64 Kondycja ludzka
wymyślić żadnej wspólnej miary czy wspólnego mianownika. Wspólny świat jest wprawdzie gruntem, na którym spotykają się wszyscy, różne są jednak miejsca, jakie zajmują, i czyjeś położenie może być tak samo mało zbieżne z położeniem innego, jak umiejscowienie dwu przedmiotów. Bycie widzianym i słyszanym przez innych czerpie swe znaczenie z faktu, że każdy widzi i słyszy z innego miejsca. Taki jest sens życia publicznego; w porównaniu z nim nawet najbogatsze i najbardziej udane życie rodzinne oferuje jedynie przedłużenie lub zwielokrotnienie własnej pozycji, jej aspektów i jej perspektyw. Subiektywność prywatności może być przedłużana i zwielokrotniana w rodzinie, może nawet stać się tak silna, że jej waga odczuwana jest w dziedzinie publicznej; jednak ów „świat” rodziny nigdy nie zdoła zastąpić rzeczywistości wyłaniającej się z ogólnej sumy aspektów, w jakich jeden przedmiot ukazuje się wielu obserwatorom. Tylko tam, gdzie rzeczy mogą być widziane i słyszane przez wielu w różnorodności aspektów, nie zmieniając swojej tożsamości, tak że zgromadzeni wokół nich wiedzą, iż mają do czynienia z tożsamością w całkowitej różnorodności, może pojawiać się prawdziwie i wiarygodnie rzeczywistość światowa.
W warunkach wspólnego świata rękojmią rzeczywistości nie jest przede wszystkim „wspólna natura” wszystkich ludzi, którzy tę rzeczywistość ustanawiają, ale raczej fakt, że bez względu na różnice pozycji i wynikłe z nich różnice perspektyw każdy zawsze odnosi się do tego samego przedmiotu. Jeśli nie daje się już rozpoznać tożsamości przedmiotu, żadna wspólna natura ludzi, a zwłaszcza nienaturalny konformizm społeczeństwa masowego, nie może zapobiec destrukcji wspólnego świata, zazwyczaj poprzedzonej zniszczeniem wielu aspektów, w których świat ten prezentuje się ludzkiej mnogości. Zdarza się to w warunkach skrajnej izolacji, gdy ludzie nie mogą porozumiewać się ze sobą, jak to bywa zazwyczaj w przypadku tyranii. Lecz to samo może zdarzyć się w warunkach społeczeństwa masowego czy też masowej histerii: widzimy wówczas, że nagle wszyscy ludzie zaczynają zachowywać się tak, jakby byli członkami jednej rodziny, zwielokrotniając i przedłużając perspektywę bliźniego. W obu przypadkach ludzie stali się osobami całkowicie prywatnymi, to znaczy zostali pozbawieni możliwości widzenia i słyszenia innych, bycia widzianymi i słyszanymi przez nich. Są oni uwięzieni w subiektywności własnego pojedynczego doświadczenia, które nie przestaje być pojedyncze nawet wówczas, kiedy to samo
Dziedzina publiczna i dziedzina prywatna 65
doświadczenie zostaje powielone nieskończoną ilość razy. Koniec wspólnego świata nadchodzi wówczas, gdy świat ten jest widziany tylko w jednym aspekcie i wolno mu prezentować się tylko 'w jednej perspektywie.
8
Dziedzina prywatna: własność
Termin „prywatny” w jego pierwotnym, deprywacyjnym brzmieniu ma sens właśnie w odniesieniu do wielorakiego znaczenia obszaru publicznego. Wieść żywot całkowicie prywatny oznacza przede wszystkim być pozbawionym rzeczy niezbędnych do prawdziwie ludzkiego życia: być pozbawionym rzeczywistości, która bierze się z bycia widzianym i słyszanym przez innych, „obiektywnej” więzi z nimi, która bierze się z bycia z nimi związanym i z bycia od nich oddzielonym za pośrednictwem wspólnego świata rzeczy, być pozbawionym możliwości osiągnięcia czegoś trwalszego od samego życia. Deprywacyjny charakter prywatności polega na nieobecności innych; jeżeli chodzi o nich, człowiek wiodący życie czysto prywatne nie pojawia się, a zatem jest tak, jakby nie istniał. Cokolwiek robi, ~me ma to znaczenia i następstw dla innych ludzi, a to, co jest istotne dla niego, ich nie obchodzi.
W warunkach współczesnych pozbawienie „obiektywnych” więzi z innymi oraz rzeczywistości zagwarantowanej dzięki obecności innych przybiera postać masowego zjawiska osamotnienia, będącego najskrajniejszą i najbardziej nieludzką formą tej deprywacji52. Skrajność bierze się stąd, że społeczeństwo masowe nie tylko niszczy dziedzinę publiczną, ale też i prywatną, pozbawiając ludzi nie tylko miejsca w świecie, lecz również prywatnego domu, który niegdyś był dla nich schronieniem przed światem i w którym, bądź co bądź, nawet wykluczeni ze świata mogli znaleźć jakiś substytut w cieple ogniska domowego i ograniczonej rzeczywistości życia rodzinnego. Pełne przekształcenie się życia domowego i rodzinnego w wewnętrzną i prywatną przestrzeń zawdzięczamy nadzwyczajnemu zmysłowi politycznemu Rzymian, którzy, inaczej 52 W kwestii samotności jako zjawiska masowego, patrz David Riesman, The Lonely Crowd, 1950 [wyd. poi.: Samotny tłum, przeł. J. Strzelecki, PWN, Warszawa 1971].