję, że z rozkazu pułkownika Chmieleńskiego mam doręczyć ten oto pakiet!
To mówiąc wręczył Kalicie podłużną kopertę. Ten podziękował przybyszowi i rozkazał poczęstować go śniadaniem.
Wszedłszy do szałasu rozerwał kopertę i wyjął rulonik papieru. Począł czytać:
„Do majora Rębajły.
Po otrzymaniu niniejszego rozkazu masz Major z całym swym oddziałem wymaszerować z obozu i pospiesznie posuwać się ku Szczecnu, do której to miejscowości zdążam z moim oddziałem od strony Kielc, pędzony przez silną armię pod wodzą generała Czengerego. W razie gdybyś zbliżając się do Szczecna usłyszał strzały, masz się według tychże tak orientować, byś wykonał Moskwie flankową dywersję”.
67