gusławskiego inne pułki, brygady, całe dywizje szły do walki bez ładu i składu. W końcu rzadka już tyraliera polska pod komendą niedawno do Polski przybyłego Francuza Langer-manna trzaskiem kilkuset karabinów usiłuje przeciwstawić się bateriom carskiej artylerii.
Polski wódz, nie mając pojęcia o racjonalnym ustawieniu artylerii, naraża ją na straty, wkrótce artyleria przeważnie milknie, bo przecież wcześniej odesłano parki z zapasami amunicji. Giną rozszarpani przez pociski dzielni i zdolni nasi generałowie: Henryk Kamieński i Ludwik Kicki, ten ostatni wysłany był na czele jazdy na grząski teren. I szef Prądzyński to już nie ten sam, który odniósł piękne zwycięstwo pod Iganiami. Snuje się posępnie po pobojowisku i nie pamięta o ściągnięciu w porę pozostawionej niepotrzebnie całej dywizji generała Antoniego Giełguda. Ona by może jakoś dopomogła do wybrnięcia z fatalnej sytuacji. Krótkie, nie tylko efektowne, lecz także skuteczne wystąpienie baterii lekkokonnej Bema kończy bitwę, którą sam Skrzynecki nazwie „najhaniebniejszą przegraną”. Haniebną, ale dla wodza.
W swym raporcie o bitwie ostrołęckiej z 2 maja, zdając sprawę Rządowi Narodowemu, generał Skrzynecki napisał:
„W tym kanonowym boju odznaczyli się między innymi: generał Pąc.„, generałowie
Małachowski i Bogusławski. Ten ostatni, dwa razy ranny, nie ustąpił z placu aż do końca walki”.
Mimo tak nieszczęśliwego powrotu z wyprawy na gwardie i klęski pod Ostrołęką naczelny wódz nie zamierzał podać się do dymisji, tym bardziej że miał zwolenników w sejmie, którzy wzorem rzekomo senatu rzymskiego powitali uroczyście pobitego wodza z wyrazami nawet uznania za okazane męstwo i że nie zwątpił o losie ojczyzny.
Pokrzepiony tym teatralnym gestem posłów, generał Skrzynecki projektował zmianę rządu, prowadził akcję dyplomatyczną. Ba, nawet po. cichu, poza plecami naiwnych posłów i ministrów, usiłował nawiązać kontakt z wodzem nieprzyjacielskim za pośrednictwem generała Wojciecha Chrzanowskigo.
Zatargi z generałami: Janem Umińskim i Janem Krukowieckim, którzy zostali usunięci, więcej go absorbowały niż sprawy wojska i wojny. Pragnąc zaskarbić sobie względy ge-neralicji i oficerów, Skrzynecki szafował na prawo i lewo awansami i orderami. Niektórych posunął o dwa lub trzy stopnie wyżej od posiadanych przed 1830 rokiem.
Pomimo zdawkowej pochwały, Bogusławskiego nie mianował generałem dywizji. Wyprzedziły go dziesiątki innych oficerów, przeważnie miernot. Szczególną łaską cieszyli się zwer-
117