/\ )f iększość dywizji, brygad i pułków rozłożyła się na wschodnim brzegu Narwi. Natomiast w samej Ostrołęce pozostał tylko korpus generała Tomasza Łubieńskiego. O godzinie dziesiątej adiutant naczelnego wodza, Tytus D ziałyński, z jego rozkazu przeprowadził przez most stały brygadę Bogusławskiego właśnie w momencie, gdy 5 dywizja piechoty generała Henryka Kamieńskiego zaczęła przechodzić w drugą stronę! Z powodu zetknięcia się tych dwóch kolumn powstało zamieszanie. Jakiś bezład i nieskoordynowanie zapanowały w polskim sztabie. Naczelny wódz, generał Jan Skrzynecki, wydawał rozkazy bez porozumiewania się z generalnym kwatermistrzem, którego dopiero co powołał na zastępcę szefa sztabu głównego. Generał Ignacy Prądzyński akurat obmyślał własny plan stoczenia bitwy zaczepno-odpornej. Pozostawionej, nie wiadomo po co, w Łomży 2 dywizji generała Antoniego Giełguda nie rozkazano w porę połączyć się z główną armią. Na domiar złego Skrzynecki wydał rozkaz odjazdu parkom amunicyjnym. W ten sposób pozbawił naszą artylerię większych zapasów amunicji. Teraz artyleria skazana była na korzystanie jedynie z tych szczupłych zasobów pocisków, jakie woziły jaszczyki baterii. Żołnierze zażywali kąpieli, prali bieliznę w rzece, wódz zarządził mszę połową, szykował małą wyprawę partyzantów na Litwę z generałem Dezyderym Chłapowskim na czele. Zgoła działał z zupełną beztroską, jakby znajdował się na dalekich tyłach. Generał Skrzynecki nie zwrócił nawet uwagi na pojawiające się na dalekim horyzoncie tumany kurzu, wzbitego przez maszerującą liczną kawalerię i artylerię feldmarszałka Iwana Dybicza. Ot, tylko na wszelki wypadek przyszło mu do głowy pozostawienie w miasteczku straży tylnej, która w razie potrzeby miałaby zatrzymać nieprzyjaciela.
Przecisnąwszy się z trudem ze swymi batalionami przez most, zaaferowany Ludwik Bogusławski zwrócił się do kapitana Stanisława Jabłonowskiego, dowódcy nielicznej artylerii, przydzielonej chwilowo do brygady.
— Już ostatnia dywizja nasza przeszła na drugą stronę Narwi, a ja sam pozostawiony jestem z moim oddziałem. Mam rozkaz trzymania się do upartego i bronienia się do późnej nocy, a wtenczas, jeżeli żyć będziemy i do niewoli nas nie zabiorą, przejdziemy przez
111