34 Kondycja ludzka
podziałowi na dziedzinę gospodarstwa domowego i dziedzinę polityczną, które istniały jako różne, oddzielne byty przynajmniej od czasu powstania starożytnego miasta-państwa..... Natomiast wyłonienie się dziedziny społecznej, która nie jest, ściśle rzecz biorąc, ani prywatna, ani publiczna, to zjawisko stosunkowo nowe, którego początek zbiegł się z narodzinami epoki nowożytnej i które przybrało kształt polityczny w państwie-narodzie.
W kontekście naszych rozważań interesująca jest niezwykła trudność, z jaką po wszystkich tych przemianach przychodzi nam zrozumienie stanowczego oddzielenia dziedziny publicznej i prywatnej, sfery polis i sfery gospodarstwa domowego i rodziny, wreszcie czynności odnoszących się do wspólnego świata i czynności związanych z podtrzymywaniem życia — a jest to podział, na którym opierała się cała starożytna myśl polityczna, jako na rzeczy samej przez się zrozumiałej i mającej charakter aksjomatu. W naszym pojmowaniu linia tego podziału całkowicie się zatarła, ponieważ narody i wspólnoty polityczne postrzegamy na podobieństwo rodziny, o której codzienne sprawy musi dbać olbrzymia, ogólnonarodowa administracja gospodarcza. Myśl naukowa odpowiadająca tej przemianie to już nie nauka polityczna, lecz „ekonomia narodowa” lub „ekonomia społeczna” czy Volkswirts-chaft, które wszystkie wskazują na coś w rodzaju „kolektywnego prowadzenia gospodarstwa”1; kolektyw rodzin, pod względem ekonomicznym zorganizowanych na wzór jednej ponad-ludzkiej rodziny, jest tym, co nazywamy - „społeczeństwem”, zaś jego polityczna forma organizacji nazywana jest „narodem”2. Trudno nam zatem uświadomić sobie, że dla starożytnych sam termin „ekonomia polityczna” byłby wewnętrznie sprzeczny: wszystko, co było „ekonomiczne”, co odnosiło się do życia jednostki i przetrwania gatunku, było z definicji niepolityczną sprawą gospodarstwa domowego3.
Ujmując rzecz historycznie, jest wielce prawdopodobne, że powstanie miasta-państwą i dziedziny publicznej dokonało się kosztem prywatnej sfery rodziny i gospodarstwa domowego4. Nigdy jednak nie zatracono dawnej świętości ogniska domowego, mimo iż w klasycznej Grecji mniej ją akcentowano niż w starożytnym Rzymie. Polis nie naruszała prywatnego życia obywateli, zaś granice każdej posiadłości uważano za święte, działo się tak jednak nie ze względu na poszanowanie własności prywatnej w naszym rozumieniu, lecz dlatego, że bez posiadania domu człowiek nie mógł uczestniczyć w sprawach świata, ponieważ nie miał w nim naprawdę własnego miejsca5. Nawet Platon, którego plany polityczne przewidywały zniesienie własności prywatnej i rozszerzenie sfery publicznej graniczące z zupełnym unicestwieniem życia prywatnego, wypowiada się z wielkim szacunkiem o Zeusie Herkeiosie, opiekunie linii granicznych, a granice między poszczególnymi posia-
Według Gunnara Myrdala {The Political Element in ihe Development of Economic Theory, 1953, s. XL) „idea ekonomii społecznej czy kolektywnego prowadzenia gospodarstwa (Volkswii'■tschaft)" jest jednym z „trzech głównych ośrodków”, wokół których „krystalizuje się polityczna spekulacja od samego początku przenikająca ekonomię”.
Nie chodzi o to, by zaprzeczać, że państwo narodowe i jego społeczeństwo powstały ze średniowiecznego królestwa i feudalizmu, gdzie rodzina i gospodarstwo miały znaczenie nieporównanie większe niż w okresie klasycznego antyku (klasycznej starożytności). Różnica jest jednak wyraźna. W ramach ustroju feudalnego rodziny i gospodarstwa były prawie niezależne od siebie nawzajem, dwór królewski, reprezentujący dany region i władający panami feudalnymi jako primus inter pares, nie pretendował, jak władca absolutny, do bycia głową jednej rodziny. Średniowieczny „naród” był konglomeratem rodzin; jego członkowie nie uważali się za członków jednej rodziny obejmującej cały naród.
Rozróżnienie to jest bardzo wyraźne w pierwszych ustępach Pseudo-Arystotelesowskiej Ekonomiki, ponieważ przeciwstawia despotyczne jedynowładztwo (mon-archia) w organizacji gospodarstwa całkowicie odmiennej organizacji polis.
W Atenach za punkt zwrotny uważać można prawodawstwo Solona. Coulanges słusznie upatruje w prawie ateńskim, nakładającym obowiązek opieki nad rodzicami, dowodu upadku władzy ojcowskiej (dz. cyt., s. 315-316). Władza ta była jednakże ograniczona tylko wtedy, gdy popadała w konflikt z interesem miasta, nigdy zaś ze względu na pojedynczego członka rodziny. Dlatego sprzedawanie dzieci i porzucanie niemowląt przetrwało przez całą starożytność (patrz R.H. Barrow, Slavery in the Roman Empire, 1928, s. 8; „Inne prawa w patria potestas utraciły swą ważność, lecz porzucania niemowląt nie zakazano do 374 r. n.e.”).
Warto tu zaznaczyć, że istniały greckie miasta, w których obywatele byli prawnie zobligowani do dzielenia się zbiorami i wspólnego ich spożywania, a jednocześnie każdy z nich w sposób absolutnie niekwes-tionowalny posiadał na własność swą ziemię. Patrz Coulanges (dz. cyt., s. 61), który nazywa to prawo „osobliwą sprzecznością”; nie jest to żadna sprzeczność, ponieważ w rozumieniu starożytnych te dwa rodzaje własności nie miały ze sobą nic wspólnego.