62 Kondycja ludzka
Podzielamy go nie tylko z ludźmi nam współczesnymi, ale i z tymi, którzy byli tutaj przed nami i którzy nadejdą po nas. Taki wspólny świat może jednak przeżyć przychodzenie i odchodzenie pokoleń tylko w tej mierze, w jakiej pojawia się publicznie. To właśnie publiczny charakter obszaru publicznego może wchłaniać wszystko, co ludzie zechcą uchronić przed naturalnym zniszczeniem niesionym przez czas, i nadawać temu blask przez całe wieki. Przez wiele minionych stuleci — obecnie jednak już tak nie jest — ludzie wkraczali w dziedzinę publiczną, ponieważ chcieli, żeby coś własnego lub coś, co dzielili z innymi, było trwalsze niż ich ziemskie życie. (Tak więc przekleństwo losu niewolników polegało nie tylko na pozbawieniu wolności i możności pokazywania się, ale także na lęku owych ludzi strefy cienia, „że jako żyjący w cieniu przeminą, nie pozostawiając żadnego śladu swojego istnienia”1.) Nie ma chyba wyraźniejszego świadectwa utraty obszaru publicznego w epoce nowożytnej niż niemal zupełna utrata autentycznej troski o nieśmiertelność, którą nieco przyćmiło następujące równoległe do niej zatracanie metafizycznego zainteresowania wiecznością. To ostatnie, będąc troską filozofów i domeną vita contemplativa, musi pozostać poza granicami naszych obecnych rozważań. O utracie zainteresowania nieśmiertelnością świadczy natomiast fakt, że dzisiaj dążenie do nieśmiertelności zaliczamy do przejawów osobistej próżności. W warunkach współczesnych rzeczywiście jest czymś tak nieprawdopodobnym, by ktoś póważniei szczerze aspirował do ziemskiej nieśmiertelności, że chyba mamy podstawy uważać to jedynie za próżność.
Słynny fragment z Arystotelesa „Nie trzeba... będąc ludźmi troszczyć się o sprawy ludzkie i będąc istotami śmiertelnymi — o sprawy śmiertelników, należy natomiast ile możności dbać
0 nieśmiertelność” jest jak najbardziej na miejscu w jego pismach politycznych2. Otóż polis dla Greków, jak res publica dla Rzymian, była przede wszystkim zabezpieczeniem przed ulotnością jednostkowego życia, była przestrzenią chronioną przed tą ulotnością
1 zastrzeżoną dla względnej trwałości, jeśli nie nieśmiertelności, śmiertelników.
Pogląd epoki nowożytnej na dziedzinę publiczną po spek-‘ takulamym dojściu społeczeństwa do publicznego znaczenia wyraził Adam Smith, z rozbrajającą szczerością mówiąc o „owej nieszczęsnej klasie ludzi, zwanych uczonymi”, dla których „powszechny podziw [...] stanowi zawsze część ich wynagrodzenia [...] znaczną część w zawodzie lekarza, jeszcze większą może w zawodzie prawnika, a dla poetów i fizyków jest prawie jedynym wynagrodzeniem”3. Jest zatem zrozumiałe samo przez się, że publiczne uznanie i wynagrodzenie pieniężne mają tę samą naturę i jedno może stawać się substytutem drugiego. Publiczne uznanie także może być czymś, z czego się korzysta i co się konsumuje, a status, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, zaspokaja pewną potrzebę, jak pożywienie zaspokaja inną: publiczne uznanie jest konsumowane przez osobistą próżność tak jak jedzenie zaspokaja głód. Z tego punktu widzenia zaświadczanie o rzeczywistości nie polega już oczywiście na publicznej obecności innych, ale raczej na mniejszej lub większej pilności potrzeb, których istnienia lub nieistnienia nie może poświadczyć nikt prócz tego, kto ich doznaje. Skoro da się wykazać, że podstawą realności potrzeby jedzenia jest sam proces życiowy, jest również oczywiste, że całkowicie subiektywne męki głodu są bardziej rzeczywiste niż próżność, jak Hobbes zwykł nazywać potrzebę publicznego uznania. Ponadto, nawet gdyby tych potrzeb, za sprawą jakiegoś cudu współodczuwania, doznawali inni, sama ich ulotność nie pozwoliłaby im nigdy ustanowić czegoś tak mocnego i trwałego, jak wspólny świat. Zatem nie w tym rzecz, że we współczesnym świecie poezja i filozofia nie cieszą się publicznym uznaniem, lecz że takie uznanie nie ustanawia przestrzeni, w której ocala się rzeczy przed zniszczeniem niesionym przez czas. Ulotność publicznego uznania, które co dzień jest konsumowane w coraz większych ilościach, jest tak wielka, że 'wynagrodzenie pieniężne, jedna z najbardziej nietrwałych rzeczy, może stać się bardziej „obiektywne” i bardziej realne.
W odróżnieniu od tej „obiektywności”, której jedyną podstawą jest pieniądz jako wspólny mianownik zaspokajania wszystkich potrzeb, rzeczywistość dziedziny publicznej zasadza się na równoczesnej obecności niezliczonych perspektyw i aspektów, w których prezentuje się wspólny świat i dla których nie da się
Barrow (dz. cyt., s. 168), omawiając członkostwo niewolników w rzymskich kolegiach, które zapewniało, oprócz „dobrego towarzystwa w życiu i pewności przyzwoitego pochówku... koronną chwałę epitafium; w tym ostatnim zaś niewolnik znajdował melancholijną przyjemność”.
Etyka nikomachejska 1177b31.
Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Warszawa 1954, ks. I, rozdz. X, w przekładzie G. Wolffa i O. Einfelda.