wroga! 'Kto nie usłucha rozkazu padnie z moich rąk! Musimy zwyciężyć!
Groźba majora ostudziła gorączkę żołnierzy. Panika została opanowana, gdy pierwsze stanęły szeregi. Wszyscy wiedzieli, że major Rę-bajło nie żartuje, toteż oddział wykonał rozkaz i żołnierze wysunęli się z gąszcza sośniny na obszerną polanę. Na czele kolumny biegł kapitan Zega. Rozległy się gęste strzały. Powstańcy rozsypali się w tyralierę, odpowiadając ogniem. Strzelali dość skutecznie, bo w pewnej chwili szeregi nieprzyjaciela załamały się i zaczęły cofać. Rębajło walczący na czele dziesięciu żołnierzy dał znak świstawką, co oznaczało walkę na bagnety.
— Do ataku marsz! — wołał ochrypłym głosem major, biegnąc jak szalony na czele. Zachęceni przykładem dowódcy wszyscy piesi rzucili się na nieprzyjaciela. Żołnierze carscy nie wytrzymali impetu natarcia. Trzy razy usiłowali stawić opór, ale odpierani, pędzeni byli aż do samej wsi Mierzwin, zostawiając trupy i furgon z żywnością. Ta ostatnia bardzo się powstańcom przydała.
Bitwa 5 grudnia pod Mierzwinem zakończyła się zwycięstwem powstańców. Major Kalita zaniechał zdobycia samej wsi, ponieważ siły carskie liczyły dwie roty piechoty i stu kozaków, oddział zaś Rębajły jedynie stu dwudziestu piechurów i czternastu konnych. W tej sytuacji pogrom nieprzyjaciela w warunkach bojo wy eh na terenie samej wsi był wątpliwy. Mając t« względy na uwadze Kalita zebrał swój oddział i w krótkich słowach wyraził swoim żołnierzom podziękowanie za bohaterską walkę. Wyznaczywszy straże przednią i tylną Rębajło ruszył na czele swego oddziału w kierunku 'Pińczowa. Na rynku pińczowskim zebrana ludność serdecznie i owacyjnie witała przybyłych, wieść bowiem o stoczonej bitwie dotarła i tutaj. Wszyscy wybiegli z domów. Mieszczanie rozstawili stoły pełne jadła, Głodni powstańcy zaspokajali głód, spotęgowany jeszcze emocjami bitwy. Major Rębajło wysłał zaufanego z poleceniem do Chrobrza, aby porucznik Czarnecki pod karą śmierci przybył natychmiast do oddziału. Wieczorem powstańcy przenieśli się do lasu, aby wypocząć przed dalszym marszem. Nazajutrz rano zjawił się Czarnecki, którego major Kalita zganił przed szeregiem oddziału za haniebną ucieczkę.
Żołnierze milcząc słuchali słów dowódcy:
— Ten haniebny czyn, to zdrada Ojczyzny! Za taki czyn, poruczniku Czarnecki, powinieneś zapłacić gardłem, a i co piąty żołnierz z twojej drużyny rozstrzelany. Ze względu jednak, że po raz pierwszy stawałeś wobec nieprzyjaciela, przebaczam ci, poruczniku, i puszczam tę hańbę w niepamięć. W przyszłości zaś za podobną ucieczkę nikogo nie minie kula.
Twarz młodego oficera mieniła się ze wstydu. Gdyby mógł zmyć tę hańbę!
83.