musi własnym wysiłkiem z wielu elementów proponowanych mu przez kulturę, zapisanych w kulturze w ciągu stuleci, stworzyć pewną, mniej lub bardziej spójną całość, zharmonizować ją z własnymi predyspozycjami, z systemem ról społecznych, w które jest uwikłany, z całym swych doświadczeniem życiowym i aktualną praktyką. Słowem, ciężar utrzymania homeostazy, czyli równowagi wewnętrznej, w związku i z informacyjną wymianą ze światem spoczywa teraz na jednostce, a nie na kulturze — jak to było w społeczności tradycyjnej. i
Reasumując powyższe możemy powiedzieć, iż w kulturze ludowej jednostka ludzka nie ulega do końca procesowi autonomizacji. Pomimo całej sprawności władz umysłowych i predyspozycji do logicznego myślenia, autorefleksja istnieje w ograniczonym zakresie i dotyczy raczej praktycznej strony rzeczywistości. Jednostka tkwi w świecie wyobrażeń zbiorowych identyfikując się z nimi. Człowiek zdaje sobie sprawę z własnej kreatywnej roli w działaniach praktycznych (ja to zrobiłem tak czy owak). Natomiast przynależność kulturowa, wyznaniowa, stano-.wa, a w dużym stopniu również małżeństwo, sąsiedztwo itp., są jednostce „dane przez los” i możliwość \ medytacji nad ich ewentualną zmianą nie wchodzi w I rachubę. Kreatywna rola w doborze i odgrywaniu j ról też jest niewielka. Wobec monokulturowości i ca- Ą łościowych więzi psychicznych wszystkie role, które ; są dla jednostki przeznaczone, są skumulowane, : wszyscy oceniają wszystkich globalnie (a nie tylko ze względu na jedną interesującą w danej chwili rolę) i konfliktowość ról jest rzeczą rzadką. Zupełnie natomiast nie występuje kreatywna rola jednostki w kulturze, świadomość możliwości i chęci tworzenia dóbr kulturowych, które stałyby się nowymi wartościami • w kulturze. Piękno, dobro i prawda są czymś zewnę- ś trznym, bezwzględnym i rzeczywistym, czymś poza subiektywnością, niczym substancja, i tylko złośliwość lub głupota innych może spowodować, iż nie dostrze-
gają oni tego, co dostrzega określony subiekt, a zatem — co jest absolutnie oczywiste. Jednostka jest tu podobna do dziecka, które sądzi, iż odczuwany przez nie ból nogi wisi niejako w powietrzu i że wszyscy dookoła powinni go też czuć. Wiedza o mechanizmach własnej psychiki jest w tym wypadku prawie żadna, wiedza o obiektywnych uwarunkowaniach własnych gustów, ocen moralnych i estetycznych jest równa zeru. Własnym ocenom nadaje się wymiar absolutny, własne emocje nie podlegają samokontroli i samoocenie. W sprawach wykraczających poza praktyczną codzienność samoobserwacja zdaje się nie istnieć. Bez tej elementarnej samoświadomości nie może zaistnieć kreatywna rola jednostki w kulturze. Przyjmuje się jako całkowicie normalne wszystko, co jest we własnej kulturze, i za nienormalne wszystko, co jest u innych. Chłop polski z pogranicza germańskiego przekonany był ponoć o „gorszości” Niemców z tej prostej przyczyny, że Niemcy na konia mówią Pferd, podczas gdy każdemu wiadomo, że naprawdę koń jest koniem, a nie Pferdem, Różnorodność kultur i języków przypisywano skłonności innych do udziw-nania i komplikowania tego, co proste i oczywiste. Oczywiste było na przykład dla tradycyjnego chłopa, że naturalną „prawdziwą” nazwą jest nazwa używana w jego wsi, że w języku tym rozmawiali święci i rozmyślają zwierzęta, bo po co by mieli nazywać rzeczy inaczej, niż naprawdę się one nazywają.
W związku z tym wydaje się być zrozumiałe, że w kulturach tradycyjnych jednostka nie osiąga tego poziomu rozwoju, który nazywaliśmy tu osobowością. M. Mauss w szkicu Pojęcie osoby* pisze, iż kategoria „Ja” nie jest bynajmniej pojęciem pierwotnym, wrodzonym, jasno wyrytym od Adama i Ewy w głębi naszej istoty. Mauss przytacza szereg przykładów i-dentyfikacji osoby ludzkiej z czymś, co nią nie jest (na przykład ze zmarłym przodkiem, którego duch
' M. Mauss: Socjologia i antropologia, s. 48^—532.
71