60 Kondycja ludzka
Ta zaskakująca ilustracja chrześcijańskiej zasady politycznej faktycznie została bardzo dobrze dobrana, ponieważ więź tworząca się między ludźmi za sprawą miłosierdzia, będąc niezdolna do ustanowienia własnej dziedziny publicznej, jest całkiem adekwatna względem głównej chrześcijańskiej zasady bezświatowości i doskonale nadaje się do tego, by grupę ludzi z gruntu bezświatowych przeprowadzić przez świat — grupę świętych lub grupę przestępców — pod tym jedynie warunkiem, że świat sam pojmowany jest jako skazany na zatracenie, a każdą czynność w tym świecie podejmuje się z zastrzeżeniem ąuamdiu mundus durat („póki trwa świat”)45. Niepolityczny, niepubliczny charakter chrześcijańskiej wspólnoty został niemal na samym początku zdefiniowany w postulacie nakazującym, by tworzyła ona corpus, „ciało”, którego członkowie mieli być związani ze sobą jak bracia z tej samej rodziny46. Struktura życia wspólnotowego wzorowana była na więzi ach między członkami rodziny, ponieważ wiadomo było, że są one niepolityczne, a nawet antypolityczne. Obszar publiczny nigdy nie zaistniał między członkami rodziny, a zatem nie mógłby też rozwinąć się z życia wspólnoty chrześcijańskiej, gdyby rządziła nim wyłącznie zasada miłości bliźniego. Nawet wówczas, jak wiemy z historii i reguł zakonów —jedynych wspólnot, w których zasada miłosierdzia została wypróbowana jako zasada polityczna
45 Jest to oczywiście założenie nawet filozofii politycznej Akwinaty (patrz dz. cyt., zagadnienie 181, art. 4).
46 Termin corpus rei publicae jest często używany w łacinie przedchrześ- i cijańskiej, ale w znaczeniu populacji zamieszkującej respublica, określony obszar polityczny. Odpowiadający mu termin grecki, soma, nie był nigdy używany w grece przedchrześcijańskiej w sensie politycznym. Metafora ta pojawia się chyba po raz pierwszy u św. Pawła (I Kor. 12, 12-27) i jest f w powszechnym użyciu u wszystkich pisarzy wczesnochrześcijańskich \ (patrz np. Tertulian, Apologeticus, 39 lub Ambroży De officiis ministrorum | III, 3, 17). Wielką wagę ma w średniowiecznej teorii politycznej, której l przedstawiciele jednomyślnie zakładali, że wszyscy ludzie są ąuasi unum corpus („wszyscy, którzy należą do tej samej społeczności, stanowią jakby i jedno ciało”, św. Tomasz z Akwinu, dz. cyt., t. 12, zagadnienie 81, art. 1).
O ile jednak autorzy wczesnego okresu podkreślali równość członków, z których każdy jest tak samo niezbędny dla dobra całości, później akcent j przenosi się na różnicę między zwierzchnikiem i członkami, na obowiązek sprawowania rządów i posłuszeństwa. (W kwestii ujmowania tych spraw i w wiekach średnich patrz: Anton-Hermann Chroust, The Corporate Idea in the Middle Ages, „Review of Politics”, vol. VIII, 1947.)
— groźba, że czynności podejmowane pod presją „potrzeb życia doczesnego” (necessitas vitae praesentis)1 doprowadziłyby same z siebie, ponieważ spełniane były w obecności innych, do ustanowienia swego rodzaju przeciwświata, publicznego obszaru wewnątrz samych zakonów, była dostatecznie wielka, by wymagała dodatkowych reguł i przepisów, spośród których najistotniejszy w kontekście naszych rozważań jest zakaz doskonałości i będącej jej następstwem dumy2.
d Bezświatowość jako fenomen polityczny możliwa jest tylko przy założeniu, że świat nie będzie trwał długo; przy tym założeniu jednakże jest prawie nieuniknione, że bezświatowość w takiej czy innej formie zacznie dominować na scenie politycznej.'Tak stało się po upadku Cesarstwa Rzymskiego i, jak się wydaje, dzieje się tak znowu w naszych czasach, aczkolwiek z zupełnie innych powodów i w zupełnie odmiennych formach, może nawet bardziej rozpaczliwych. Chrześcijańska rezygnacja z rzeczy światowych wcale nie jest jedynym wnioskiem, jaki można wyciągnąć z przekonania, że ludzkie artefakty, twór śmiertelnych rąk, są równie śmiertelne jak ich twórcy. Może ono również dawać asumpt do postawy przeciwnej — intensyfikować uciechy i konsumpcję rzeczy tego świata, wszystkie odmiany stosunków międzyludzkich, w których świat nie jest rozumiany w pierwszym rzędzie jako koinon, czyli to, co wspólne dla wszystkich. Jedynie istnienie obszaru publicznego, a następnie przekształcenie świata we wspólnotę rzeczy, która gromadzi ludzi i wiąże ich że sobą nawzajem, zależy całkowicie od trwałości. Jeżeli świat zawierać ma przestrzeń publiczną, nie można go budować dla jednego pokolenia i planować jedynie dla żyjących; musi on przekraczać "czas życia śmiertelników.
Bez tego wykraczania ku potencjalnej ziemskiej nieśmiertelności nie jest możliwa żadna polityka, a ściśle rzecz biorąc, żaden wspólny świat i żadna dziedzina publiczna. Inaczej niż dobro wspólne w rozumieniu chrześcijańskim — zbawienie jednostkowej duszy jako troska wspólna wszystkim — wspólny świat jest tym, w co wkraczamy z chwilą narodzin i co opuszczamy umierając. Wykracza on poza nasz czas życia jednako w przeszłość i przyszłość; był tu. zanim przyszliśmy, i przetrwa nasz krótki w nim pobyt.
j; Akwinata. dz. cyt., zagadnienie 179, art. 2.
Patrz artykuł 57 reguły benedyktynów, w: Levasseur, dz. cyt., s. 187: Jeśli któryś z mnichów zaczynał być dumny ze swej pracy, musiał ją porzucić.