68 Kondycja ludzka
Głęboka więź między prywatnym i publicznym, na najbardziej elementarnym poziomie przejawiająca się w kwestii własności prywatnej, łatwo może stać się dziś przedmiotem nieporozumienia z powodu postawienia w czasach nowożytnych znaku równości || pomiędzy własnością i bogactwem oraz brakiem własności i nędzą. | Nieporozumienie to jest tym bardziej irytujące, że zarówno własność, || jak i bogactwo, historycznie rzecz biorąc, miały większe znaczenie f| dla obszaru publicznego niż jakakolwiek inna troska czy sprawa | i odegrały, przynajmniej formalnie, mniej więcej tę samą rolę: | stanowiły główny warunek dopuszczenia do dziedziny publicznej i pełnoprawnego obywatelstwa. Łatwo zatem zapomnieć, że § bogactwo i własność nie tylko nie są tym samym, ale mają zupełnie inną naturę. Obecne pojawienie się wszędzie bogatych, faktycznie bądź potencjalnie, społeczeństw, które jednocześnie są w istocie 1 bezwłasnościowe, ponieważ bogactwo każdej jednostki składa się z jej udziału w corocznym dochodzie społeczeństwa jako całości, ^ jasno pokazuje, jak niewiele wspólnego mają ze sobą obie te rzeczy.|| Przed epoką nowożytną, która rozpoczęła się wywłaszczeniem biedaków, a następnie przystąpiła do emancypacji nowych| bezwłasnościowych klas, wszystkie cywilizacje opierały się na uznaniu własności prywatnej za świętość. Natomiast bogactwo, ani prywatnie posiadane na własność, ani rozdzielane publicznie, nigdy przedtem nie zostało uświęcone. Pierwotnie własność znaczyła ni mniej, ni więcej jak tylko to, że jest się umiejscowionymi! w określonej części świata, a więc należy się do określonego ciałaff politycznego, czyli jest się głową jednej z rodzin, wspólnie|| konstytuujących dziedzinę publiczną. Ta cząstka prywatnie posiadanego na własność świata była tak dalece tożsama z posiadającą ją rodziną56, że wygnanie obywatela oznaczać mogło ff nie tylko konfiskatę dóbr, ale i zniszczenie zabudowań należących .j do niego57. Bogactwo cudzoziemca lub niewolnika w żadnymff
3
_ t
yk
56 Coulanges (dz. cyt.) twierdzi: „Prawdziwym znaczeniem familia jest ;
własność; oznacza ona pole, dom, pieniądze i niewolników” (s. 107). : „Własność” ta nie jest jednak uważana za przypisaną do rodziny; przeciwnie, to „rodzina przywiązana jest do ogniska domowego, a ono f związane jest z ziemią” (s. 62). Rzecz w tym, że „Fortuna jest nieruchoma;! jak ognisko domowe i grobowiec, z którymi jest związana. To człowiek i przemija” (s. 74). .||
57 Levasseur (dz. cyt.) mówi o zakładaniu wspólnoty w średniowieczu
i warunkach dopuszczenia do niej: ,JI ne suffisait pas cl'habiter la ville f
Dziedzina publiczna i dziedzina prywatna
69
wypadku nie mogło zastąpić tak rozumianej własności1 2, a bieda nie pozbawiała głowy rodziny umiejscowienia w świecie i wynikającego zeń obywatelstwa. W dawniejszych czasach, utraciwszy owo umiejscowienie, niemal automatycznie tracił też obywatelstwo i zarazem ochronę prawną3. Świętość tej prywatności była niczym świętość tego, co ukryte, mianowicie narodzin i śmierci, początku i końca śmiertelników, którzy jak wszystkie żyjące istoty wyrastają z mroku zaświatów i doń powracają4. Niedeprywacyjny rys dziedziny domu i gospodarstwa pierwotnie polegał na tym, że były one dziedziną narodzin i śmierci, która musi pozostawać w ukryciu przed dziedziną publiczną, ponieważ jest schronieniem dla rzeczy zakrytych przed ludzkim wzrokiem i nieprzeniknionych dla ludzkiej wiedzy5. Pozostaje ona w ukryciu, ponieważ człowiek nie wie, skąd przybywa rodząc się i dokąd odchodzi, umierając.
pouravoir droit a cette admission. IIfallait... posseder une maison...” [Nie wystarczyło zamieszkać w mieście, aby mieć prawo przyjęcia do wspólnoty. Trzeba było... posiadać dom...]. I dalej: „Toute injure proferee en public contrę la commune entrainait la demolition de la maison et le bannissement du coupable’’’’ [Wszelkie zniewagi wygłaszane publicznie przeciw wspólnocie-pociągały za sobą zniszczenie domu i skazanie winnego na banicję] (s. 240, przyp. 3).
Różnica jest bardziej oczywista w przypadku niewolników, którzy nie mając własności w starożytnym jej rozumieniu (to znaczy własnego miejsca), jak najbardziej posiadali własność w sensie nowożytnym. Peculium („prywatna własność niewolnika”) mogła sięgać znacznych sum, a nawet obejmować własnych niewolników (vicarii). Barrow mówi o „własności będącej w posiadaniu najskromniejszych z jego klasy”
(Slavery in the Roman Empire, s. 122; praca ta najlepiej omawia rolę peculium).
Coulanges przytacza uwagę Arystotelesa, że w czasach starożytnych syn nie mógł być obywatelem za życia swego ojca; po jego śmierci tylko najstarszy syn otrzymywał prawa polityczne (dz. cyt., s. 228). Coulanges twierdzi, że plebs rzymski pierwotnie składał się z ludzi bezdomnych, pozbawionych ogniska domowego, a więc był czymś wyraźnie odmiennym od populus Romanus (s. 229 i nast.).
„Cała ta religia zawierała się w obrębie ścian każdego domu... Wszystkie te bóstwa, ognisko domowe, Lary, Many, nazywane były bogami ukrytymi, bogami wnętrza. Dla wszystkich aktów tej religii niezbędna była tajemniczość, sacrificia occulta, jak powiedział Cycero (De arusp. respl. 17)” (Coulanges, dz. cyt., s. 37).
Wydaje się, że misteria eleuzyjskie stanowiły jakby wspólne i quasi-publiczne doświadczenie całej tej dziedziny, która, choć wspólna, z racji