Dzieciństwo jest okresem szczególnej podatności człowieka na wszelkie oddziaływania kształcące i wychowawcze. Ukierunkowanie tych oddziaływań na rozwój dyspozycji twórczych zależy od poglądów otoczenia na znaczenie tych dyspozycji, a także od zapatrywań dotyczących genezy owych właściwości. Istnieją dwie kategorie wychowawców (rodziców, nauczycieli, działaczy), lekceważących próby planowego i wczesnego kształtowania dyspozycji twórczych:
1. Zwolennicy teorii, iż dyspozycje te są wrodzone lub, w najlepszym razie, mało podatne na oddziaływania wychowawcze;
2. Wielki odłam zwolenników „optymizmu pedagogicznego”, którzy przy każdej okazji piętnują natywistów, lecz w praktyce naśladują ich z konsekwencją, równą niekonsekwencji wobec własnych deklaracji.
Oczywiście zaledwie część tej drugiej grupy można posądzić o pełną niekonsekwencję. Nie wystarczy bowięm wierzyć w potęgę wychowania: trzeba jeszcze w. dodatku cenić określone wartości. Praktyka wychowawcza zależy od preferowania takich lub innych celów, ideałów. Rodzice z reguły chcą zapewnić swym dzieciom powodzenie życiowe i szczęście. Zaś kariera twórcza nie bez racji uważana jest za najbardziej zawodną i ryzykowną drogę do osiągnięcia tego ideału.^ W cieniu błyskotliwych sukcesów nielicznych szczęśliwców, wyniesionych przez twórczość na wyżyny powszechnego uznania, majaczą niezliczone zastępy tych, co zebrali jeno żniwo niepowodzeń, zawodu, udręki. A jeśli nawet odnoszą umiarkowane sukcesy i zadowalają się nimi, bez przerwy wystawieni są na poniżające taksowanie przez bliźnich, jakże sarkastycznie uwydatnione w słowach R.Jarrełla1;
„Po co tyle-ryzykować za tak małą cenę? Nawet przyzwoite naturalistyczne opowiadanie trudno napisać, a kiedy już będzie napisane, to co wtedy; Ktoś nazwie je przyzwoitym naturalistycznym opowiadaniem. Można napisać nową odę horacjańską i usłyszeć pochwałę, że się jest «jednym z naszych najlepszych pomniejszych poetów». Nie, nie. Każdy przecież rozumie, że nie warto być pisarzem, skoro nie można zostać wielkim pisarzem. Lepiej nie zaprzedawać duszy Muzie, póki nie zdradzi przyszłości i nie pokaże artykułów krytycznych z roku 2100. Jeśli się nie jest jednym z kilkunastu, czeka człowieka los Trigorina, który powiedział, że na jego nagrobku napiszą, iż był dobrym pisarzem, alę nie tak dpbrym jak Turgieniew"2.
Inne niebezpieczeństwa twórczości, trwożące wychowawców dbałych o pogodną i pewną przyszłość umiłowanych dziatek, równie drastycznie przedstawia Kazimierz Brandys, mówiąc o życiu literata:
„(...) to nie jest zawód. Jest to zaborcze, nieobliczalne hobby. Jest to lekkomyślna przygoda, która niepostrzeżenie staje się strasznym obowiązkiem. Zapewniam Panią, strasznym. Wymyślano różne nazwy: powołanie, służba społeczna, misja, natchnienie, posłannictwo. Ale tylko ludzie zarażeni sztuką znajdowali słowa, które potrafiły oddać istotę tego szaleństwa. Strach, żeby nie odejść w milczeniu. Strach przed wewnętrzną pustką; przed tym, co zostało zrobione, i przed tym, co nie zostało zrobione. Codzienny strach na myśl o niedokonanym — o tym, czego jeszcze nie ma i co za chwilę trzeba wybrać spośród mętnych, niejasnych i nieskończonych możliwości. «Co do mej pracy — pisał van Gogh, ktoś niedawno cytował to zdanie — ryzykuję w niej życiem i mój rozum stopił się w niej do połowy». Nieustające ryzyko, w którym stawką jest zawsze cały człowiek. (...) Niech Pani sobie wyobrazi wieczny debiut w świecie, w którym się nie wybacza znużenia. I może wtedy zrozumie Pani lęk pisarza. Jest zawsze samotny zc swym hobby. Odpowie mi Pani na to, że są autorzy, na których dzieła ludzie czekają. Może i prawda, ale dla pisarza to, czego się po nim oczekuje, jest czasem największym niebezpieczeństwem. Musi znaleźć siły, aby ciągle być nowym i zarazem ciągle pozostawać sobą”3.
Te i wiele jeszcze dodatkowych przyczyn powodują, iż Wychowawcy , rzadko pasjonują się intensywnym kształtowaniem osobowości twórczej już od pierwszych lat życia. Częstym motywem unikania akceleracji rozwoju umysłowego dziecka jest szeroko rozpowszechniona opinia, iż wpływa to szkodliwie na socjalizację, na przystosowanie się do życia w kolektywie rówieśników. Owym rodzicielskim powściągom akompaniuje administracja szkolna, która na ogół niechętnie przyjmuje do szkoły nad wiek rozwinięte umysłowo dziecko przed ustawowym terminem.
8*
Mówi on bezpośrednio tylko o twórczości literackiej, trudno jednak nie widzieć, iż znaczenie jego słów nie ogranicza się do niej.
114
K. Jarrel: Wiek krytyki. „Poezja”, 1967, nr 2; s. 36.
K. Brandys: Listy do pani Z. 1959—60. Op. dt.; s. 15Ó i nast.
115