58 Kondycja ludzka
Skoro nasze odczuwanie rzeczywistości całkowicie zależy od pojawiania się, a zatem od istnienia obszaru publicznego, gdzie rzeczy mogą wyłaniać się z mroku prywatnej egzystencji, nawet owa nikła poświata rozjaśniająca nasze życie prywatne i intymne pochodzi ostatecznie od znacznie ostrzejszego blasku dziedziny publicznej. Jest jednak wiele rzeczy, które nie wytrzymują nieubłaganego, jasnego światła stałej obecności innych na scenie publicznej: tutaj tolerowane może być tylko to, co jest uważane za istotne, warte widzenia lub słyszenia, tak więc to, co nieistotne, automatycznie staje się sprawą prywatną. Z pewnością nie znaczy to, że wszystkie sprawy prywatne są bez znaczenia; przeciwnie, zobaczymy, że są kwestie bardzo istotne, które mogą przetrwać tylko w dziedzinie tego, co prywatne. Na przykład miłość, w odróżnieniu od przyjaźni, jest uśmiercana, czy raczej gaśnie, w chwili gdy jest ujawniana publicznie. („Nie próbuj nigdy mówić o swojej miłości / Ta, o której nigdy nie mówiono, może trwać”.) Ponieważ nieodłączną cechą miłości jest bezświatowość, może ona jedynie stać się fałszywa i wypaczona, gdy używa się jej do celów politycznych takich jak zmiana czy zbawienie świata.
To, co dziedzina publiczna uznaje za nieistotne, może mieć czar tak niezwykły i zaraźliwy, że zachowując swój z istoty prywatny charakter, stanie się sposobem życia całego narodu. Nowożytne oczarowanie „drobiazgami”, choć głoszone było przez poezję z początków XX wieku we wszystkich niemal językach europejskich, znalazło klasyczny wyraz w petit bonheur narodu francuskiego. Ód czasu upadku swej niegdyś wielkiej i wspaniałej dziedziny publicznej Francuzi stali się mistrzami w sztuce bycia szczęśliwym pośród „drobiazgów”, w obrębie własnych czterech ścian, pomiędzy komodą a łóżkiem, stołem a krzesłem, psem, kotem i doniczką z kwiatami, otaczając te rzeczy troską i czułością, które w świecie gwałtownej industrializacji, gdzie nieustannie niszczy się rzeczy wczorajsze, by wyprodukować dzisiejsze, mogą nawet wydawać się ostatnim czysto ludzkim zakątkiem świata. To rozszerzenie sfery prywatnej, wyrażające się w swego rodzaju zauroczeniu całego narodu, nie nadaje jej charakteru publicznego, nie konstytuuje dziedziny publicznej, wręcz przeciwnie, oznacza jedynie, że prawie zupełnie się ona cofnęła, wielkość zaś wszędzie
oraz faktyczne pojawianie się owego procesu znikania można wyraźnie j: dostrzec w późnych autoportretach wielkich mistrzów — Rembrandta, Leonarda etc. — gdzie intensywność oczu wydaje się oświetlać wycofujące się ciało i prze wódzie mu. ;§
ustąpiła miejsca urokowi; dziedzina publiczna może bowiem być wielka, ale nie* urocza, właśnie dlatego, iż nie jest zdolna udzielać schronienia rzeczom nieistotnym.
Po drugie, termin „publiczny” oznacza sam świat o tyle, o ile jest on wspólny nam wszystkim i różny od posiadanego w nim j5rzez nas prywatnego miejsca. Świat ten nie jest jednak tożsamy ITziemią czy przyrodą, rozumianą jako ograniczona przestrzeń, w której poruszają się ludzie, oraz ogół warunków życia organicznego. Jest on raczej związany z wytworami ludzkimi [the human artifact], z dziełami ludzkich rąk, jak również ze sprawami dziejącymi się pomiędzy tymi, którzy wspólnie zamieszkują ów wytworzony przez człowieka świat. Razem żyć w świecie w istocie oznacza, że świat rzeczy rozciąga się pomiędzy tymi, którzy dzielą go wspólnie, tak jak stół umieszczony jest pomiędzy ludźmi siedzącymi wokół niego; świat, jak wszystko, co jest pomiędzy, zarazem ludzi łączy i rozdziela.
Dziedzina publiczna jako świat wspólny zbiera nas razem, ale też, by tak rzec, nie pozwala nam potykać się o siebie nawzajem. Życie w społeczeństwie masowym jest trudne do zniesienia — nie ze względu na wielką liczbę ludzi, a przynajmniej nie przede wszystkim "dlatego, lecz z racji faktu, iż świat pomiędzy nimi utracił moc zbierania ich razem, łączenia i rozdzielania. Dziwaczność tej sytuacji przypomina seans spirytystyczny, kiedy to ludzie zgromadzeni wokół stolika widzą nagle, jak na skutek jakiejś magicznej sztuczki stół znika i dwu osób siedzących naprzeciwko siebie nic już nie dzieli, ale też nie ma nic namacalnego, co by ich łączyło.
Historycznie rzecz biorąc, znamy jedną tylko zasadę obmyśloną dla zespalania wspólnoty ludzi, którzy utracili zainteresowanie wspólnym światem i nie czują już, by łączył on ich lub rozdzielał. Znalezienie więzi między ludźmi, która byłaby dostatecznie silna, by zastąpić świat, było głównym zadaniem politycznym filozofii wczesnochrześcijańskiej. To Augustyn zaproponował oparcie nie tylko chrześcijańskiego „braterstwa”, lecz wszelkich więzi międzyludzkich na miłości bliźniego. Cechująca ją bezświatowość wyraźnie koresponduje z ogólnym ludzkim doświadczeniem miłości, ale jednocześnie jest ona czymś wyraźnie odmiennym, ponieważ, tak jak świat, istnieje pomiędzy ludźmi: „Nawet rabusie uznają między sobą \inter se] to, co nazywają miłowaniem bliźniego”44.
44 Contra Faustuni Manichaeum, V, 5.