Szaruś był młodym i chętnym do psot kotem, nic więc dziwnego, że szybko zaprzyjaźnił się z Romkiem.
Pewnego dnia Szaruś gdzieś znikł. Nie było go w pokoju Romka, nie było na korytarzu, gdzie stała jego kuweta, nie było też w kuchni, gdzie lubił przebywać, bo tam często można otrzymać jakiś smakowity kąsek i mleczko. A przecież koty jak nikt na świecie lubią mleko. Zasmucił się Romek, szukając zajrzał nawet pod łóżko i pod szafkę. Ale nic poza kurzem i starym samochodzikiem nie znalazł.
- Szaruś! Szaaaruś! - woła mama, ale kot jakby pod ziemię się zapadł.
- Mnie tak nie szukają - pomyślał Bari. - Nie muszą szukać, bo ja przecież - kosteczka - nigdzie nie uciekam - powiedział sam do siebie, bo w tej chwili nikt na niego nie zwracał uwagi.
- Jest! Znalazł się! - zawołał tata - właśnie wychodzi z piwnicy.
- To tam się schowałeś, psotniku!
Faktycznie, schodami z piwnicy maszerował dumnie Szaruś, a w pysku trzymał... mysz.
- Ach, kochany Szaruś! Zobacz Stachu, jaki łowny ten nasz kot! - Powiedziała pani Pisarska.
- Wytępi wszystkie myszy. A ja tak się martwiłam o ziemniaki w piwnicy, bo od jakiegoś czasu już zaobserwowałam, że tam się zagnieździły.
- No tak, mamy jesień, a myszy zawsze jesienią wchodzą do ciepłych domostw w poszukiwaniu pożywienia - powiedział tata. - Dobrze, że mamy kota i to tak dobrego kota. Już on się z nimi rozprawi, a my możemy spać spokojnie.
- Hm, dobrego kota. - Tego już nie musiał mówić. Tak wychwalają to szaro-bure stworzenie, a przecież ja też bym sobie poradził z tymi myszami! - mruczał niezadowolony Bari pod nosem, nerwowo chodząc tam i z powrotem - wielkie mi wydarzenie! Złapać mysz!
Już następnego dnia postanowił działać w tym kierunku. Zszedł do piwnicy i wszczął swoje polowanie. Tylko od czego zacząć? - Hau, hau, myszy - gdzie jesteście? Pochowały się te głupie stworzenia, czy co? Słyszę je przecież, gdzieś tu muszą być. No nic, poczekam na nie - kiedyś muszą wyjść.
Tak czekał nasz bohater, czekał, aż usnął. Śniła mu się wielka kość a wokół niej przechadzały się myszy. Chodziły i drwiły sobie z niego. Tu was mam, hau, hau, już mi nie uciekniecie! Rozbudzony Bari rozejrzał się dookoła, ale nikogo nie było, nikogo. Nie wiedział, jak długo już czeka na swoją zdobycz, pomyślał jednak, że bardzo długo. Tak długo, że aż poczuł głód.
- Eee, dzisiaj chyba zrobiły sobie wolne i żadna już nie przyjdzie. Upoluję je jutro - pomyślał i poszedł coś zjeść.
31