jeszcze drewniany, został oblężony. Kazimierz dalej jednak nie czuł się na siłach, by zaatakować od razu wroga. Dopiero po kilku dniach, kiedy nadeszły z pomocą chorągwie pospolitego ruszenia, ruszył na odsiecz Lublinowi. Na wieść o tym Tatarzy odstąpili od miasta, uchodząc na Ruś. Wyprawa Tatarów zakończyła się tylko ich połowicznym sukcesem. Tereny niszczącego pochodu ograniczył zręczny manewr Kazimierza, broniącego przeprawy przez Wisłę.
W latach 1341—1351, w czasie walk Polski z Litwą o Ruś Włodzimierską oraz umacnianie się na Rusi Halickiej, nie doszło do ponownego starcia z Tatarami. Był to niewątpliwy sukces dyplomacji Kazimierza Wielkiego.
Groźba najazdów tatarskich powróciła znów w 1352 roku. Jak pamiętamy, w lutym tegoż roku wojska polsko-węgierskie zaatakowały Ruś Włodzimierską. Było to zagrożeniem jednocześnie interesów Litwy, która przez swoje zabiegi dyplomatyczne skłoniła Tatarów do zaatakowania bezpośrednio terenów Korony, gdy armia polska podejdzie pod Włodzimierz. Istotnie wojska tatarskie wiosną 1352 roku skierowały główne uderzenie na Lublin, równocześnie mniejszy ich oddział uderzył na Halicz i inne zamki wschodniej Rusi. Stałe punkty oporu Zdołały się oprzeć napastnikom, którzy na wieść o wyruszeniu wojsk polskich spod Włodzimierza z ogromną szybkością odeszli na początku kwietnia na wschód. Najechane tereny znów zostały w znacznym stopniu zniszczone, a co gorsza, Tatarzy zdołali uprowadzić z Polski wielkie rzesze jeńców.
W walce z Tatarami Kazimierz nie mógł więc poszczycić się większymi sukcesami. Wprawdzie w roku 1341 powstrzymał ich najazd na linii Wisły, lecz zarówno wówczas, jak też w 1352 roku nie potrafił zapobiec zniszczeniu znacznych terenów państwa. Przyczyny takiego wyniku starć polsko-tatarskich były dość złożone, wynikały one bowiem ze specyficznej taktyki, jaką stosowali najeźdźcy ze wschodu. Polegała ona przede wszystkim na podejmowaniu szybkich, głębokich wypadów na pograniczne obszary Polski. Tym samym wieść o najeźdźcy docierała do Krakowa w momencie, gdy Tatarzy zdołali już wedrzeć się daleko w granice państwa. Król mając w pogotowiu niewielkie siły, nie był w stanie porywać się na walną ■rozprawę. Jeżeli dodamy do tego, że Tatarzy nie oblegali zazwyczaj stałych punktów oporu, lecz po spaleniu przedmieść i wymordowaniu ludności najbliższej okolicy szli dalej — wówczas uświadomimy sobie, jak trudny to był przeciwnik. Ponadto celem tych najazdów nie było nigdy opanowanie na stałe atakowanych ziem, lecz jak największe ich zniszczenie. Niepowodzenia w walkach z Tatarami były, co wypada podkreślić, jednym z ubocznych rezultatów wschodniej polityki możnowładztwa polskiego. Większość potencjału militarnego pań-
123